O sprawie informuje poniedziałkowy „Puls Biznesu”. Kontrole mają na celu ochronić Czechy przed ptasią grypą, która pojawiła się nad Wisłą. Ogniska wirusa wykryto w Wielkopolsce oraz na Lubelszczyźnie. Czesi natomiast nie widzieli tej choroby od 2017 roku. Dziennik przypomina, że pod nóż trafiło wtedy prawie 100 tys. kur.
- Ponieważ krajom, z którymi graniczymy, nie udało się zwalczyć ASF, jest bardzo prawdopodobne, że choroba pojawi się także u nas. Być może jest to tylko kwestia czasu - uważa Miroslav Toman, czeski minister rolnictwa, cytowany przez „PB”.
Jesteśmy unijnym liderem, jeżeli chodzi o produkcję mięsa drobiowego. Wytwarzamy go ponad 2,5 mln ton rocznie, z czego np. w 2018 roku zagranicę wysłaliśmy 1,6 mln ton. Trzy czwarte z tego trafia do krajów Unii Europejskiej.
Czechy są jednym z głównych rynków zbytu dla polskiego drobiu, tam trafia ok. 80 tys. ton mięsa. Dlatego też decyzja naszych sąsiadów może zaboleć producentów z Polski.
Ptasia grypa w Polsce. Zamykane rynki warte miliony
Praga nie jest jedynym krajem, który decyduje się na ograniczenie importu mięsa z Polski. Na ten sam krok zdecydowały się władze m.in. Białorusi, Hongkongu, Azerbejdżanu, Filipin, Japonii, Singapuru, Tajwanu, Wietnamu oraz RPA.
Polscy hodowcy walczą również z afrykańskim pomorem świń (ASF), o czym nie omieszkał przypomnieć czeski premier. Ogniska ASF w listopadzie 2019 roku pojawiły niedaleko czeskiej granicy - w odległości mniej, niż 70 km. Czesi w zeszłym roku pozbyli się ASF - jako pierwszy kraj na świecie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl