"Obsługa naziemna przedstawiła mi dwie opcje: umieścić instrument w luku bagażowym pod pokładem lub zostać w Wilnie, nie wykazując żadnego zrozumienia dla wartości skrzypiec" - napisał Janusz Wawrowski za pośrednictwem Facebooka.
Problemem były drogocenne skrzypce, które artysta chciał wnieść na pokład samolotu - czytamy na fly4free.pl. Wawrowski relacjonował, że nie spotkał się ze zrozumieniem i nie przyjęto jego tłumaczenia, iż nigdy nie miał takich problemów wcześniej. Co ciekawe, do Wilna, gdzie koncertował w Litewskiej Filharmonii Narodowej wraz z Litewską Narodową Orkiestrą Symfoniczną, przyleciał tymi samymi liniami - PLL LOT-em.
Instrument miał wymagany rozmiar
Skrzypce, które chciał wnieść na pokład Janusz Wawrowski, miały regulaminowy rozmiar oraz wagę - czytamy na fly4free.pl. Mimo wszystko pracownica nie zezwoliła na wniesienie instrumentu na pokład.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na moje tłumaczenie, że to instrument za kilkanaście milionów złotych powiedziała, że jej to nie interesuje. Powiedziałem, że ten instrument w luku bagażowym na pewno ulegnie zniszczeniu, a ona na to, że "zobaczymy" - opowiada Wawrowski, cytowany przez Radio Poznań.
Skrzypce, o których mowa, zostały zakupione przez Polskę w 2018 r. z okazji setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Stradivarius "Polonia" z 1685 r. jest jedynym instrumentem tej klasy w naszym kraju. Na co dzień przechowywane są w Zamku Królewskim w Warszawie, a Janusz Wawrowski jest ich jedynym użytkownikiem. Wartość rynkowa skrzypiec wynosi 5 mln euro - czytamy.
Bilet przepadł
W tej sytuacji Janusz Wawrowski nie mógł polecieć feralnym lotem, więc bilet lotniczy wart 2 tys. zł przepadł. Na lotnisku zaproponowano artyście kolejny lot za pięć godzin, ale nie otrzymał gwarancji, że następnym razem uda mu się wnieść skrzypce na pokład.
Ze względu na niekomfortową sytuację, Wawrowski postanowił zorganizować podróż do Warszawy we własnym zakresie - wrócił autokarem po ośmiu godzinach podróży.
LOT odniósł się do zdarzenia
Serwis fly4free.pl poprosił PLL LOT o komentarz w sprawie zaistniałego zajścia. Redakcja otrzymała taką odpowiedź:
W tym konkretnym przypadku mało doświadczony pracownik firmy handlingowej, obsługującej PLL LOT, podjął błędną decyzję na podstawie faktu, że futerał ze skrzypcami nie zmieścił się w tzw. przymiarze bagażowym. Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Dokonamy zwrotu za niewykorzystaną część biletu oraz dołożymy wszelkich starań, aby tego typu sytuacje nie miały miejsca w przyszłości - czytamy.
W odpowiedzi na stanowisko w sprawie przewoźnik napisał, że "PLL LOT stale współpracuje z wieloma orkiestrami i filharmoniami i pomaga im w przewozie różnych instrumentów" - czytamy na fly4free.pl.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.