14 czerwca 2022 r., Warszawa. Przed budynkiem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji kilkadziesiąt osób z transparentami. Sporo kobiet i dzieci. Gdzieniegdzie kręci się policja.
"Zbieramy na chleb".
"Oddajcie nam nasze miejsca pracy"
"Maga chce pracować".
"Rząd pomaga, Maga upada".
Protestują pracownicy firmy Maga Foods – do niedawna anonimowego dla wielu producenta pakowanych sałatek, które są sprzedawane w najpopularniejszych sieciach handlowych. Dziś o Maga Foods jest głośno przez to, że firma została wpisana na listę sankcyjną prowadzoną przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Kamińskiego. Zdaniem wielu – wpisana niesłusznie.
Łańcuszek do oligarchy
Maga Foods ma siedzibę w podwarszawskich Dawidach, to średniej wielkości biznes – niespełna 200 pracowników, w tym blisko 100 z Ukrainy, niemal 60 mln zł przychodów rocznie. Działa na rynku od 1992 r. W 2017 r. jego właścicielem została Signature Foods Group z siedzibą w Holandii. Do 31 marca 2022 r. 78 proc. walorów Signature Foods Group należało do funduszu inwestycyjnego Pamplona. Pamplona z kolei to własność spółki Letter One.
I teraz dochodzimy do sedna: 26 proc. Letter One jest kontrolowane przez Michaiła Fridmana, rosyjskiego oligarchę objętego unijnymi sankcjami. Zdaniem polskich urzędników wniosek, że Fridman zarabia na działalności Maga Foods, był więc zasadny.
Szkopuł w tym, że 31 marca 2022 r. Signature Foods Group odkupiło wszystkie walory od Pamplony. W ten sposób uwolniło się od łańcuszka biznesowego prowadzącego do rosyjskiego oligarchy.
Decyzja bez odniesienia
25 kwietnia 2022 r. Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji wpisał kilkadziesiąt podmiotów na tzw. listę sankcyjną. To wykaz firm i osób, których działalność przekłada się na zyski rosyjskich bogaczy i – w związku z tym – którym działalność należy maksymalnie utrudnić. Możliwość prowadzenia wykazu dali ministrowi parlamentarzyści – ustawę uchwalono 13 kwietnia.
Trafienie na listę sankcyjną oznacza między innymi zablokowanie rachunków bankowych i uniemożliwienie prowadzenia jakichkolwiek transakcji. W uproszczeniu: nie można kupić towaru, nie można towaru sprzedać, nie ma jak zapłacić pensji pracownikom, nie jest się poważnie traktowanym w żadnym banku czy urzędzie.
Wspomnianego 25 kwietnia 2022 r. na listę sankcyjną trafiła też Maga Foods. Mariusz Kamiński w wydanej decyzji jako powód wskazał, że Maga Foods jest "pośrednio kontrolowany przez Michaiła Fridmana". W decyzji w ogóle nie odniesiono się do wykupienia udziałów należących do rosyjskiego oligarchy przez Holendrów.
Czy tej transakcji MSWiA nie zauważyło, czy uznało ją za pozorną? Tego nie wiadomo.
Czekanie na pocztę
Wiadomo za to, że Maga Foods nie składa broni. Już 27 kwietnia, czyli w dzień po ogłoszeniu decyzji (została ona przekazana do publicznej wiadomości dzień po wydaniu – czyli 25 kwietnia decyzję wydano, a 26 kwietnia publicznie ogłoszono), spółka złożyła wniosek o pilne usunięcie z listy sankcyjnej.
Procedura, którą przyjęli politycy, wygląda bowiem tak, że najpierw podmiot jest wpisywany na listę, a potem może wnioskować o jego usunięcie z tejże. Uznano, że pomoże to w uniknięciu pomyłek i wieloletnich procesów sądowych.
Piotr Pawiński, prezes Maga Foods, nie ukrywa, że liczył, iż ostateczna odpowiedź z ministerstwa nadejdzie szybko. Tym bardziej, że Maga Foods złożyła m.in. dokumenty z holenderskich urzędów, z których wynika, że do transakcji przejęcia udziałów od częściowo kontrolowanej przez Fridmana firmy rzeczywiście doszło.
Okazało się jednak, że urzędy działają powoli.
