"Czy popiera Pani/Pan protesty rolników?" - na takie pytanie pozytywnie odpowiada 57,2 proc. społeczeństwa. Tak wynika z przeprowadzonego dla nas badania United Surveys. Na "tak" jest 62 proc. mężczyzn i 53 proc. kobiet.
Protesty popierają przede wszystkim ludzie w średnim wieku. W grupie 30–59 lat przechylnie patrzy na ostatnie akcje rolników ponad 60 proc. respondentów. Najmniejsze poparcie (38 proc.) protesty mają wśród osób powyżej 70 roku życia.
– To sporo - mówi o ogólnym wyniku prof. Mikołaj Cześnik, socjolog z Uniwersytetu SWPS. - Do tej pory protesty różnych grup zawodowych miały o wiele niższe poparcie. Oczywiście nie potrafimy dziś powiedzieć, na ile to poparcie jest przemyślane, oparte na rzetelnej ocenie sytuacji. Być może nawet część z osób protestujących nie ma wizji, ale powód mają – dodaje.
Jak tłumaczy, poparcia nie można bagatelizować tym bardziej, że dotyczy ono specyficznej grupy zawodowej. Rolnicy często są przedstawiani jako "chłopcy do bicia". Powodem są ich przywileje i specyficzne traktowanie – choćby niskie składki na KRUS.
Nie jest zaskoczeniem, iż rolnicze protesty są popularne przede wszystkim na wsi – tam kibicuje im aż 77 proc. badanych. Myliłby się jednak ktoś, kto sądzi, że w największych miastach (pow. 250 tys. mieszkańców) zrozumienie dla rolników jest najmniejsze. Sięga ono 54 proc. To niewiele mniej niż w małych, liczących do 55 tys. mieszkańców, miastach. Tam "za" jest 55 proc. osób.
Jeśli rolnicy chcieliby poszukać większego wsparcia, powinni się zwrócić do mieszkańców średnich miast (55–250 tys. osób), bo tam popiera ich jedynie 31 proc. ludzi.
Prof. Cześnik nie jest zaskoczony poparciem protestów w miastach. – Duże znaczenie ma fakt, że polskie społeczeństwo jest w dużej mierze pochodzenia chłopskiego. Dzięki temu zrozumienie dla tego, czego rolnicy się domagają, jest stosunkowo większe – tłumaczy.
Jeśli chodzi o poziom wykształcenia, to protesty znajdują poparcie w szerokiej grupie. grupach. Osoby najmniej wykształcone rozumieją rolników najbardziej – wspiera ich 61 proc. badanych. Wśród osób z wykształceniem na poziomie średnim i wyższym jest to odpowiednio 54 i 56 proc.
Protesty są słabiej popierane przez osoby, które określają swoje zainteresowanie polityką jako duże. Rolników rozumie 47 proc. takich respondentów. Natomiast największe poparcie protesty mają wśród ludzi, którzy deklarują kompletny brak zainteresowania sprawami politycznymi – to aż 87 proc.
Protesty a polityka
Nie jest zaskoczeniem fakt, że ostatnie akcje rolników nie znajdują zrozumienia u wyborców PiS i Andrzeja Dudy – popiera je tylko 40 proc. osób z tej grupy. Na "tak" jest za to aż 60 proc. wyborców KO i Zielonych i 69 proc. zwolenników Rafała Trzaskowskiego.
Prof. Cześnik zwraca uwagę na fakt, że w przypadku PiS i Andrzeja Dudy niekoniecznie mówimy o tych samych grupach.
– Grupa wyborców Andrzeja Dudy była większa niż naturalny elektorat PiS. Udało mu się przyciągnąć kilka milionów ludzi więcej niż partii. Taka jest logika wyborów prezydenckich – zwraca uwagę socjolog.
Jeśli chodzi o stosunkowo duże partie, rekordowe poparcie jest w grupie wyborców Lewicy oraz Konfederacji. Osoby głosujące na Lewicę i Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich wspierają akcje rolników odpowiednio w 81 i 84 procentach. W przypadku wyborców Konfederacji i Krzysztofa Bosaka jest to aż 82 i 94 proc.
To dosyć osobliwe. W przypadku wyborców Konfederacji można tłumaczyć to faktem, że jej wyborcy to na ogół ludzie młodzi. - Popierają protesty i niekonwencjonalne, niestandardowe prowadzenie polityki. Z kolei wyborcy lewicy zdają się popierać wszystkie protesty. Ten rząd nie jest rządem ich marzeń. Wydaje się, że jakiekolwiek działanie, które może go osłabić, jest czymś, co popierają – mówi prof. Cześnik w rozmowie z money.pl.
Zaskakujący może być fakt, że rolnicze protesty popiera jedynie 31 proc. wyborców Władysława Kosiniaka–Kamysza, podczas gdy w grupie osób głosujących na PSL+Kukiz'15 poparcie wynosi 71 proc. Protesty popiera też 59 proc. wyborców Szymona Hołowni.
Co ciekawe, jeśli chodzi o poziom religijności, poparcie dla rolniczych protestów rośnie wraz ze stopniem ateizacji. Na przeciwległych biegunach są osoby wierzące i regularnie praktykujące (49 proc. poparcia dla protestów) i niewierzące i niepraktykujące (69 proc. poparcia).
To, zdaniem prof. Cześnika, może być polem ostrej potencjalnej walki. Nasz rozmówca przypomina, że konflikt religijny już się w Polsce tli, a PiS jest tu efektywne w uzyskiwaniu poparcia. Gdyby Kołodziejczak chciał się z tym zmierzyć, będzie musiał się jakoś określić i wiedzieć, w którym kierunku iść.