Władimir Putin w czwartek w nocy podpisał dekrety dot. "niepodległości" Zaporoża i Chersonia (w lutym zrobił to samo ws. Doniecka i Ługańska). Zapowiedział także, że w piątek włączy do Rosji obwody: doniecki, ługański, chersoński i zaporoski. Zielone światło musi temu dać jeszcze rosyjski parlament, ale trudno się spodziewać, by postąpił wbrew zapowiedzi prezydenta.
Przywódca Rosji powiedział, że jest gotów bronić wspomnianych terytoriów wszelkimi dostępnymi środkami. Wskazał, że byłby nawet skłonny użyć ataku nuklearnego, by tylko powstrzymać wysiłki Ukrainy na rzecz wyzwolenia jej suwerennego terytorium.
Ogłoszenie przez Putina planu aneksji ukraińskich terytoriów wywołało nową falę międzynarodowego potępienia Rosji. Zachód gremialnie ogłosił, że przyłączenia ziem nie uzna. Zaznaczył to m.in. sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres oraz prezydent USA Joe Biden.
Wojna w Ukrainie. Rosja anektuje cztery okupowane obwody
Rosyjskie media, mimo obecnie złej sytuacji wojska Putina na ukraińskim froncie, ogłaszają sukces. "Rosja się powiększa" - głoszą nagłówki gazet, o czym pisze "Rzeczpospolita". Chociaż, jak zaznacza dziennik, nad żadnym z obwodów, które zostaną anektowane, armia Putina nie ma pełnej kontroli.
- (Po ukraińskiej kontrofensywie) prezydent miał do wyboru odwrót, użycie broni nuklearnej albo mobilizację. Na razie wybrał to ostatnie - mówił jednej z urzędników Kremla, którego cytuje "Rz".
W Rosji trwa "częściowa" mobilizacja na ukraiński front. W związku z tym tysiące Rosjan opuszcza kraj przed poborem.