"Rzeczpospolita" przypomina artykuł, który kilka miesięcy temu na swoich stronach internetowych opublikował Bank Światowy. Rozprawia się tam z największymi mitami dotyczącymi podatku cukrowego.
Po pierwsze, zdaniem Banku Światowego zmniejszenie spożycia może w długim okresie wpłynąć na lepszą sytuację budżetową w kraju. Choćby dlatego, że służba zdrowia nie będzie musiała wydawać miliardów na leczenie otyłości, chorób krążenia czy cukrzycy.
Bank Światowy twierdzi, najbiedniejsi wcale nie ucierpią aż tak mocno na podwyżce cen napojów. "Gdy ceny rosną, gospodarstwa domowe o niskich dochodach znacznie bardziej ograniczają popyt niż gospodarstwa o wysokich dochodach" - czytamy w artykule.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Ekonomiści wskazują, że popyt na słodkie napoje zachowuje się inaczej niż na używki, takie jak alkohol czy papierosy. Tu spożycie prawdopodobnie zmaleje, gdy tylko ceny wzrosną. Mimo to wpływy z opłaty cukrowej mogą być znaczące. Za przykład służy tu Meksyk, gdzie pieniądze pozyskane w ten sposób sięgnęły 0,1 proc. PKB całego kraju.
Polska wyróżnia się w Europie. Dzięki palaczom
"Władze muszą zastanowić się, który rodzaj podatku i struktura stawki podatku najlepiej pasują do celu polityki. Podatki akcyzowe są najczęściej stosowaną formą opodatkowania napojów słodzonych" - zauważa Bank Światowy, cytowany przez "Rz".
Zdaniem ekspertów system powinien być tak skonstruowany, by zmniejszyć różnice cenowe między poszczególnymi markami. Wtedy zniknie ryzyko, że ludzie przerzucą się na tańsze zamienniki.
Jak zrobić to dobrze, pokazała Wielka Brytania. Tam producenci dostali 2 lata na dostosowanie się do nowych przepisów. Jeśli nie chcieli płacić większych podatków, to musieli zmienić receptury i zmniejszyć zawartość cukru.
Połowa z nich poszła właśnie tą drogą, przez co ostatecznie wpływy do budżetu były znacznie niższe. Ale cel zdrowotny został osiągnięty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl