W sobotę o godzinie 14 rozpocznie się kolejny protest przedsiębiorców, który organizuje Paweł Tanajno. Poprzedni - w ubiegłą sobotę - zakończył się użyciem gazu łzawiącego i siły przeciwko protestującym. Zgromadzenie było nielegalne – przekonywała stołeczna policja.
Czy tym razem Paweł Tanajno jest w stanie zagwarantować uczestnikom, że nie dojdzie do przepychanek i wypisywania mandatów? - Mogę powiedzieć, że jest to w stu procentach legalna akcja i policja nie będzie miała prawa do interwencji. Tyle prawo, a jak będzie? Czy pani może powiedzieć, czy żyjemy w demokracji czy w dyktaturze? – Paweł Tanajno w charakterystyczny dla siebie sposób odpowiada na pytanie o bezpieczeństwo uczestników.
Zapewnia, że tym razem protestujący "nie dadzą się łatwo spacyfikować". We wpisie na Facebooku przekonuje, że będzie to "demonstracja hybrydowa, pierwsza taka w historii Polski". - Zbieramy się w różnych miejscach w okolicy Placu Defilad. Nie będzie czoła demonstracji. Będziemy chodzić, wsiadać do aut, odjeżdżać, może układać znaczki krzyża. Nie chcę za dużo zdradzać – mówi Paweł Tanajno.
On sam nie będzie szedł na czele, ale kierować akcją będzie za pośrednictwem… relacji live na Facebooku. "Zrobimy manewry godne XXI wieku" – zapowiada.
- Trzeba demonstrować i walczyć o prawa obywatelskie. Walczymy nie tylko o prawa przedsiębiorców, ale o prawo do życia w demokratycznym państwie. Dotychczasowe wystąpienia były tylko zapalnikiem do dalszej walki – wyjaśnia.
Tanajno: protest jest legalny
Dopytuję, z czego wywodzi przekonanie o tym, że sobotnia manifestacja jest zgodna z prawem i jako taka nie zostanie rozwiązana przez policję.
- Ludzie wciąż pytają, czy mamy zezwolenie na manifestację. Zezwolenia skończyły się w 1989 r., ale ludzie wciąż mentalnie tkwią w komunie i myślą, że na wszystko trzeba mieć zgodę. Przestaliśmy sobie wyobrażać, że jakaś czynność w państwie może się odbyć bez zgody. To pokazuje, jak ważna jest walka o wolność – mówi rozemocjonowany.
Zapewnia, że dokonał zgłoszenia do ratusza. - I jest jeszcze ciekawiej niż tydzień temu. Wtedy Trzaskowski wysłał do nas pismo, w którym użył stwierdzenia, że odmawia rejestracji, a sąd uznał, że to nie jest decyzja administracyjna – opisuje swoje działania Tanajno. – W tym tygodniu w piśmie nie było żadnego słowa "odmawiam", "wyrażam zgodę", "nie rejestruję". Zostałem tylko poinformowany, że jest stan epidemiologiczny i nie wolno organizować zgromadzeń.
Sprawie przyjrzał się Sąd Okręgowy w Warszawie, który - jak relacjonuje kandydat na prezydenta - w piątek 22 maja miał wydać decyzję, że pismo nie spełnia warunków określonych przez Kodeks postępowania administracyjnego i nie jest decyzją administracyjną.
- Sąd określił to jako bezczynność organu. A ustawa o zgromadzeniach mówi, że w razie bezczynności organu demonstracja jest zgodna z prawem – wyjaśnia Paweł Tanajno.
W sobotę okaże się, czy pokrywa się to z interpretacją policji, czy też będzie powtórka z wydarzeń 16 maja. Wówczas w trakcie przepychanek policja użyła gazu pieprzowego, co wywołało popłoch i panikę. Kilka osób z krzykiem opuszczało miejsce zgromadzenia, inni byli prowadzeni za rękę, ponieważ nic nie widzieli, jeszcze inni kładli się na chodniku. Zapanował chaos. Wiele osób ucierpiało do tego stopnia, że Plac Zamkowy opuszczali w karetkach. Wśród poszkodowanych byli także policjanci oraz przedstawiciele mediów. Relacjonowaliśmy te wydarzenia w money.pl.
- Nie odpuścimy tego, co się stało w zeszłą sobotę. Idziemy z tym do prokuratury – zapowiada kandydat na prezydenta.
Kamiński: udział w nielegalnych zgromadzeniach - nieodpowiedzialny
Zupełnie inne zdanie na ten temat ma jednak minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. - Nie możemy pozwolić, by kluczowy element ograniczenia pandemii uległ poluzowaniu - powiedział na piątkowej konferencji prasowej odnosząc się do protestów przedsiębiorców. Polityk PiS bardzo krytycznie odniósł się do zeszłotygodniowych wydarzeń. - Policjanci spotykają się z agresją, znieważaniem, próbami fizycznego uniemożliwiania czynności służbowych. To jest niedopuszczalne i sprzeczne z prawem - ocenił szef MSWiA.
Dodał, że "udział w nielegalnych zgromadzeniach jest działaniem nieodpowiedzialnym". - W wielu krajach europejskich trwa dyskusja kiedy i w jaki sposób poluzować zakazy gromadzenia się. Bardzo dokładnie analizujemy argumenty za i przeciw. Proszę, aby podchodzić do tych spraw poważnie - tłumaczył Kamiński. Jednocześnie zapewnił, że "nie dojdzie do ograniczenia praw obywatelskich".
Swoją opinię dorzucił też minister zdrowia Łukasz Szumowski. - Duże imprezy i zgromadzenia są miejscem, gdzie może dochodzić do zakażeń. Często osoby chore na COVID-19 nie są tego świadome - stwierdził Łukasz Szumowski. Polityk przekonywał, że "wszyscy chcieliby, aby Polska jak najszybciej wróciła do normalności, dlatego utrzymanie epidemii w ryzach jest w interesie nas wszystkich".
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl