We wtorek Ministerstwo Obrony Tajwanu ostrzegło swoich mieszkańców przed zagrożeniem rakietowym ze strony Chin. Do wszystkich obywateli zostały wysłane na telefony komórkowe alerty zachowania ostrożności.
Jak informuje agencja Reutera, powiadomienia wysłano mniej więcej w tym samym czasie, gdy chińskie media państwowe potwierdziły przeprowadzenie startu jednej ze swoich rakiet nośnych, która wyniosła na orbitę okołoziemską satelitę naukowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W powiadomieniu pojawił się jednak błąd związany z określeniem "pocisk". Ministerstwo Obrony przeprosiło opinię publiczną, tłumacząc, że chińska rakieta faktycznie przenosiła satelitę. Minister spraw zagranicznych Tajwanu Joseph Wu powiedział, że wystrzelenie satelity nad tajwańską przestrzenią powietrzną tak blisko wyborów jest działaniem zaplanowanym przez Chiny.
Wybory na Tajwanie. "Między dobrem a złem"
W sobotę na Tajwanie odbędą się wybory prezydenckie oraz parlamentarne, które rząd w Pekinie określa, jako wybór między dobrem a złem.
- Chiny ingerują za każdym razem, gdy Tajwan organizuje wybory, ale tym razem jest to najpoważniejsza ingerencja, jakiej kiedykolwiek doświadczyliśmy - powiedział we wtorek zagranicznym dziennikarzom Lai Ching-te, kandydat na prezydenta Tajwanu z ramienia rządzącej partii DPP.
- Bez względu na to, czy jest to propaganda, groźby militarne, wojna kognitywna czy rozpowszechnianie fałszywych wiadomości - robią wszystko, co w ich mocy - podkreślił kandydat Demokratycznej Partii Postępowej (DPP), który obecnie pełni funkcję wiceprezydenta Tajwanu i prowadzi w sondażach przedwyborczych. Lai przyznał również, że będzie kontynuował politykę Caj Ing-wen i pozostanie otwarty na współpracę z Pekinem.
Wyborcy na Tajwanie pójdą do urn w najbliższą sobotę, aby wybrać następcę urzędującej od ośmiu lat prezydent Caj Ing-wen oraz nowy parlament.
W wyborach Lai rywalizuje z Hou You-yi z głównej opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej (KMT) i z Ko Wen-je z Tajwańskiej Partii Ludowej (TPP).
Zarówno KMT, jak i TPP opowiadają się za zbliżeniem z rządzonymi przez komunistów Chinami, które potępiły Laia jako "separatystę" i "wichrzyciela".
Chiny nigdy nie sprawowały władzy nad Tajwanem, ale twierdzą, że rządzona demokratycznie wyspa jest częścią ich terytorium i nie wykluczają możliwości przejęcia jej siłą.
"Pokój jest bezcenny, a wojna nie ma zwycięzców"
Lai zwrócił uwagę, że Pekin określa sobotnie głosowanie jako wybór między "wojną a pokojem", aby wywrzeć wpływ na decyzję 23 mln wyborców i doprowadzić do powołania nowego rządu, który będzie "prochiński".
W ostatnich latach Chiny zwiększyły presję militarną na wyspę, wysyłając niemal codziennie w jej pobliże statki i samoloty wojskowe. W ubiegłym roku ponad 1,7 tys. chińskich samolotów wojskowych naruszyło tajwańską strefę identyfikacji obrony powietrznej.
Lai zapewnił jednocześnie, że będzie kontynuował "stabilną i pragmatyczną" politykę prezydent Caj i "zawsze będzie utrzymywał przyjazne podejście" do dialogu z Chinami.
Rusza wielka gra o Tajwan. Chiny wyprowadziły cios
- Nawet walcząc na froncie obrony naszych wartości przed autorytaryzmem, jesteśmy zdeterminowani chronić pokój i stabilność w Cieśninie Tajwańskiej - powiedział Lai. - Pokój jest bezcenny, a wojna nie ma zwycięzców - podkreślił.
Ministerstwo obrony Chin w oświadczeniu wydanym w środę, po dwudniowych konsultacjach z USA w Waszyngtonie, wezwały Stany Zjednoczone do przestrzegania "zasady jednych Chin" i zaprzestania zbrojenia Tajwanu. Chiny zwróciły się także do Stanów Zjednoczonych o ograniczenie rozmieszczenia wojsk i zaprzestania prowokacji na Morzu Południowochińskim.