Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma w najbliższych tygodniach wydać wyrok na temat zgodności polskiego podatku handlowego z prawem unijnym.
Rząd jednak na decyzję czekać nie chce i wprowadza podatek bez korzystnego wyroku. Zaznacza przy tym, że opłata nie jest "nowa", a jedynie "zawieszona".
"Nie są prowadzone prace mające na celu dalsze przedłużenie zawieszenia poboru podatku, co będzie skutkowało rozpoczęciem jego poboru od 1 stycznia 2021 r. Nie jest to zatem podatek nowy" - przyznaje resort w odpowiedzi na pytania money.pl.
Ministerstwo Finansów liczy również na oddalenie przez TSUE odwołania KE od wyroku z 16 maja 2019 r. "Pozostajemy w przekonaniu, iż wyrok będzie zgodny z polską argumentacją i zapadnie we właściwym czasie" - czytamy w komunikacie.
To oznacza jedno. Rząd nie ma pewności, że trybunał orzeknie po jego myśli. Mimo to sporny podatek wprowadza już od stycznia. Zapłacą go wszystkie sieci handlowe, w tym również najpopularniejsze w naszym kraju, takie jak Biedronka, Lidl, Kaufland czy Carrefour.
"Zawieszenie kończy się 31 grudnia 2020 roku. Pobór następuje co miesiąc, a płatność za styczeń 2021 r. będzie można uregulować do 25 lutego 2021 roku" - informuje ministerstwo. Na początku grudnia informował o tym "Dziennik Gazeta Prawna".
Prawie 5 lat czekania
Serial pod tytułem "podatek handlowy w Polsce" trwa już od ponad 4 lat i wciąż się nie zakończył.
Przypomnijmy, że rząd PiS przegłosował odpowiednią ustawę w 2016 roku, tuż po dojściu do władzy. Później jednak Komisja Europejska uznała, że podatek to niedozwolona pomoc publiczna i nowej daniny nie udało się wprowadzić.
Co roku resort finansów wydawał rozporządzenie, które skutkowało zaniechaniem poboru podatku. W 2020 roku okazało się jednak, że podatek od sieci handlowych może być zgodny z prawem.
Sąd Unii Europejskiej uznał bowiem, że sprzeczności nie widzi. Komisja Europejska odwołała się od tej decyzji do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. To on będzie miał kluczowe zdanie w tym kontekście.
Orzeczenie TSUE jasno pokaże, czy podatek handlowy w Polsce można wprowadzić, czy jednak jest on sprzeczny z literą unijnego prawa.
Decyzja po nowym roku
Problem w tym, że decyzji Trybunału nie poznamy w tym roku. A rząd i resort finansów w przyszłorocznym budżecie już zaplanowały, że właśnie sieci handlowe wpłacą około 1,5 mld zł w ramach podatku. Lub raczej - jak często nazywa to rząd - opłaty lub daniny.
Polska ma w tej sytuacji trzy wyjścia. Po pierwsze, zrobić to, co do tej pory, czyli rozporządzeniem zawiesić pobór podatku. Sieci musiałyby więc wypełniać deklaracje, ale dodatkowych pieniędzy do budżetu by nie wpłacały.
Jeszcze niedawno w grę wchodziła nowelizacja ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, ale Sejm nawet o niej nie pomyślał. Ostatnie wyjście to właśnie zwarcie z Unią i pobieranie podatku już od 1 stycznia 2021 roku oraz liczenie na pozytywne stanowisko TSUE.
Nadzieje na to, że Trybunał orzeknie po myśli Polski, mają oparcie w faktach. W połowie października rzecznik generalna TSUE w swojej opinii zasugerowała, że podatek handlowy jest zgodny z prawem unijnym.
I choć Trybunał nie ma żadnego obowiązku, by przychylić się do opinii rzecznika generalnego, to jednak bardzo często orzeczenia pokrywają się z tym, co wcześniej w opinii napisze rzecznik. Czy tak będzie i w tym przypadku? Przekonamy się dopiero po nowym roku.
Podatek handlowy - ile wyniesie?
Stawki podatku handlowego w dużej mierze zależą od wielkości sieci. A konkretniej - od jej przychodów.
Nic nie zapłacą te sieci, które notują przychody niższe niż 17 mln zł miesięcznie. Tyle bowiem wynosi kwota wolna w przypadku podatku detalicznego. To co powyżej będzie już opodatkowane.
Do przychodów nieprzekraczających 187 mln zł ponad kwotę wolną (w rzeczywistości: 204 mln zł miesięcznie) stosowana będzie stawka 0,8 proc. Natomiast stawką 1,4 proc. objęte będzie wszystko to, co powyżej.
"Podatek detaliczny ma m.in. wyrównać szanse między dużymi firmami a mniejszymi, np. sieciami handlowymi. Efektywna konkurencja wpływa na wzrost konkurencyjności całej gospodarki, co nie pozostaje bez znaczenia dla dynamiki wzrostu gospodarczego oraz zatrudnienia" - argumentuje resort finansów.