Mieszkanie Plus, sztandarowy program Prawa i Sprawiedliwości, który miał rozwiązać problemy Polaków z dostępem do mieszkania, okazał się porażką. Przyznał to sam prezes Jarosław Kaczyński, który stwierdził, że projekt "po prostu się nie powiódł". Partia wpadła więc na inny pomysł.
Pierwsze Mieszkanie PiS to koszt ok. 30 mld zł
W miniony wtorek rząd przyjął projekt ustawy dotyczący programu Pierwsze Mieszkanie.
Chcemy, żeby zakup mieszkania oznaczał życiową stabilizację i bezpieczeństwo, a nie początek zmartwień i że własne mieszkanie to realna perspektywa, a nie jedynie odległe marzenie - przekonywał premier Mateusz Morawiecki po posiedzeniu rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na program Pierwsze Mieszkanie składają się dwa instrumenty. Pierwszym z nich jest Bezpieczny Kredyt 2 proc. czyli system dopłat do kredytu na zakup pierwszego mieszkania. Kredyt będzie mogła uzyskać osoba mająca mniej niż 45. lat, która nie ma i nie miała mieszkania na własność. Budżet państwa przez 10 lat będzie dopłacał różnicę między stałą stopą a oprocentowaniem kredytu zgodnie ze stopą wynoszącą 2 proc. Z rozwiązania będzie można skorzystać do 2027 r.
Drugi instrument to Konto Mieszkaniowe – program pomocy oszczędzającym na zakup pierwszego mieszkania.
W ocenie skutków tej regulacji rząd pierwotnie wyliczył, że z dopłat do rat może skorzystać w sumie 155 tys. osób, a budżet państwa będzie to kosztować blisko 13,5 miliarda złotych.
Już po przyjęciu projektu zweryfikowano te wyliczenia. Waldemar Buda, minister rozwoju i technologii, zapowiedział, że w ciągu 5 lat z programu może skorzystać nawet 200 tys. osób, a na nowe rozwiązanie rząd przeznaczy w ciągu 10 lat ok. 16 mld zł.
Na tym jednak nie koniec. Według szacunków kolejne 14 mld zł rząd przeznaczy na dodatkową premię w ramach kont mieszkaniowych. Jak czytamy na stronie Rządowego Centrum Legislacji, wydatki z tego tytułu byłyby ponoszone w latach 2027-2042.
PO podbija stawkę. Kusi darmowym kredytem
Kredyt 0 proc. na zakup pierwszego mieszkania i dopłaty do najmu w kwocie 600 zł - to propozycje Platformy Obywatelskiej, które w lutym na spotkaniu z mieszkańcami Pabianic przedstawił lider partii Donald Tusk.
Jak na razie wiadomo, że kredyt ma być dostępny, podobniej, jak w przypadku propozycji PiS, dla osób do 45. roku życia. Odsetki refinansować będzie Bank Gospodarstwa Krajowego, a koszt programu tylko w pierwszym roku jego funkcjonowania ma wynieść 4 mld zł.
Dopłaty do najmu mieszkania PO przewiduje tylko dla osób, które nie posiadają własnego M. Platforma szacuje, że realizacja projektu będzie kosztować budżet państwa 8-9 mld zł w skali roku.
PO obiecuje także 10 mld zł dla samorządów na remonty mieszkań, nałażących miast i gmin.
Budowa tanich mieszkań i 100 tys. wkładu własnego
Lewica z kolei chce budować tanie mieszkania na wynajem.
Ugrupowanie szacuje, że program mieszkaniowy będzie kosztował minimum 20 mld złotych rocznie.
PSL proponuje zaś gwarancję nisko oprocentowanego kredytu w wysokości 1,5 proc. i dopłatę 100 tys. zł do wkładu własnego. Co ważne, Ludowcy swoje rozwiązania kierują do osób, które nie ukończyły jeszcze 40. roku życia.
Zarówno gwarantowana dopłata do kredytu mieszkaniowego, jak i sam kredyt mieszkaniowy, realizowane mają być ze środków Rządowego Funduszu Mieszkaniowego. Kredyt oraz kredyt refinansujący mogą zostać udzielone na okres nie dłuższy niż 35 lat.
PSL informuje, że szacunkowe koszty jego programu wyniosłyby ok. 10 mld zł.
- Kwotę tę wyliczyliśmy, zakładając, że powstanie 100 tys. nowych mieszkań. Oczywiście, jeżeli lokali będzie więcej to wzrosną także koszty - mówi money.pl rzecznik prasowy PSL Miłosz Motyka.
83 mld na mieszkaniowe obietnice. A to dopiero początek
Propozycje rządu i opozycji już teraz można wycenić na 83 mld zł, a to nie koniec, bo część wyliczeń dotyczy tylko pierwszego roku funkcjonowania danego programu.
Z punktu widzenia kondycji budżetu państwa czy nawet samego rynku mieszkaniowego aż taka hojność wydaje się zbyt daleko idąca. Przecież na koniec dnia zapłacimy za to wszyscy jako podatnicy. Ponadto pompując zbyt dużo budżetowych pieniędzy na rynek mieszkaniowy możemy doprowadzić do wzrostu cen mieszkań - przekonują w swojej analizie eksperci HRE Investments: Bartosz Turek i Oskar Sękowski.
Tomasz Narkun, inwestor i analityk rynku nieruchomości w programie "Newsroom" WP" mówił, że w jego opinii na rynku brakuje działań ze strony odpowiedzialnych za podaż mieszkań.
- Dużo mówimy o dawaniu tanich kredytów i stymulowaniu popytu. A tymczasem po stronie deweloperów mamy wiele barier związanych z przepisami budowlanymi. Od kupna działki do budowy mija od dwóch lat w górę. To bardzo długo. Procedury trwają za długo, to blokuje rynek. To ułatwiłoby także osobom prywatnym budowę mieszkań pod wynajem. Ten trend do nas dociera. Ludzie, zamiast kupować kolejne mieszkania od deweloperów, wolą postawić swój własny budynek. Napotykają jednak na wiele formalnych przeszkód - zwrócił uwagę ekspert.
I dodał: "im bliżej będzie wejście w życie tych programów, niezależnie od tego, kto wygra wybory, tym skłonność do obniżek cen będzie mniejsza. Nowe programy mieszkaniowe zwykle podtrzymują ceny lub powodują podwyżki, tak to, niestety, działa".
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.