Jak podała "Rzeczpospolita", Chiny nałożyły sankcje na pięć zachodnich firm branży obronnej. Decyzja ta jest reakcją na działania podjęte przez Departament Stanu USA, który w grudniu zatwierdził sprzedaż uzbrojenia i technologii o wartości 300 mln. dolarów dla Tajwanu. Chiny określiły te sankcje jako "odpowiedź na rażąco błędne działania podjęte przez USA" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pekin uważa Tajwan za zbuntowaną prowincję i twierdzi, że sprzedaż broni temu terytorium "poważnie szkodzi suwerenności i bezpieczeństwu Chin oraz podważa pokój i stabilność w Cieśninie Tajwańskiej".
"Rzeczpospolita" informuje, że sankcje zostały nałożone na firmy BAE Systems Land and Armament, Alliant Techsystems Operation, AeroVironment, ViaSat i Data Link Solitions. Chiny zamierzają zamrozić aktywa tych firm i zabronić obywatelom i organizacjom chińskim jakiejkolwiek współpracy z nimi, czy zaangażowania w ich działalność — wynika z danych podanych przez BBC, na które powołuje się "Rz".
Chiny zwiększają na Tajwan presję
Chiny uważają Tajwan za separatystyczną prowincję, która ma zostać włączona ponownie do Państwa Środka. Tymczasem nałożenie sankcji na te firmy to część strategii zwiększania presji na Tajwan przed wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi na wyspie 13 stycznia.
Wyniki tych wyborów mogą wpłynąć na relacje między wyspą a Chinami, zwłaszcza że kandydaci i partie, które otwarcie mówią o konieczności podkreślenia niepodległości Tajwanu, zdobywają na popularności. W swoim corocznym przemówieniu sylwestrowym prezydent Chin Xi Jinping podkreślił, że Tajwan "z pewnością zostanie ponownie zjednoczony".
Najnowszy sondaż ETtoday daje 38,9 proc. kandydatowi DPP Lai Ching-te, czyli obecnemu wiceprezydentowi, który prowadzi od początku kampanii wyborczej.
Wybory na Tajwanie różnią się od tych przeprowadzanych np. w Polsce czy Stanach Zjednoczonych. Wygrywa bowiem ten, który uzyska największą liczbę głosów w pierwszej turze, co oznacza, że nie trzeba mieć poparcia na poziomie 50 proc.