Plan był spektakularny – polegał na budowie nie hotelu czy dwóch, ale całego turystycznego miasteczka na kilkanaście tysięcy turystów. I to w wyjątkowym miejscu: pośrodku Mierzei Jamneńskiej. To okolice Mielna, gdzie jedynie wąski pas lądu oddziela Bałtyk od jeziora Jamno.
Cała inwestycja miała się nazywać Beach City, ostatecznie stanęło na Dune City. A spora część ludzi i tak mówi o "polskim Dubaju". Bo inwestor chciał zbudował całe to miasto na wydmie, ale i odważnie wkroczyć z mariną w głąb jeziora.
Odważna koncepcja spodobała się na świecie - projekt kilka lat temu wygrał główną nagrodę w prestiżowym konkursie Architectural Review Future Project Awards. Polscy architekci pokonali 250 konkurentów z całego świata.
Ale koncepcja nadal jest tylko projektem. Jak pisze Gazeta Wyborcza, przedstawiciele inwestora, norweskiej spółki Firmus Group nie chcieli odpowiedzieć na pytania o przyszłość projektu Dune City. Jak informują na stronie internetowej, projekt jest nadal w fazie planowania przestrzennego (master planu).
Projekt zakłada budowę hoteli (w tym wieżowców), apartamentowców, lokali usługowych, obiektów rekreacyjnych i sportowych, portu oraz mariny. Całość miałaby zająć 36 hektarów.
Firmus Group jest właścicielem ponad 200 ha terenów w rejonie Mielna. I buduje w tym mieście hotele, apartamentowce i inne obiekty. Ale Dune City pozostaje w sferze planów. Dlaczego?
Na przeszkodzie projektowi stoją przepisy. Na budowę przede wszystkim nie chce się zgodzić Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Prace nad projektem zaczęły się jeszcze w 2004 roku, ale od początku nie miał on błogosławieństwa władz. RDOŚ przypomina, że teren leży w obszarze chronionym – Koszalińskim Pasie Nadmorskim.
Pełno tam stanowisk przyrodniczych i gatunków podlegających ochronie. A brak pozwolenia nie jest dotyczy jednego projektu, ale całego obszaru Mierzei Jamneńskiej, czyli prawie 180 hektarów.