W środę Pracodawcy RP wraz z ekspertami podatkowymi zorganizowali już drugie spotkanie z serii pt. "Proste podatki". Profesor Paweł Wojciechowski, główny ekonomista i wiceprezydent Pracodawców RP, zaprosił tym razem do dyskusji na temat klina podatkowego Tomasza Lasockiego, ekonomistę z Uniwersytetu Ekonomicznego oraz Sławomira Dudka, głównego ekonomistę FOR i byłego wieloletniego wysokiej rangi urzędnika w Ministerstwie Finansów.
Tomasz Lasocki zaczął swoje wystąpienie od tego, że za pensjami pracowników etatowych skrywa się dosłownie gąszcz różnych przepisów. Składki – te społeczne oraz zdrowotna, oraz te na różnego rodzaje fundusze, obliczane są na podstawie wielu ustaw i rozporządzeń. Każda inaczej.
Jest przy tym też mnóstwo wyjątków i włączeń. Przykładowo, duchowni nie płacą składki na Fundusz Pracy, bo nie jest im potrzebny zasiłek dla bezrobotnych. Podobnie nie odprowadza się za nich daniny na Fundusz Solidarnościowy, który miał pierwotnie służyć do wspierania osób niepełnosprawnych, a dziś służy on głównie do wypłacania 13. emerytury. Takich przykładów jest mnóstwo.
Żadnych funduszy, większy podatek dochodowy
Zdaniem Lasockiego, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych czy Fundusz Pracy powinny być zlikwidowane, a składki przeniesione do podatku dochodowego. To uprościłoby liczenie wynagrodzeń.
Do podatku dochodowego powinna być również wliczona składka zdrowotna, która żadnym ubezpieczeniem nie jest. – Polski Ład uwidocznił tylko podatkowy charakter tej składki. To nie jest żadne ubezpieczenie, które przyniesie pracownikowi w przyszłości korzyść w postaci świadczeń, tak jak np. składka emerytalna – podał przykład ekonomista.
Według Lasockiego składki ubezpieczeniowe (czyli: wypadkowa, rentowa czy emerytalna) są dla pracowników najważniejsze, bo idą za nimi konkretne świadczenia, a dla państwa – podatki.
W wynagrodzeniach powinny być więc uwzględnione tylko te dwie pozycje, tak by podatnicy byli w stanie sami szybko policzyć, ile pieniędzy z pensji zostanie im potrącone przy wypłacie, a pracodawcy – by móc oszacować, ile będzie ich kosztowało zatrudnienie pracownika.
Do tego jednak potrzebna jest też jednolita podstawa naliczania danin, gdyż dziś każdy podatek i składkę nalicza się inaczej.
Żadnych ulg, świadczenia wypłaci ZUS
Z kolei Sławomir Dudek udowadnia, że nawet składka zdrowotna, która dla wszystkich osób pracujących na etacie wynosi dziś 9 proc. (tyle samo będzie wynosiła po Polskim Ładzie, ale nie będzie można już jej części odpisać od podatku), nie jest - przez skomplikowany system podatkowy - wcale dla wszystkich liniowa, gdyż niektórzy płacą jej więcej, a niektórzy mniej.
Chodzi o to, że z powodu m.in. różnych ulg podatkowych i odliczeń efektywne podatki różnią się od stawek krańcowych, czyli tych, które zapisane są w przepisach podatkowych.
Zdaniem głównego ekonomisty FOR, rozbudowany i zawikłany system ulg podatkowych jest dla podatników skomplikowany, a będzie jeszcze gorzej. W jego ocenie ulga dla klasy średniej, która miała złagodzić fakt, że pracownicy nie będą mogli odpisać już składki zdrowotnej od podatku, może być trudna do policzenia.
Ulga ta to skomplikowany algorytm, który różni się wzorami w zależności od przedziału osiąganych dochodów. Zdaniem eksperta podatkowego –może on sprawiać trudności nie tylko zwykłym podatnikom, ale również księgowym, którzy będą musiały uwzględnić go przy obliczaniu co miesiąc zaliczek na podatek dochodowy od wynagrodzeń.
- Zamiast tych wszystkich systemowych ulg podatkowych, chyba dużo lepiej byłoby, gdyby ZUS dystrybuował pomoc w postaci konkretnych świadczeń do tych, którzy ich faktycznie potrzebują – podsumował ekonomista FOR.