Od uwolnienia się spod jarzma Francji w 1960 r., mieszkańcy Nigru przeżyli już cztery zamachy stanu. Piąty wydaje się formalnością po tym, jak w nocy ze środy na czwartek (26 na 27 lipca) wojskowi z "Narodowej Rady Ochrony Ojczyzny" odsunęli od władzy i uwięzili prezydenta Mohameda Bazouma.
Francuska agencja AFP podała w piątek, że przywódcą junty ogłoszony został generał Abdourahamane Tchiani. To dowódca straży prezydenckiej, która w środę uwięziła w pałacu prezydenta Bazouma. Wojskowy w telewizyjnym oświadczeniu uzasadniał, że powodem puczu jest "pogorszenie się sytuacji bezpieczeństwa" w kraju zagrożonym ze strony dżihadystów.
Tchiani dowodzi strażą prezydencką od 12 lat. Mianował go na to stanowisko poprzednik Bazouma - przez Mahamadou Issoufo, który rządził w Nigrze od 2011 do 2021 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zachód traci wpływy w Afryce
Kolejny zamach stanu w afrykańskim kraju, który zamieszkuje ok. 25 mln osób, zdaniem zagranicznych mediów to "hiobowe wieści" dla Zachodu. Rosja coraz mocniej rozpycha się w Afryce, a wiele tamtejszych krajów - ze względu na kolonialną przeszłość - nie pała sympatią do Europy i USA.
Pekin i Moskwa od dłuższego czasu intensywnie poszerza swoje wpływy na bogatym m.in. w surowce energetyczne i diamenty kontynencie. Jak pisaliśmy w money.pl, sporo do powiedzenia w Afryce ma szef najemniczej Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn.
"To nie zbieg okoliczności, że żołnierze akurat teraz próbują puczu w Nigrze, gdy Rosja i kraje afrykańskie spotkały się na szczycie w Petersburgu" - komentuje niemiecka prasa, jak relacjonuje polskojęzyczne wydanie "Deutsche Welle".
Dlaczego pucz w Nigrze to ważna sprawa dla Europy?
Komentator gazety "Frankfurter Rundschau" ocenia, że pusz w Nigrze to "hiobowe wieści" dla Niemiec i Europy.
Z (prezydentem) Bazoumem upadłaby twierdza przeciwko ekstremistom i rosyjskim zabiegom o władze i wpływy w Afryce. Ponieważ siły ONZ nie są już mile widziane w Mali, które graniczy z Nigrem na zachodzie, trzeba zakończyć po 10 latach trwającą tam misję Minusma" - ocenia publicysta "Frankfurter Rundschau".
Gazeta "Kölner Stadt-Anzeiger" zwraca uwagę, że rosyjski dyktator Władimir Putin na szczycie w Petersburgu stara się przekonać Afrykańczyków, iż zerwanie umowy zbożowej, która jest praktycznie sprawą życia i śmierci dla wielu Afrykańczyków, to wina Zachodu i Ukrainy.
Przypomnijmy, że porozumienia zezwalały na transport m.in. ukraińskiego zboża przez Morze Czarne. Moskwa zapewnia, że Afrykę wyżywi i tak. Ale nie wszyscy - w tym np. prezydent Egiptu - dają wiarę zapewnieniom Putina.
"Prezydent Rosji, zbrodniarz wojenny Władimir Putin, chce zademonstrować, że jego wpływ na Afrykę jest nadal duży i że po ataku na Ukrainę nie jest wcale tak odizolowany, jak życzyłby sobie tego Zachód. Dla lidera puczystów powodem przejęcia władzy przez wojsko było rzekomo złe gospodarcze i socjalne rządzenie krajem. W rzeczywistości jest to obawa przed wzmocnieniem demokracji, przed wolnością i prawami kobiet. Strach przed wszystkim, czego chce prezydent Bazoum" - komentuje "Kölner Stadt-Anzeiger".
Zwolennicy puczu w Nigrze wolą Rosję od Francji
Na rosyjski ślad puczu w Nigrze, zdaniem dziennikarzy, wskazują też flagi Rosji, które w Niamey (stolica kraju) rozwinęli zwolennicy "Narodowej Rady Ochrony Ojczyzny".
Z kolei Anne-Fleur Lespiaut, korespondentka telewizji TV5 Monde, udostępniła w mediach społecznościowych film, na którym zwolennicy zamachu stanu wykrzykują: "Precz z Francją! Francjo, zostaw nas w spokoju! Niech żyje Rosja!".
Jewgienij Prigożyn określił próbę zamachu stanu jako "uniezależnienie się od kolonialistów". Zaznaczmy przy tym, że Kreml, który całkiem niedawno musiał gasić zbrojny bunt w Rosji, potępił pucz.