W minionym tygodniu Sejm przyjął ustawę o zmianie ustawy o prawach autorskich. Nie znalazły się w niej jednak kluczowe poprawki dla mediów, które miały wprowadzić zasady rozliczania się platform cyfrowych, jak Google czy Facebook, z mediami w Polsce.
Na czym polega problem? - Obecnie, po wpisaniu szukanego hasła np. w Chrome, od razu pojawia się szukana treść i czytelnik nie przechodzi na stronę wydawcy, który tę informację przygotował. Nie generuje więc ruchu na stronie portalu. Teraz big-techy nadal korzystają z zasobów wydawców, przygotowując odpowiedzi, nie dzieląc się z nimi korzyściami - wyjaśniał niedawno Maciej Kossowski, prezes Związku Pracodawców Wydawców Cyfrowych.
Mniejszy ruch na stronach oznacza mniejsze przychody. Przyjęta przez Sejm ustawa wprowadza dyrektywę unijną, która nakazuje, aby big-techy dzieliły się pieniędzmi z reklam z twórcami treści, ale wysokość wynagrodzenia obie strony - czyli redakcje i platformy - mają ustalać we własnym zakresie, w ramach negocjacji między sobą. Dlatego media postulują, aby państwo narzuciło zasady tych negocjacji, co do np. nieprzekraczalnych terminów i rozstrzygania sytuacji przy braku konsensusu.
Apel mediów do polityków
Ustawa po przyjęciu przez Sejm większością głosów w następnym kroku trafiła do Senatu. Polskie media wystosowały już kilka apeli do polityków, ale posłowie je zignorowali, dlatego redakcje solidarnie opublikowały w czwartek rano następującą treść:
Politycy! Nie zabijajcie polskich mediów!
Polskie media są ważną częścią życia każdego z nas – wszystkich żyjących, mieszkających i pracujących w Polsce.
Są częścią naszego dziedzictwa kulturowego i systemu demokratycznego. I jako takie muszą przetrwać.
W całej swojej, także niedawnej historii, stały na straży wolności, demokracji, obywatelskiego prawa do debaty publicznej, prawdy i odpowiedzialności za słowo. W interesie Polski jest, by to się nie zmieniło.
Niestety, musimy mierzyć się z groźbą, jaką jest dominacja globalnych gigantów technologicznych na rynku polskich mediów. To organizacje niezwykle potężne i wpływowe.
Wskutek szybkiego rozwoju przejęły lwią część środków reklamowych finansujących dotąd polskie media. Bezkarnie i nieodpłatnie wykorzystują tworzone przez nas treści, a zyski przekazują za granicę.
Dlatego, by przetrwać, musimy mieć wsparcie demokratycznego państwa. Tego samego, którego zawsze z tą samą pasją bronimy. Niestety, po raz kolejny państwo w tej roli się nie sprawdza.
Podczas uchwalania przepisów o prawie autorskim w świecie cyfrowym kompletnie zlekceważono nasze postulaty. A o wiele nie zabiegaliśmy.
Oczekiwaliśmy wprowadzenia instrumentów mediacji między platformami i wydawcami w przypadku sporu o należne nam tantiemy, sprawiedliwej rekompensaty za ekspozycję naszych treści w sieci oraz ochrony przed ich kopiowaniem.
To były nasze główne postulaty, kompletnie zignorowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Sejm.
Sprawy, o których piszemy, są kluczowe dla polskich mediów, ambitnego dziennikarstwa i rzetelnej debaty o sprawach publicznych.
Niechęć rządzących do zajęcia się tym problemem świadczy o braku odpowiedzialności i krótkowzroczności. Dziś nie jest jeszcze za późno.
Apelujemy do władzy, do posłów i senatorów wszystkich opcji politycznych, by wysłuchali naszych racji i poprawili szkodliwe prawo.
Oddanie tych obszarów w całości globalnym graczom technologicznym nie tylko poważnie zuboży nas jako społeczeństwo, ale może też zagrozić demokracji, jaką znamy. Nie wolno do tego dopuścić. Politycy – zróbcie coś nie tylko dla zagranicznych gigantów technologicznych, ale też dla Polski, Polek i Polaków!
Polscy wydawcy, redakcje i dziennikarze