Według Pawła Podstawki, prezesa Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj, problem importu dużych ilości mięsa drobiowego i jaj z Ukrainy pojawił się jesienią zeszłego roku.
- W czerwcu UE zniosła kontyngenty na mięso i jaja z Ukrainy. W efekcie nasz rynek został dosłownie "zalany" mięsem drobiowym i jajami produkowanym za naszą wschodnią granicą. Problem w tym, że tamtejsi producenci nie muszą przestrzegać norm jakościowych i dobrostanu zwierząt nałożonych na producentów unijnych. W efekcie mogą produkować żywność zdecydowanie taniej niż my – ocenia Podstawka.
Ukraińskie mięso z Cypru
Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Rady Drobiarstwa-Izby Gospodarczej, a zarazem wiceprzewodniczący Europejskiego Stowarzyszenia Producentów, Importerów i Eksporterów Mięsa Drobiowego (AVEC) uważa, że skali importu drobiu i jaj z Ukrainy do UE nie można już lekceważyć.
Jeżeli chodzi o import mięsa drobiowego, to większość ze 163 tys. ton, jakie wjechało do UE z Ukrainy w ubiegłym roku, pochodzi z jednej firmy zarejestrowanej na Cyprze. Od czerwca, co miesiąc wjeżdżało do UE 700 tirów wyładowanych mięsem. Część trafiła do Holandii, w której ta firma ma swoje zakłady i po przepakowaniu rozeszła się po UE w cenach dla nas nieosiągalnych, wręcz dumpingowych. W efekcie mamy w sklepach pierś kurczaka po 13-14 zł, gdy nasz producent nie ma co myśleć o opłacalności, jeżeli cena będzie poniżej 19 zł – dodał Goszczyński.
Według danych przytoczonych przez wiceprzewodniczącego AVEC, po nowym roku import mięsa drobiowego z Ukrainy utrzymuje się na wysokim poziomie. W ciągu pierwszych ośmiu tygodni 2023 roku z Ukrainy do UE sprowadzono 32,3 tysiąca ton mięsa drobiowego (wzrost o 94 proc. rok/roku).
W opinii Goszczyńskiego, ze względu na rosnące wymagania dotyczące np. dobrostanu zwierząt, jakości pasz, czy ograniczeń w stosowaniu antybiotyków, żaden producent drobiu w UE nie jest w stanie konkurować pod względem cenowym z mięsem przywożonymi zza wschodniej granicy UE.
- Proszę mi wierzyć, że nie jest to tylko zmartwienie polskich producentów, choć my, mając do tej pory pozycję lidera na rynku unijnym, mamy bardzo dużo do stracenia. W tej chwili przewodniczącym AVEC jest Holender i tamtejsi producenci także uważają, że ze względów politycznych, nie ma obecnie mowy o uczciwych zasadach gry – podkreśla Goszczyński.
Podobnego zdania jest prezes Podstawka, który skupia się na sytuacji rynku jaj.
- W ciągu pierwszych ośmiu tygodni tego roku import jaj do UE z Ukrainy wyniósł 4 457 ton, co oznacza wzrost o 1370 procent w porównaniu z pierwszymi 8 tygodniami 2022 r. W ramach tej kategorii najwięcej przywieziono świeżych jaj, bo 3 137 ton, co oznacza wzrost o 2 580 procent. W styczniu tego roku sprowadzono do UE 2573 tony jaj, co oznacza wzrost o 1 446 procent w porównaniu ze styczniem ub. roku. Jeżeli weźmiemy pod uwagę nawet 4-6 groszy różnicy na jajku, to łatwo sobie wyobrazić, o jakich kwotach mówimy - wylicza Podstawka.
Polscy drobiarze postulują wprowadzenie w przypadku importowanego mięsa i jaj podobnego mechanizmu, jakiego rolnicy oczekują od polskiego ministerstwa rolnictwa w przypadku importowanego zboża.
- Nie mamy nic przeciwko pomaganiu Ukrainie. Rozumiemy ich problemy i potrzeby. Jednak musimy także zadbać o własne bezpieczeństwo żywnościowe, bo ono nie jest dane raz na zawsze, a przykład rynku mięsa wieprzowego pokazuje, że odbudowanie potencjału trwa w czasie i kosztuje. Musimy też pamiętać, że jednym z głównych źródeł eksportu Polski jest nasza branża, a utracone rynki niezwykle trudno odzyskać. Dlatego uważamy, że polskie władze powinny przygotować mechanizm pozwalający na przewóz przynajmniej części importu z Ukrainy do państw trzecich w taki sposób, by nie naruszał on uporządkowanego rynku europejskiego – kończy Podstawka.