We wtorek NBP rozesłał komunikat, w którym prezes NBP Adam Glapiński "w odpowiedzi na pytania PAP" dokonuje wyliczeń, ile będą kosztować propozycje wyborcze PiS i PO.
Zdaniem Dariusza Ćwiklaka z "Newsweek Polska" "prezes NBP okleił elewację NBP żenującym bannerem, ale postanowił, że to za mały dowód podległości wobec PiS i kazał rozesłać taki komunikat".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mikołaj Raczyński: projekcje NBP to makulatura
Jak twierdzi Ćwiklak, na pierwszy rzut oka w tych wyliczeniach widać błędy. I tak refundacja leków proponowana przez PiS nie kosztuje nic, bo "jest finansowana przez NFZ". Z kolei refundację zwolnień "już da się policzyć, bo to propozycja PO".
Podobnego zdania jest Mikołaj Raczyński, analityk finansowy z Portu. "I wy mówicie, że przesadzam, jak twierdzę, że projekcje NBP to makulatura" – stwierdza.
"Czy to już jest Narodowy Bank Prawa i Sprawiedliwości?" – pyta z kolei Tomasz Setta z Rada Tok FM.
NBP przyznaje, że polscy politycy mają wpływ na inflację
Wpływ propozycji zgłoszonych przez PiS w kampanii wyborczej na inflację CPI wyniesie 0,1 p.p. w 2024 r. i 0,3 p.p. 2025 r. Propozycje PO to z kolei odpowiednio 0,3 i 0,8 p.p. wyższa inflacja – oświadczył we wtorek prezes NBP Adam Glapiński, cytowany w komunikacie NBP.
Jak stwierdził, te wyliczenia to "rzetelna" reakcja na "publicznie przedstawiony szereg demagogicznych pseudowyliczeń" przez członków RPP "wysłanych do RPP przez opozycję".
Tymczasem na budynku centrali NBP od paru dni widać baner, na którym widnieje napis, że "obciążanie NBP i rządu winą za wysoką inflację wpisuje się w narrację Kremla". Tymczasem inflacja w Polsce to wina agresji rosyjskiej na Ukrainę i pandemii.
Jak skomentował dla money.pl Daniel Kostecki z CMC Markets Polska, samo wydarzenie z wywieszeniem baneru jest "niedorzeczne i szokujące" i ciężko sobie wyobrazić, by podobne hasła zawisły na budynkach amerykańskiej Rezerwy Federalnej czy Europejskiego Banku Centralnego.