17 maja 2022 r. – czyli w trzy tygodnie po złożeniu wniosku o skreślenie z listy – Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji wysłało pocztą pismo do spółki. Przyszło dopiero 23 maja. W piśmie zaś jedynie polecono dostarczyć kopię umowy sprzedaży udziałów, tyle że poświadczoną za zgodność z oryginałem.
Maga Foods 25 maja dostarczyła i ten dokument, i kolejne. Od tego czasu nastała cisza.
Jestem mocno rozczarowany tempem pracy ministerstwa. Naszą sprawą zgodnie z przepisami należało zająć się "niezwłocznie". A minęło już niemal osiem tygodni. Zarazem minister ma czas na podejmowanie decyzji w innych sprawach – mówi Piotr Pawiński.
I dodaje, że nie interesuje go order pośmiertny, tylko załatwienie sprawy. – To absurd, że w czasach wielu narzędzi informatycznych, prostych doręczeń, jakiś urzędnik przybija pieczątkę, a pismo trafia do nas tydzień później – narzeka Pawiński.
Kulawy system
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, mówią jasno: przypadek Maga Foods skupia niczym w soczewce wiele niedoskonałości państwa. Nie chodzi bowiem o to, czy firma powinna znajdować się na liście sankcyjnej, czy nie (od oceny jest minister korzystający ze wsparcia służb specjalnych, a ostatecznie jego decyzję mogą zweryfikować sądy), lecz o to, że procedura związana z nałożeniem drakońskich wręcz ograniczeń na biznes powinna być ekspresowa na etapie po wydaniu decyzji.
– Czas na długie zastanawianie się nad decyzją był przed jej wydaniem. Gdy już unieruchomi się działalność gospodarczą, organ państwa powinien działać sprawnie – zauważa prof. Mariusz Bidziński, wykładowca na Uniwersytecie SWPS i szef departamentu prawa gospodarczego w kancelarii Chmaj i Partnerzy.
Trudne do pojęcia jest to, że minister wydał decyzję, po czym – wskutek wniosku wpisanego na listę podmiotu – prosi o dostarczenie istotnych w sprawie dokumentów. Przecież te dokumenty powinny być znane organowi przed wydaniem decyzji – dodaje prof. Bidziński.
Adwokat Radosław Płonka, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga i ekspert prawny BCC, mówi wprost: kuleje system.
– Kolejny raz widzimy, że w gardłowych sprawach, a taką bez wątpienia jest unieruchomienie sporej firmy, państwo powinno działać sprawnie, a nie działa – uważa mec. Płonka.
Jego zdaniem wprowadzono przepisy godzące w podstawowe prawa obywateli: zarówno przedsiębiorców, jak i zwykłych pracowników, którzy cierpią na kłopotach swoich pracodawców. Obowiązkiem państwa – jak wskazuje Radosław Płonka – było więc zadbanie także o gwarancje choćby w postaci szybkiego wyjaśniania wątpliwości, stałego kontaktu na linii urząd-przedsiębiorca.
– W przeciwnym razie sankcje, które miały być wymierzone w rosyjskich oligarchów, w praktyce wymierzone są w pracowników wpisanej na listę spółki, kontrahentów, którzy z dnia na dzień stracili partnera handlowego. Zakładam, że nie o to chodziło – konkluduje mec. Płonka.
Zadaliśmy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji pytania o to, dlaczego postępowanie w sprawie Maga Foods trwa tak długo, czy MSWiA podziela pogląd, że działa zbyt opieszale oraz czy decyzja o wpisie spółki na listę sankcyjną była właściwa. Otrzymaliśmy odpowiedź, która w zasadzie nie odnosi się bezpośrednio do żadnego z zadanych pytań:
"Informujemy, że minister spraw wewnętrznych i administracji jest uprawniony do wydawania decyzji w sprawach wpisu na listę oraz wykreślenia z niej, z urzędu lub na uzasadniony wniosek organów wymienionych w art. 3 ust. 3 ustawy o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego. W przypadku osób i podmiotów, które złożyły wniosek o ich wykreślenie z listy, a zostały na nią wpisane na wniosek tych organów, MSWiA dokonuje oceny dokumentów przekazanych w ramach prowadzonego postępowania we współpracy z tym organem. Szybkość zakończenia sprawy jest zależna od możliwości oceny dowodów dotyczących stanu faktycznego".
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski. Napisz do autora: patryk.slowik@grupawp.pl