Przekop Mierzei Wiślanej sprawił, że stan drogi wojewódzkiej nr 501, która biegnie od Gdańska do Krynicy Morskiej, drastycznie się pogorszył. Ciężki sprzęt dowożący np. materiały budowlane na gigainwestycję – każdy o wadze kilkudziesięciu ton – w zasadzie dokonał żywota już i tak bardzo "zmęczonej" trasy.
Nawierzchnia od dłuższego czasu jest w fatalnej kondycji. Łatanie poszczególnych dziur nie pomaga, bo zaraz pojawiają się nowe. Przekop jeszcze bardziej pogorszył sytuację – mówi money.pl pani Monika, która oferuje noclegi w Krynicy Morskiej.
Jesienią 2022 r. na zlecenie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego zaczęła się modernizacja ruchliwej trasy. Na trzech kilkusetmetrowych odcinkach wprowadzono ruch wahadłowy, przez co kierowcy – głównie wściekli turyści – stanęli w gigantycznych korkach.
Ku rozpaczy lokalnych przedsiębiorców sytuacja szybko się nie poprawi. Drogowcy mają skończyć prace... jesienią 2024 r. A to optymistyczny scenariusz, który zakłada, że nie dojdzie do opóźnień.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kiedyś kwadrans. Teraz 2,5 godziny
Zwężenia na DW 501 sprawiły, że samochody utknęły w bardzo uciążliwych zatorach – relacjonował 3 maja TVN24. Kierowcy musieli spędzić w korkach ponad trzy godziny, by wydostać się z Mierzei Wiślanej. Potwierdzają to lokalni przedsiębiorcy, z którymi skontaktował się money.pl.
Jechałem w środę z Krynicy Morskiej do Skowronek. To była masakra. Dystans, który normalnie jestem w stanie pokonać w kwadrans, zajął mi 2,5 godziny – mówi nam Adam Kujawa, który wzdłuż drogi wojewódzkiej nr 501 prowadzi dwie działalności. Jedna z nich mieści się tuż przed przekopem, akurat na wysokości zawężenia.
Przedsiębiorcę trzeciomajowe korki słono kosztowały. Starał się dowieźć towar, ale nie dość, że stracił czas, to jeszcze pieniądze. Tkwienie w korku kosztuje, zwłaszcza gdy trzeba chłodzić wnętrze pojazdu. Inna sprawa to fakt, że towar zamiast na ladzie, był uwięziony w drodze.
Problem przedsiębiorców i turystów nie skończy się ani w tym, ani w następnym sezonie letnim. Dlaczego tak długo? Prace podzielono na etapy. Właśnie po to, by powodowały jak najmniejsze utrudnienia.
Problem polega jednak na tym, że droga wojewódzka jest jedyną, która biegnie wzdłuż Mierzei. Nie ma alternatywy, którą wykonawca – firma Budimex – mogłaby poprowadzić objazd.
"Nie ma mowy o przerwaniu prac"
Przedsiębiorcy pytają, czy remont da radę przerwać na sezon letni. Na to nie ma szans – słyszymy od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, czyli inwestora modernizacji.
– Prace muszą być wykonane jak najszybciej, bo tego wymaga rozliczenie z dofinansowania z Polskiego Ładu. Nie ma więc mowy o przerwaniu ich na wakacje, czy inne dni wolne – odpowiada na pytania money.pl Michał Piotrowski, rzecznik prasowy UMWP.
Dla okolicznych przedsiębiorców najdotkliwsza jest frustracja turystów.
Turyści uciekają z Mierzei Wiślanej
W długi weekend klienci anulowali nam 10 rezerwacji. Nie wytrzymali. Powiedzieli, że zamiast stać w takim korku, wolą wracać do domu. Bardzo się boimy tego, co będzie w sezonie letnim. Jeżeli klienci dowiedzą się, że są takie zatory, to zrezygnują z Mierzei Wiślanej i wybiorą np. Półwysep Helski czy wyjazd nad jezioro – mówi pani Monika.
Branża turystyczna obawia się, że korki będą dla nich nawet dotkliwsze niż pandemia COVID-19. I nie jest to histeria. – Nasi stali klienci przyjeżdżają z Warszawy i okolic. Powiedzieli, że następnym razem wybiorą Międzyzdroje czy Kołobrzeg. Jest dalej, ale czasowo na ten moment wychodzi podobnie – opowiada Adam Kujawa.
Podobne deklaracje ze strony turystów usłyszała pani Monika. – Klienci byli zadowoleni z noclegu, plaży i samej miejscowości, ale powiedzieli, że do Krynicy wrócą dopiero po zakończeniu remontu. I trudno się dziwić. Ludzie jeżdżą z dziećmi, które na długie godziny są uwięzione w autach. Bez toalety w pobliżu – mówi przedstawicielka krynickiej branży noclegowej.
Korki na drodze przez Mierzeję nie tylko w długie weekendy
Dramat branży turystycznej i gastronomicznej potęguje fakt, że gigantyczne korki tworzą się nie tylko w długi weekend. Kierowcy mieli problemy także tydzień przed majówką, co potwierdza money.pl pan Krzysztof, który do Krynicy jechał z rodzinnego Gdańska.
– Specjalnie pojechaliśmy na Mierzeję przed majówką, żeby uniknąć tego armagedonu. Nie udało się. Mimo tego, że wyruszyliśmy wcześnie, bo ok. 9.30, to i tak straciliśmy ponad godzinę – mówi nasz rozmówca.
Kierowca dodaje, że był świadkiem bardzo niebezpiecznej sytuacji. Remontowane odcinki (obecnie trzy) mają długość kilkuset metrów każdy. W dni wolne – poza wybranymi godzinami – ruch sterowany jest sygnalizacją świetlną. Groźnie robi się wtedy, gdy na sygnale jedzie karetka.
– Już miałem przejeżdżać, ale na szczęście w porę usłyszałem, że zbliża się ambulans. Gdybym wjechał, to nie wiem, co by się stało. Jechałem "fiacikiem" 500. W życiu z rowu bym nie wyjechał – relacjonuje pan Krzysztof.
Inwestor: szybciej się nie da
Przebudowa drogi Gdańsk – Krynica Morska pochłonie 94 mln zł. Z tego ponad 60 mln zł stanowi dofinansowanie z rządowego "Funduszu Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych".
– Jedyne, co możemy zrobić, to wprowadzać takie działania ułatwiające, jak ręczne sterowanie ruchem na newralgicznych odcinkach – dodaje Piotrowski. Ale i to nie jest w stanie zapewnić płynnego ruchu.
Zaznaczmy, że pracownicy wykonawcy przepuszczali auta 28 i 29 kwietnia, a także 3 maja. Każdorazowo sterowali ruchem przez pięć godzin. Okazało się jednak, że to nie wystarczy. Owszem, jest możliwość, by prace przyśpieszyć. Ale to by wymagało całkowitego zamknięcia trasy, co jednak w tym przypadku doprowadziłoby do jeszcze większego dramatu.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl