Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Marcin Mrowiec
Marcin Mrowiec
|
aktualizacja

Przestańmy w końcu udawać, że 800 plus to udany program [OPINIA]

220
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Program wsparcia rodzin stał się elementem politycznej licytacji. Nic dziwnego, że żadna partia nie jest gotowa go poważnie zreformować. Eksperci, którzy zajmują się polityką społeczną, nie powinni jednak tego stanu rzeczy akceptować - pisze w opinii dla money.pl Marcin Mrowiec.

Przestańmy w końcu udawać, że 800 plus to udany program [OPINIA]
Marcin Mrowiec krytykuje program 800 plus (East News, Eryk Stawinski)

Opinia dr Marcina Mrowca, głównego ekonomisty Grant Thornton, powstała w ramach projektu #RingEkonomiczny money.pl. To format dyskusji na ważne, ale kontrowersyjne tematy społeczne i ekonomiczne. W siódmej edycji Ringu dyskutujemy o zasadach przyznawania świadczenia 800 plus, w szczególności dla imigrantów. Równolegle z tekstem Mrowca publikujemy opinię dr hab. Pawła Kubickiego i dr Zofii Szwedy-Lewandowskiej z Katedry Polityki Społecznej Szkoły Głównej Handlowej, a także artykuł dr Piotra Lewandowskiego, prezesa Instytutu Badań Strukturalnych. Punktem wyjścia do debaty była sonda na temat zmian w 800 plus wśród szerokiego grona ekonomistów.

Niniejszy tekst stanowi polemikę z poglądami wyrażonymi przez dr Zofię Szwedę-Lewandowską oraz dr. hab. Pawła Kubickiego w artykule, który ukazał się tydzień temu w money.pl. Dla komfortu Czytelników - aby nie musieli sięgać do tekstu oryginalnego - streszczam bądź szeroko cytuję wypowiedzi szanownych autorów, a następnie przedstawiam moje argumenty i tezy polemiczne.

Odnosząc się do programu 800+, autorzy zauważają, że:

  1. Wprowadzając program 500+ w 2015 r. zamrożono wcześniejsze zasiłki rodzinne z pomocy społecznej, co powoduje, że de facto nie mają one dziś znaczenia. Brak integracji 800+ z resztą systemu "sprawia, że dla obecnego 800+ nie ma realnej alternatywy", "jest to jedyny działający mechanizm wsparcia rodzin", zaś "wskutek wysokich kosztów tego programu, nie wdrożono bardziej złożonych programów pronatalistycznych";
  2. "program 500 plus miał być mechanizmem pozytywnie wpływającym na dzietność i sytuację demograficzną kraju, co nie do końca się udało. Wzrost urodzeń był umiarkowany i krótkotrwały - widoczny jedynie wkrótce po wprowadzeniu świadczenia";
  3. mamy sytuację niskiej dzietności i szybko starzejącą się populację, "ale jednocześnie z wyraźnym skokiem jakości życia rodzin wielodzietnych i całkiem dobrym zabezpieczeniem podstawowych potrzeb wszystkich dzieci, przy braku negatywnych konsekwencji dla rynku pracy".

Z częścią z tych tez wypada się zgodzić. Faktem jest, że wspomniane zasiłki przestały mieć znaczenie, faktem pozostaje, że 800 plus nie jest zintegrowany z pozostałymi instrumentami wsparcia finansowego rodzin i w pewnym sensie zablokował wprowadzenie bardziej wyrafinowanych działań.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Uszczelnienie 800+. Wiceministra: "Uczciwe będzie sprawdzenie"

Z tego wszystkiego nie należy jednak wyciągać wniosku, że "nie ma realnej alternatywy dla 800 plus". Rzeczywiście nie przedstawili jej politycy – ale moim zdaniem należy taką alternatywę opracować i widziałbym w tym szczególną rolę naukowców zajmujących się polityką społeczną. Mogliby oni zaproponować kierunki zmian zgodne z teorią, doświadczeniem innych krajów oraz – nie unikniemy tego – własnymi przekonaniami. Przeliczenie różnych wariantów musiałoby zostać dokonane przez odpowiednie ministerstwa ze względu na to, że ani ekonomiści rynkowi, ani akademiccy nie dysponują danymi odpowiedniej granularności dla takich obliczeń. Na końcu procesu mielibyśmy oparty o dane pogląd na temat tego, ile kosztuje jaka polityka, jak ją przeprowadzać efektywnie – bo program 800 plus jest przykładem na nieefektywność i marnotrawstwo publicznego "grosza".

Państwo musi dostrzegać ciężar wychowania dzieci

Jeśli chodzi o kierunki działań, które w moim przekonaniu należy podjąć, określiłem je w pierwszym tekście w ramach niniejszej dyskusji. Proponuję:

  1. zacząć od skonsolidowania istniejących instrumentów w jeden spójny system,
  2. określić celowane sposoby wsparcia rodzin wielodzietnych tak, by ich wsparcie osiągać niższym kosztem niż obecnie,
  3. wbudować w system podatkowy mechanizmy bazujące na założeniu, że podstawą utrzymania rodziny jest praca rodziców (a nie dotacje), ale państwo rozpoznaje ciężary związane z wychowaniem dzieci i równocześnie premiuje dzietność w ramach systemu emerytalnego.

Bardziej szczegółowo, sugeruję, aby wprowadzić zauważalne w skali budżetu domowego odliczenia od podstawy opodatkowania na każdego członka rodziny oraz możliwość bezpośredniego (przed opodatkowaniem) transferu części przychodów dzieci na rzecz emerytury rodziców. Alternatywą dla tego ostatniego pomysłu byłby niższy wiek emerytalny dla kobiet za każde urodzone dziecko.

Takie podejście z jednej strony wysyłałoby jasny sygnał, że trzeba samemu zapracować (co wobec najniższego w historii i prawie najniższego w UE bezrobocia jest dziś łatwiejsze niż kiedykolwiek w ostatnich kilkudziesięciu latach), a pomoc państwa polegałaby na zmniejszeniu obciążeń podatkowych. Z drugiej strony takie podejście ograniczałoby biurokrację i możliwości nadużyć. Na argument, że niektórzy nie mieliby z czego odliczyć, odpowiadam w ten sposób: można wprowadzić "ujemny podatek dochodowy". Obecnie na niskich stopniach drabiny zarobków często nie opłaca się podejmować legalnej pracy, bo utrata dochodów ze świadczeń jest większa niż ich przyrost z tytułu zatrudnienia. Odpowiedzią na to jest właśnie "ujemny podatek PIT"; został on zastosowany wiele lat temu np. na Słowacji i przyniósł bardzo pozytywne rezultaty.

Stwierdzenie, iż "program 500 plus miał być mechanizmem pozytywnie wpływającym na dzietność i sytuację demograficzną kraju, co nie do końca się udało", powinno zostać wyróżnione jako ekonomiczny eufemizm roku. Mamy program, którego zasadniczym deklarowanym celem była poprawa wskaźnika dzietności – tymczasem ten wskaźnik jest obecnie jednym z najniższych w krajach OECD, a więc cel zupełnie nie został osiągnięty. A jednocześnie skumulowany koszt tego programu do końca tego roku sięgnie 400 mld złotych. To walnie przyczyniło się do potężnego wzrostu zadłużenia państwa, co już teraz generuje potężne koszty obsługi długu i ryzyko dla finansów publicznych na przyszłość.

Co więcej, program 500 plus zainfekował myślenie całej klasy politycznej w kategoriach rozdawnictwa. Przypomnijmy, że świadczenie początkowo miało zachęcać do posiadania drugiego i kolejnych dzieci, później zostało rozciągnięte na pierwsze dziecko, a następnie zostało częścią licytacji politycznej "kto da więcej i szybciej". W rezultacie urosło do 800 plus, rozdawanego wszystkim bez rozróżnienia na potrzebujących go i niepotrzebujących, obywateli czy cudzoziemców.

Częścią tej licytacji były ostatnie wybory parlamentarne, gdzie – zgodnie z licznikiem obietnic wyborczych - każda z większych partii obiecywała ponad 100 mld zł dodatkowych wydatków rocznie, a niektóre partie nawet ponad 200 mld zł. Pokłosiem tego myślenia było tak zwane "babciowe" (program "Aktywny rodzic"), wdrożone bez żadnych konsultacji społecznych, a obciążające budżet państwa kwotą prawie 10 mld zł rocznie. W moim przekonaniu nie można programu 800+ bagatelizować, należy mówić o jego potężnych kosztach, braku zamierzonego efektu i konieczności jego racjonalizacji. Muszą to robić ekonomiści – bo politycy boją się w ogóle zbliżać do tego tematu.

