To echa najnowszego raportu o sytuacji demograficznej Polski.. "Gazeta Wyborcza", pisząc o nim, stwierdza wprost: "najnowsze dane GUS pokazują, że jest tragedia". Dziennik zwraca uwagę, że choć przyzwyczailiśmy się, że w kraju mieszka 38 mln Polaków, to ta liczba jest już dawno nieaktualna. Na koniec ubiegłego roku doliczono się nas 37 mln 76 tys. obywateli. Rekordowe 38,6 mln Polaków zanotowano w 2000 r.
W 2022 r. urodziło się zaledwie 305 tys. dzieci, czyli o 26 tys. mniej niż rok wcześniej. "Odnotowany w 2022 r. spadek liczby urodzeń potwierdza, że Polska wkroczyła w okres kolejnego kryzysu demograficznego (który miał już przejściowo miejsce w latach 1997-2007), ale obecny prawdopodobnie może mieć charakter dłuższej tendencji" - napisał GUS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kryzys demograficzny. Winni politycy
Ekonomista Rafał Mundry uważa, że "winę za te dramatyczne dane ponoszą politycy, którzy nie przygotowali strategii demograficznej z prawdziwego zdarzenia". - Oczywiście formalnie taka strategia jest, ale jedynie na papierze - powiedział "Wyborczej".
W Polsce na każde 100 kobiet w wieku 15-49 lat przypada 126 urodzonych dzieci. GUS wylicza, że do zapewnienia stabilnego rozwoju demograficznego kraju, dzieci potrzeba co najmniej 210-215. Polki rodzą mniej dzieci i coraz później decydują się na macierzyństwo. Faza najwyższej płodności w statystykach przesunęła się z grupy 20-24 do grup 25-29 oraz 30-34 lat. Udział matek w wieku co najmniej 30 lat od 1990 r. podwoił się i sięga 55 proc. kobiet, które w ubiegłym roku urodziły dziecko.
Mniej nowo urodzonych dzieci to jeden problem. Drugi to wzrost liczby zgonów. W ubiegłym roku zmarło w kraju ponad 448 tys. osób. Główne powody to choroby układu krążenia i nowotwory. Łącznie odpowiadają one za niemal 60 proc. wszystkich zgonów.
Żyjemy coraz dłużej. Dobra i zła wiadomość
GUS zauważa jeden pozytywny trend - między 1960 a 2019 r. średnie trwanie życia mężczyzn wydłużyło się o 9 lat, a kobiet o 11 lat.
Wydłużenie się życia przy jednoczesnym spadku urodzeń spowoduje jednak, że będziemy mieli fatalną strukturę wieku - coraz mniej będzie rodaków w wieku produkcyjnym, a coraz więcej emerytów - alarmuje "Wyborcza".
Co to oznacza? W przyszłości "możemy zapomnieć o wydatkach na inwestycje, bo większość budżetu będzie szła na świadczenia dla emerytów".
- Malejąca liczba urodzeń wskazuje na jednoznaczną klęskę wszelkich działań w obszarze demograficznym, podejmowanych przez obecnie rządzących. 500 plus jako program demograficzny spaliło na panewce. Walka z in vitro i wszelkie inne ideologicznie motywowane działania w sferze rodzicielstwa dają żniwo niskiej liczby urodzeń - komentuje Marcin Wojewódka, były prezes ZUS, obecnie ekspert Pracodawców RP, w rozmowie z dziennikiem.