Oszuści grasują na rynku usług budowlano-remontowych od dawna i są coraz skuteczniejsi, o czym niedawno pisaliśmy w money.pl. Chodzi np. o sytuację, gdy ekipa bierze zaliczkę i zapada się pod ziemię, albo prace wykona - delikatnie mówiąc - nieumiejętnie.
Historie poszkodowanych przez nieuczciwych wykonawców mogą i powinny być przestrogą dla planujących remont "na szybko", bez poświęcania sprawie szczególnej uwagi.
Ofiary oszustów radzą, aby zachować jak najdalej posuniętą ostrożność przy spisywaniu umowy z usługodawcą. Gorzej, gdy "mleko już się rozlało". Co wtedy?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Znikający wykonawcy remontów
W styczniu 2020 r. pani Anna zdecydowała się na remont swojego mieszkania w jednej z dzielnic Warszawy. - Panowie zaczęli pracę we dwóch, później działał już tylko jeden z nich. Wszystko było ustalone, kupiłam wszystkie rzeczy, których potrzebował - mówi w rozmowie z money.pl. W miarę upływu czasu wykonawca zaczął dzwonić i informować o kolejnych dodatkowych kosztach.
A to, że podłoga do zdjęcia, a to, że sufit jest z rakotwórczego materiału. Wszystko zepsuli. Mój znajomy, który przez lata pracował w nieruchomościach, uświadomił mi, że niemal każda rzecz jest zrobiona nie tak. Próba wyegzekwowania poprawek nic nie dała. Facet zniknął - wspomina poszkodowana.
Mimo początkowych zamiarów przystąpienia do batalii sądowej ostatecznie pani Anna zrezygnowała z tego pomysłu. Pytana o powody tłumaczy, że poszła za radą znajomych.
- Powiedzieli mi, że to będzie trwało lata i będę się męczyć. Uznałam, że raz w życiu komuś się trafia taka strata, a potem jest mądrzejszy. Odpuściłam - mówi. Dodaje, że na współpracy z pseudospecjalistą od wykończeń straciła około 40 tys. zł.
- To była pierwsza i jedyna taka sytuacja w moim życiu. Później korzystałam już z wykonawców poleconych - zaznacza nasza rozmówczyni. Na oszusta trafiła na jednym z portali ogłoszeniowych.
Kontrola nadzoru budowlanego
Mówiąc nam, co zrobiłaby inaczej, gdyby mogła cofnąć czas, pani Anna bez chwili namysłu wskazuje na skorzystanie z usług inspektora nadzoru budowlanego. - To kosztuje parę tysięcy złotych, ale fachowiec przychodzi, ocenia wykonanie i klient ma spokojną głowę. Do tego trzeba zabezpieczyć się w umowie przed rzeczami typu niedotrzymanie terminu, zdarzenia losowe. Korzystajmy też ze sprawdzonych, poleconych osób - radzi.
W przeciwieństwie do pani Anny, remontująca mieszkanie w podwarszawskim Słominie pani Martyna poszła do sądu z zamiarem odzyskania straconych wskutek oszustwa pieniędzy. Jej sprawa ciągnie się od stycznia bieżącego roku. - Deweloper cały czas twierdzi, że zwróci koszty naprawy, ale przeciąga to w czasie i wymaga kolejnych dokumentów - przekazała nam w krótkiej wiadomości.
Kobieta w październiku 2022 r. wprowadziła się do świeżo wykończonego, piętrowego mieszkania, ale w styczniu 2023 r. odkryła zacieki na ścianach w kilku pomieszczeniach. Początkowo wydawało się, że to wina uszkodzonej pralki, znajdującej się w łazience na piętrze. "Ekipa osuszająca pracowała cztery tygodnie bez większego efektu" - wspomina pani Martyna we wpisie w mediach społecznościowych. Ostatecznie okazało się, że źródłem wycieku było pęknięcie rury kanalizacyjnej.
"Zrujnowali mi życiowy dorobek"
"Przez pół roku zalewałam się ściekami z górnej łazienki. Cały parter zalany, ściany musiały być zdrapane do tynku, podłoga nawiercana w 10 miejscach i następnie wymieniona (gres i parkiet dębowy), kuchnia demontowana, tapeta zdzierana, a pod nią grzyb. Jeden wielki syf! Jedyne co firma zaproponowała to naprawa dziurawej rury. Zero słowa przepraszam, zero pokory" - tłumaczy.