Możemy ściągnąć imigrantów z... Europy Zachodniej

Tezy autorów nawiązujące do wątku demograficzno-imigracyjnego:

  1. "Polska z perspektywy Afryki czy Azji jest bogatym krajem UE z chłonnym rynkiem pracy", "racjonalna polityka ekonomiczna powinna koncentrować się na tym, jak zintegrować cudzoziemców, a nie jak ich powstrzymywać przed przyjazdem do Polski"
  2. "Dyskutujmy zatem nie o tym, czy cudzoziemcy będą przyjeżdżać do Polski, ale o tym, jak będą sobie radzić i ewentualnie kto będzie przyjeżdżał",
  3. "Istotne są działania zachęcające do pozostania w naszym kraju osób, które z różnych przyczyn zdecydowały się tu osiedlić i wychowywać dzieci. Równość w dostępie do świadczeń dla obcokrajowców mieszkających w Polsce może być taką zachętą".

Rzeczywiście jest tak, że z punktu widzenia Afryki czy Azji kraje europejskie, w tym także coraz wyraźniej Polska, są krajami bogatymi, z chłonnymi rynkami pracy. Rzeczywiście jest tak, że na jakąś formę programów imigracyjnych i asymilacyjnych zmuszeni będziemy się zdecydować. Jeśli schowamy głowę w piasek i pozwolimy, żeby to się "samo zadziało", bez naszego wpływu, to prawdopodobnie będzie miało masę negatywnych konsekwencji.

Jednak z faktu, że wiele osób z Afryki i Azji chciałby do nas przyjechać, wcale nie musi płynąć wniosek, że powinniśmy przyjmować każdego. Niekoniecznie też powinniśmy się skupiać na tych kierunkach imigracji – może okazać się, że nawet w Europie Zachodniej jest wystarczająca ilość osób gotowych przenieść się do nas, ceniąc spokój na ulicach i niewygórowane koszty życia. Gdyby do tego dołożyć najprostszy (a nie najbardziej skomplikowany w UE, jak jest teraz) system podatkowy i nieinwazyjną ideologicznie szkołę, mogłoby się okazać, że nie musimy aż tak szeroko otwierać drzwi na Afrykę czy Azję.

Należy wysłać jasny sygnał

Jest wiele krajów prowadzących od dekad politykę imigracyjną i asymilacyjną, a jedną z kluczowych zasad, które stosują, jest określenie, jakiego rodzaju imigrantów sobie życzą. Generalnie chodzi o przyciągnięcie ludzi, którzy będą wnosić wkład w gospodarkę, a nie przyjadą z nastawieniem, że im się coś należy (np. świadczenia od momentu przyjazdu). W tym kontekście decyzja o powiązaniu świadczeń na dzieci z faktem pracy w Polsce nie powinna być postrzegana w kategoriach moralnych - autorzy mówią o "podkopywaniu solidarności społecznej i karmieniu ksenofobii". Trzeba zrozumieć intuicje wyborców, że - po pierwsze - nie stać nas na rozdawnictwo publicznych pieniędzy dla każdego, kto stawi się w naszych granicach ze swoimi dziećmi, bo tych pieniędzy coraz bardziej brakuje na szkolnictwo czy policję i - po drugie - że wsparcie powinno być rodzajem ulgi podatkowej, a nie bezwarunkowego świadczenia.

Oprócz tego, że przyniesie to wymierne oszczędności dla budżetu, to do potencjalnych imigrantów wysyła sygnał, że Polska nie jest krajem, gdzie można przyjechać i dostać coś za nic. Najpierw trzeba coś wnieść, a w ramach rozliczenia można uwzględnić fakt posiadania i wychowywania dzieci. Myślę, że to właściwy sygnał, zaś obserwacja długofalowych skutków "polityki łatwych zasiłków" w krajach Zachodu jest chyba wystarczająco przekonywująca, aby nie chcieć iść ich ścieżką.

