Jeśli jesteś szefem, Devon może być Twoim najgorszym koszmarem - komentuje serwis Fortune. Ten młody inżynier oprogramowania zatrudniony w Google przyznaje, że pracuje zaledwie godzinę dziennie, świetnie przy tym zarabiając. Firma płaci mu przy tym za pracę w pełnym wymiarze. Programista twierdzi, że jego przełożeni w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pensja za "nicnierobienie"
Devon to pseudonim, którego serwis Fortune użył w celu ochrony prywatności bohatera swojego artykułu. Programista twierdzi, że zaczyna tydzień od napisania "przyzwoitego" kawałka kodu i wysłania go do swojego menedżera. To pozwala mu prześlizgnąć się przez resztę tygodnia. Mówi, że zazwyczaj wstaje około 9:00, bierze prysznic, je śniadanie, a następnie pracuje do 11:00 lub do południa. Potem zaczyna pracować nad swoim start-upem i robi to do 21:00 lub 22:00.
Devon zalicza się do tysięcy pracowników technologicznych, którym - jak sami przyznają - płacą za "nicnierobienie". Na początku pandemii firmy takie jak Meta, Google i Salesforce "zatrudniały pracowników wyprzedzając popyt" - powiedział dziennikowi "The Wall Street Journal" Vijay Govindarajan z Tuck School of Business w Dartmouth w stanie New Hampshire.
Tendencję tę nazwano penningiem. Polega ona na tym, że firmy "na potęgę" zatrudniały pracowników przed - jak się spodziewano - dłuższym okresem wzrostu. Składały więc lukratywne oferty na niepotrzebne stanowiska. Wielu pracowników czekało na zadania, które nigdy nie nadeszły.
Stereotypowy pracownik z pokolenia Z
Dokładnie to samo wydarzyło się w Google - twierdzi Devon, który deklaruje, że zarabia 150 tys. dolarów rocznie. - Szefowie po prostu wykupywali wszystkich, których mogli, aby nie przeszli do innej firmy - mówi.
Jak czytamy, Devon jest przykładem stereotypowego przedstawiciela pokolenia Z, który w pracy daje z siebie minimum, oszczędzając energię na rozwój swojej pasji. "W jego przypadku oznacza to czerpanie przyjemności z przestojów i rejestrowanie pełnego, ośmiogodzinnego dnia pracy w firmie, którą buduje wraz z innym znajomym z branży technologicznej" - tłumaczy "Fortune".
Zatrudniając się w Google, Devon wiedział, że nie będzie pracował zbyt ciężko. Jak twierdzi, zarabiając ponad 2 tys. dol. na tydzień, pracował "prawdopodobnie poniżej dwóch godzin" dziennie i rzadko chodził do biura (co było obowiązkowe). Nie tyle ociągał się, ile ostrożnie zaniżał tempo swojej pracy.
Tryb pracy możliwy tylko w Google
- Gdybym chciał pracować długo, byłbym w startupie - mówi. - Większość ludzi wybiera Google ze względu na równowagę między życiem zawodowym a prywatnym oraz bonusy - dodaje.
Kodeks Google wymaga, aby pracownicy pracowali w pełnym wymiarze godzin, a prywatne projekty, które nie prowadzą do konfliktu interesów, zostawiali na czas po pracy. Devon twierdzi jednak, że nikt nie zauważa jego pięciogodzinnych tygodni pracy, ponieważ jest w stanie napisać wystarczająco dużo w krótkich seriach, aby uniknąć bliższej kontroli. Gdyby ktoś zaczął cokolwiek podejrzewać, prześle "zachomikowaną" linijkę kodu, zachowując się tak, jakby pracował nad nim przez cały tydzień.
Devon przyznaje, że jego sposób życia "na 100 procent nie byłby odpowiedni w start-upie" z mniejszą liczbą osób w kadrze zarządzającej. - Mam szczęście, że jestem w miejscu, w którym się znajduję - mówi. - Gdybym został zwolniony, nadal miałbym dość pieniędzy, aby płacić za czynsz przez około rok - twierdzi.