Chociaż rząd zaprezentował jedynie ogólne założenia swojego programu gospodarczego po pandemii, firmy zrzeszone w Związku Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) już policzyły ich wpływ na system podatkowy. Jak oceniają, wprowadzenie 9 proc. składki na ubezpieczenie zdrowotne w miejsce zryczałtowanej dla samozatrudnionych oraz brak możliwości odliczenia składki na zdrowie od podstawy opodatkowania podniosą im koszty pracownicze o ok. 3-3,5 proc.
Negatywne skutki tych zmian ma - według ABSL - odczuć ponad 44 proc. pracowników, a przy uwzględnieniu dodatków do ich wynagrodzeń – aż 57 proc. ogółu zatrudnionych w tym sektorze. Z czego 12,4 proc. to osoby na kontraktach B2B.
Pracodawcy: jeśli im nie zapłacimy, odejdą
W komentarzu przesłanym do mediów ABSL nie ukrywa, że po wejściu zmian w życie część osób z wysokimi kwalifikacjami podejmie nawet pracę w innych państwach lub przeniesie tam swoją działalność. Inni – ci najlepiej zarabiający - wystąpią z żądaniem podniesienia im wynagrodzeń, by zrekompensować sobie ubytki w dochodach.
"Wzrosną żądania płacowe w sektorze i oczekiwania rekompensaty strat wynikających z podniesienia podatków. Nastąpią zaburzenia lub wręcz destabilizacja operacji centrów nowoczesnych usług biznesowych mająca wpływ na decyzje inwestycyjne" – ostrzegają w oświadczeniu.
ABSL, do którego należą światowe koncerny, takie jak np. IBM, Amazon, AstraZeneca, Bosch czy Ikea, zatrudniają w Polsce łącznie ok. 350 tys. osób. Mediana zarobków początkującego juniora w tych firmach za ubiegły rok to 4325 zł, specjalisty - 5239 zł, team leadera - 10 523 zł, a menedżera - 17 619 zł.
Monika Fedorczuk, ekspertka rynku pracy w Konfederacji Lewiatan, uważa jednak, że jest zbyt wcześnie, by móc określić wpływ Polskiego Ładu na przyszłość pracowników. - Czekamy na konkrety w postaci ustaw i rozporządzeń – mówi.
Dodaje, że wśród pracodawców faktycznie jest obawa przed narastającą presją płacową ze strony najbardziej wykwalifikowanych pracowników, których zarobki przekraczają znacząco średnią krajową i sięgają 10 tys. zł brutto i więcej.
- Dla tych osób brak możliwości odpisu składki zdrowotnej od podstawy opodatkowania nie będzie równoważone przez tzw. ulgę dla klasy średniej (o ile taka wejdzie w życie w tym samym czasie). Nie będzie to również rekompensowane przez zwiększoną kwotę wolną od podatku – przypomina Fedorczuk.
– Pracodawcy mogą więc stanąć przed dylematem: zapłacić więcej albo ryzykować odejście dobrego pracownika, którego będzie trudno zastąpić – uważa nasza rozmówczyni.
Mowa tu przede wszystkim o informatykach, programistach, inżynierach, lekarzach, biotechnologach czy analitykach. Jeśli chodzi o branże, to obawy związane z reformą podatków zgłaszane są nie tylko ze strony sektora usług outsourcingowych, ale również banków oraz firm informatycznych.
- Należy pamiętać, że często podniesienie wynagrodzeń dla jednej z grup pracowników, niezależnie od powodu, pociąga za sobą wzrost oczekiwań płacowych wśród wszystkich grup zatrudnionych – podkreśla Fedorczuk.
Związkowcy: wraca normalność!
Zupełnie inaczej widzą to związki zawodowe. Rzecznik prasowy NSZZ "Solidarność", Marek Lewandowski uważa, że żadna eskalacja roszczeń płacowych nie nastąpi, przynajmniej nie ze strony większości pracowników, którzy skorzystają na podniesieniu kwoty wolnej od podatku do 30 tys. zł i podniesieniu progu podatkowego do kwoty 120 tys. zł.
– Te osoby na pewno nie wystąpią o podwyżki, ponieważ odczują poprawę w swoich domowych budżetach. Dzięki zmianom podatkowym zostanie im więcej pieniędzy w kieszeni – przypomina Lewandowski.
Dodaje, że ci, którzy mogą upomnieć się o podwyższenie wynagrodzeń, to głównie samozatrudnieni, którzy do tej pory płacili zryczałtowaną - zdaniem związkowca - niewspółmiernie niską do osiąganych dochodów składkę zdrowotną.
Według Marka Lewandowskiego większość pracowników pozytywnie odbiera zmiany zaproponowane przez rząd, gdyż do tej pory działa się "jawna niesprawiedliwość". - Cały Fundusz Ubezpieczeń Społecznych oraz budżet Narodowego Funduszu Zdrowia spoczywały na barkach etatowców. Teraz się to zmieni - podkreśla nasz rozmówca.
- Ci, którzy zarabiają więcej, a jest ich tylko ok. 10 proc. ogółu pracujących, dopłacą więcej, bo do tej pory płacili za mało - podsumowuje.
Eksperci: rok 2022 będzie ciekawy
Zdaniem Andrzeja Kubisiaka, zastępcy dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego, to, czy dobrze zarabiający Polacy upomną się o wyższe płace, w dużej mierze zależeć będzie od tego, w jakim otoczeniu gospodarczym znajdziemy się w przyszłym roku, kiedy zmiany te wejdą w życie.
- Bardzo ważny jest moment, w którym wprowadza się takie reformy podatkowe. Na pewno nie jest nim czas recesji – podkreśla ekspert.
Dodaje, że gdyby miał dar przewidywania przyszłości, założyłby scenariusz, w którym większość Polaków zaszczepi się przeciwko COVID-19 i kiedy przyjdzie czwarta fala zachorowań, będzie miała na tyle łagodny przebieg, że nie będzie już potrzeby wprowadzania istotnych restrykcji i ograniczeń w gospodarce.
Wówczas, bazując na konsensusie prognoz ekonomicznych, śmiało można będzie założyć, że PKB wzrośnie nam do końca roku do 4 proc., a w przyszłym roku nawet do 5 proc. - Gospodarka wróci na dawne tory sprzed pandemii pod względem popytu na pracę. Firmy odzyskają popyt na swoje usługi, zaczną szukać pracowników – prognozuje nasz rozmówca.
Przy utrzymującym się jednak niskim bezrobociu oraz kurczących się z powodu starzenia się społeczeństwa zasobach kadrowych, oznacza to istotny niedobór rąk do pracy. – Zakładam, że w takich warunkach w pierwszej kolejności nastąpi presja na poprawę warunków zatrudnienia, pójście w kierunku bezpiecznych form, takich jak umowy o pracę – uważa Kubisiak.
Polski Ład. Kto za niego zapłaci?
A co z tymi najlepiej zarabiającymi? Czy oni pójdą po podwyżki? - Na pewno przy części umów nastąpi renegocjacja warunków pod względem wysokości zarobków – uważa zastępca dyrektora PIE. Jednak, jak podkreśla nasz rozmówca, osoby samozatrudnione wcale nie muszą być zainteresowane przechodzeniem na etaty.
Jak policzyli eksperci PIE, uwzględniając już 9-proc. składkę liniową na zdrowie oraz zapowiadaną przez rząd specjalną ulgę podatkową dla klasy średniej, która będzie się należała tylko etatowcom, klin podatkowy dla samozatrudnionych nadal będzie niższy niż w przypadku etatowców, z mniejszą różnicą na korzyść tych pierwszych.
To, na co może wpłynąć - zdaniem PIE - reforma podatków od dochodów z pracy, to utrwalenie się inflacji. Osoby mniej zarabiające, którym w kieszeni zostanie po reformie trochę więcej pieniędzy, i tak wydadzą je na konsumpcję, a to z kolei spowoduje dalszy wzrost cen.
Również zdaniem Kazimierza Sedlaka, eksperta od wynagrodzeń oraz dyrektora w firmie Sedlak&Sedlak, sytuacja pracowników może być bardzo ciekawa.
- Tam, gdzie będzie brakowało pracowników, pracodawcy pewnie zdecydują się dać podwyżki. Natomiast w firmach, które już podniosły płace, kolejne podwyżki już pewnie tak szybko nie nastąpią - uważa ekspert.