Autorem opinii jest dr Marcin Mrowiec, główny ekonomista Grant Thornton, minister gospodarki w Gospodarczym Gabinecie Cieni BCC. Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(220)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Maci9
15 godz. temu
Polacy mają wiele powodów, dla których nie chcą posiadać w przyszłości dzieci. Zresztą coraz wyraźniej ten brak dostrzec można także we wskaźniku urodzeń (TFR). Ten w naszym kraju wyniósł w ub.r. szacunkowo jedynie 1,11 i jest to najgorszy wynik w całej Europie.
Lolo M.
8 godz. temu
Bida i nedza Polski sanacyjnej marzy się elitom to też socjal który jest standardem w cywilizowanych obywatelskich państw u nas okazuje się luksusem
Polo
10 godz. temu
Kolejny, który nie zrozumiał po co wprowadzono 500+ (800+)... Tak naprawdę było wielkie wpompowanie kasy w gospodarkę ... Dlatego nie było nawet kryterium dochodowego... Dzięki temu oraz inwestycjom publicznym przeszlismy kryzys suchą stopą. Co robią Amerykanie jak mają kryzys? POMPUJĄ w gospodarkę kasę pod jakąkolwiek przykrywką...
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Piotrr
16 godz. temu
Miliony ludzi w tym kraju pasożytuje na ciężko pracujących ludziach którym zabiera się coraz więcej żeby ich utrzymać ,maja dostęp do edukacji ,leczenia zasiłków setki tysięcy ludzi pracuje za granicą a ich rodziny utrzymuje Polski podatnik ,kiedy to się skończy żeby spłacać kredyt ,płacić składki muszę pracować po 200 godzin przez co wchodzę w kolejny próg podatkowy i tak na prawdę mam mniej w kieszeni ,CO MAM ROBIĆ?????mam już tego dość
Stop
15 godz. temu
Kto mi odda za 2 dzieci wychowane i wykształcone. Tyle mi NiE dało państwo: rocznie ok.20 tys.(Wliczając wyprawki, ferie, komputery etc.) x 18 lat to około 350 tysięcy.
kuka
14 godz. temu
Największym sukcesem programu 500+ jest zmiana mentalności polskiego społeczeństwa. Dawniej ludzie wstydzili się wyciągać rękę po cudze, a cnotą było żyć z owoców własnej pracy. Teraz gawiedź nie wstydzi się wołać "mnie się należy", a ci którzy żyją z własnej pracy są uważani za frajerów.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (220)
Zdziwiony
7 min. temu
Ja to się dziwię że tu ktokolwiek się rodzi
Elżbieta
24 min. temu
Jak w Polsce maja się rodzić dzieci, jeśli większość młodych Polaków wyjechalo z tego kraju? Przebywając na zachodzie trochę czasu za nic ty nie wrócą. Zarobki kilka razy większe, a ceny nie wszystkich produktów, ale większości niższe. Polska staje się krajem ludzi starych, powoli wymiera.
Rodziny nie c...
30 min. temu
Jestem osobą już w starszym wieku i mogę powiedzieć, że wcale się nie dziwię, że młodzi nie chcą rodzić dzieci. Gdybym ja była młoda w tym systemie, w tym czasie i miałaby rodzić dzieci, to też bym tego nie chciała robić. Tu nie chodzi o koszty utrzymania dzieci, bo gdy się pracuje i otrzymuje się godzinę zarobki oraz gdy jest się zdrowym to spokojnie by się je utrzymało beż rządowej pomocy. Niestety po transformacji zrobiono wszystko by rozwój kraju i jego pokoleń zachamować. Chyba Ci wszyscy naukowcy, którzy podpowiadali jak to zrobić się pomylili i teraz nie wiedzą jak te ich pomysły odwrócić. Zniszczono zakłady pracy a więc stały dochód utrzymujący rodzinę. Zafundowano teraz życie na kredyt, bez bezpieczeństwa finansowego tj wynagrodzeń z pracy, którą można stracić z dnia na dzień i zostać z kredytem na mieszkanie. Wynajem to nie 100 zł. Schrzaniono system. Zrobiono go by szybciej powstały grupy nowobogackich. Reszta się nie liczyła.
abc rozsadku
31 min. temu
Teraz dowiadujemy się, francuski macaron lubuje się w antykach i to tych po przeróbce( zorientowani wiedzą o jaką przeróbkę chodzi). Czy rafalek warszawska odmiana francuskiego macaronu też ma zainteresowania tymi po przeróbce?
Niszczenie do...
46 min. temu
Pomyłka. Nie niższy wiek emerytalny no ma dużo dzieci, tylko mniejsza ilość pracy np minimum 10 lat. Kobieta po menopauzie nie rodzi, a nawet gdyby urodziła w wieku np 45 lat , to 10 lat pracy może wypracować. Oczywiście do emerytury można doliczyć jej lata pracy nad wychowaniem dzieci. Choć szczerze, to pierwsze dziecko jest wychowywane ale gdy są już następne, to pierwsze dziecko często uczy te młodsze, ono , biegiem lat pomaga wychowywać młodsze rodzeństwo i pomaga rodzicom. Taka jest brutalna prawda. Rodziny wielodzietne nie zawsze są biedne. Jak rodzice nie piją, nie ćpają, nie balują, to żyją normalnie. Fakt jest taki, że w PRL gdy pracowali þo na swe dzieci dostawali pomoc z zakładów pracy. Teraz tego nie ma, bo żaden prywaciaż zatrudniający rodzica takiej rodziny tego nie da. Po transformacji ustrojowej, to zastało przeżucone na budżet, do MOPS, ulgi itd. W tym systemie rodzice nie muszą pracować, bo wszystko dostają do państwa.
...
Następna strona