Firma, która prowadziła prace - jak czytamy - "miga się od wypłacenia pieniędzy i podważa udokumentowane koszty remontu". "Tych nerwów i nieprzespanych nocy nikt mi nie odda. Zrujnowali mi dom, spełnienie moich marzeń, cały życiowy dorobek" - podkreśla z rozgoryczeniem pani Martyna.
Z jednego mieszkania zrobili trzy. Prawo mówi jasno
Prawnicy radzą
Co zrobić w takiej czy podobnej sytuacji? Eksperci wyjaśniają w rozmowie z money.pl, że po tym, jak wpadliśmy w pułapkę, możemy dochodzić swoich praw na drodze cywilnej i karnej. - Mamy wiele możliwości - uspokaja adwokat Alicja Gradowska z kancelarii GC Adwokaci.
Przed zakończeniem wykonywania robót można wskazać przepis Kodeksu cywilnego, zgodnie z którym "jeżeli przyjmujący zamówienie opóźnia się z rozpoczęciem lub wykończeniem dzieła tak dalece, że nie jest prawdopodobne, żeby zdołał je ukończyć w czasie umówionym, zamawiający może bez wyznaczenia terminu dodatkowego od umowy odstąpić jeszcze przed upływem terminu do wykonania dzieła" - wskazuje Gradowska.
Innym często stosowanym przepisem jest ten, w myśl którego "jeżeli przyjmujący zamówienie wykonuje dzieło w sposób wadliwy albo sprzeczny z umową, zamawiający może wezwać go do zmiany sposobu wykonania i wyznaczyć mu w tym celu odpowiedni termin. Po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu zamawiający może od umowy odstąpić albo powierzyć poprawienie lub dalsze wykonanie dzieła innej osobie na koszt i niebezpieczeństwo przyjmującego zamówienie". Czyli tego, który robotę zawalił.
Jeśli wykonawca zakończył roboty, ale zostały one wykonane wadliwie, stosujemy przepisy o rękojmi za wady (jeżeli rzecz sprzedana ma wadę, kupujący może żądać wymiany rzeczy na wolną od wad albo usunięcia wady - przyp. red.) oraz o gwarancji, jeśli została ona udzielona - wyjaśnia Gradowska.
W większości umów uwzględnione są kary umowne, mające zastosowanie, gdy wykonawca nie wykona umowy prawidłowo. To forma odszkodowania dla zlecającego. - Zlecający może także dochodzić odszkodowania za szkody, jakie poniósł w związku z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem umowy przez wykonawcę - ocenia prawnik.
Ważnym krokiem jest dokonanie analizy posiadanych dokumentów, w szczególności umowy zawartej z wykonawcą. Należy dokładnie ustalić, co dokładnie zostało zlecone i czy zostało to prawidłowo wykonane. W większości przypadków w kolejnym etapie konieczne jest wezwanie wykonawcy listem poleconym do prawidłowego wykonania umowy. Często jednak taki list spotyka się z brakiem odpowiedzi lub odmową.
Jeśli z kolei wykonawca nie chce dobrowolnie zwrócić pieniędzy w postaci zaliczki za niewykonane prace czy koszty wykonania zastępczego, możemy zdecydować się na wejście na drogę sądową z powództwem o zapłatę.
Zapłaty dochodzonej kwoty można żądać przed właściwym sądem rejonowym lub okręgowym (w zależności od wartości przedmiotu sporu) albo w ramach elektronicznego postępowania upominawczego. Sporządzając pozew pamiętać należy, że to na powodzie (zlecającym) spoczywa ciężar udowodnienia swoich racji. To powód musi wykazać, że faktycznie wykonawca jest mu winny określoną kwotę oraz że powód dopełnił wszystkich prawnych formalności ze swojej strony. Twierdzenia powoda powinny zostać poparte stosownymi dowodami. Mogą to być dokumenty, zeznania świadków lub opinia biegłego - wyjaśnia Gradowska.
Tyle w kwestii przepisów Kodeksu cywilnego. W kontekście prawa karnego ścieżka działania jest podobna. Najpierw należy złożyć do policji lub prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. - Kluczowe jest wykazanie domniemanemu sprawcy, że swoim zachowaniem wyczerpał wszystkie znamiona określonego typu czynu zabronionego, a ciężar dowodu spoczywa na oskarżycielu - zwraca uwagę prawnik, dr Marcin Chowaniec.
Jeżeli dowody będą wystarczające do postawienia wykonawcy zarzutu, pokrzywdzony będzie uprawniony do uzyskania statusu oskarżyciela posiłkowego. - Warto o to zadbać, składając odpowiednie oświadczenie. Mając taki status, korzysta się z praw strony postępowania, co umożliwia aktywny udział w całym procesie - wyjaśnia ekspert.
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl