Z danych GUS-u wynika, że inflacja we wrześniu wyniosła 5,8 proc. Tak wysokiego wskaźnika nie było od 20 lat, do tego rośnie z miesiąca na miesiąc. Przebicie kolejnych granic drożyzny to czysta formalność.
Jak już pisaliśmy w money.pl, w tym roku inflacja nie zacznie spadać i może dobić nawet do poziomu 7 proc. W tym samym czasie mocno w górę idą wynagrodzenia. Zgodnie z najbardziej aktualnym odczytem GUS-u z sierpnia tego roku, przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 5 843,75 zł. Oznacza to wzrost w porównaniu z zeszłym rokiem o 9,5 proc.
Oczywiście dla Kowalskiego informacja, że za wzrostem cen idą też jeszcze wyższe zarobki, wydaje się być całkiem dobrą. Rzecz jednak w tym, że to zaczyna nakręcać spiralę płacowo-cenową.
Najkrócej rzecz ujmując, gospodarka zaczyna wpadać w pułapkę. Ciągle rosnący ceny w sklepach powodują większą presję pracowników na podwyżki, a wyższe płace zaczynają przekładać się na kolejne wzrosty cen.
Presja płacowa
Wszystko dlatego, że koszty pracy rosną, zatem producenci dzielą się nimi z konsumentami, którzy muszą płacić więcej i więcej. W których branżach ta presja płacowa jest teraz najsilniejsza?
- Przemysł, budownictwo, logistyka i handel. Tam jest najwięcej wakatów. Problemem jest też fakt, że chodzi o pracowników niewyspecjalizowanych. Podwyżki dla takich masowych pracowników np. produkcji oznaczają, że trzeba je pomnożyć przez liczbę zatrudnionych. To powoduje dużo wyższe koszty produkcji - mówi money.pl Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Na razie 12-13 proc. firm deklaruje chęć podwyższania wynagrodzeń, to się jednak bardzo szybko może zmienić. Wtedy walka o pracowników przełoży się na silną presję płacową. Dlatego, zdaniem naszego rozmówcy, nie mamy jeszcze do czynienia z klasyczną spiralą cenowo-płacową.
Jego zdaniem na razie inflacja nie jest jeszcze napędzana wyższymi płacami. Obecnie głównie pompują ją ceny gazu, prądu, paliwa i żywności. Natomiast spirala może pojawić się w przyszłym roku. Polacy zobaczą wyraźnie wzrost cen i będą chcieli zarabiać więcej.
Efekt samonapędzający się
- Firmy mają już zamknięte budżety kadrowe za ten rok, ale w przyszłym roku walka czysto płacowa o pracownika może się nakręcić. To ryzyko jest bardzo realne. Spirala płacowo-cenowa to efekt samonapędzający się i trudno go przerwać - mówi Kubisiak.
Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, przekonuje jednak, że mechanizm już wystartował. Jego zdaniem za wyższą inflację już teraz odpowiada presja płacowa.
- Pracownicy, widząc inflację na poziomie 6 proc., chcą podwyżki o 10 proc. Ten mechanizm utrwali się na lata. Wchodzimy w spiralę i trudno będzie z tego wyjść. Pomóc może interwencja Rady Polityki Pieniężnej. Jednak decyzji o podwyżce stóp procentowych ciągle nie ma, choć robią to wszyscy nasi sąsiedzi - mówi Mordasewicz.
Rzeczywiście, takiej decyzji jeszcze nie podjęto, choć oprocentowanie kredytów mogło we wrześniu drastycznie wzrosnąć. Mocniej niż można było zakładać. Przeciw była jednak większość członków Rady Polityki Pieniężnej.
Dzietność i stopy procentowe
Byli prezesi NBP również krytykują politykę pieniężną banku. "Po prawie sześciu latach kadencji sytuacja zmieniła się dramatycznie" - tak recenzują dokonania RPP pod rządami prezesa Adama Glapińskiego. Wskazują, że brak działań skierowanych na obniżkę inflacji byłby złamaniem Konstytucji.
Mordasewicz zwraca uwagę na jeszcze jeden problem.
- Jestem pesymistą jeśli chodzi o inflację, bo rąk do pracy nadal będzie brakować. Spirala cenowo-płacowa będzie się mocno nakręcać. Wiemy też, że nie sprawdziły się pomysły rządu na dzietność i w kolejnych latach będzie gorzej. Dlatego potrzebujemy spójnej polityki migracyjnej, by z tego wyjść - podsumowuje Mordasewicz.
Ceny gazu znów w górę. Prezes PGNiG: to nieuniknione
Nie da się oszacować, w jakiej części spirala płacowo-cenowa odpowiadać będzie za rosnącą inflację. Jedno jest jednak pewne - efekt ten utrwala inflację i obniża konkurencyjność polskich firm.
Tarcze dosypały pieniędzy
- Za kosztami pracy nie nadąża wydajność. Przedsiębiorcy mogą po prostu nie wytrzymać rosnącej presji płacowej. To kolejny efekt działania omawianej spirali - dodaje Mordasewicz.
Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej, zauważa, że spirala płacowo-cenowa tylko wtedy się kręci, gdy rośnie ilość pieniądza w obiegu.
- Tarcze podsypały pieniędzy gospodarce. Widzimy też, że zadziałał pewien efekt psychologiczny. Ludzie już wyraźnie widzą wyższe ceny. Inflacja nie ma też jak wyhamować, bo rosną ceny prądu, paliw i w ślad za nimi wszystkich towarów. Dlatego pracownicy będą żądali większych wynagrodzeń - mówi prof. Noga.
Jak dodaje, znaleźliśmy się teraz w trudnej sytuacji. - Spirala płacowo-cenowa będzie się mocno kręciła, choć skończyło się podsypywanie pieniędzy. Niestety taki efekt może nam towarzyszyć przez lata. To może utrwalić inflację na wysokim poziomie i koszty życia nadal będą rosły - podsumowuje były członek RPP.