"Według byłego oficera rosyjskiego wywiadu oraz obecnych i byłych rosyjskich urzędników, Putin budzi się codziennie około 7 rano, aby otrzymać pisemne sprawozdanie na temat wojny, ze starannie skalibrowanymi informacjami podkreślającymi sukcesy i bagatelizującymi niepowodzenia na froncie w Ukrainie - pisze "The Wall Street Journal".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"WSJ": Putin ws. wojny w Ukrainie słyszy to, co chce usłyszeć
Amerykański dziennik opisuje działanie machiny propagandowej na najwyższych szczeblach rosyjskiej władzy. Jak czytamy, Putin ma od dawna odmawiać korzystania z internetu w obawie przed inwigilacją. To z kolei ma czynić go zależnym w większym stopniu od dokumentów opracowanych przez zorientowanych ideologicznie doradców.
"Aktualizacje wojenne docierają na biurko Putina czasami nawet po kilku dniach, przez co często stają się nieaktualne. Dowódcy z pierwszej linii frontu podlegają Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB), następcy KGB, która redaguje raporty dla ekspertów Rady Bezpieczeństwa. Ci z kolei przekazują je sekretarzowi Rady Nikołajowi Patruszewowi. To on pomógł przekonać Putina do inwazji na Ukrainę. To on prezentuje raporty Putinowi" - wskazuje "WSJ".
Według osób zaznajomionych ze sprawą, w ciągu ostatnich miesięcy wielu rosyjskich urzędników, prorządowych dziennikarzy i analityków próbowało osobiście przekazać prezydentowi Rosji informacje z przebiegu inwazji. "Kiedy jeden z wieloletnich ankieterów skontaktował się z biurem Putina w sprawie sondażu, wskazującego na niższe niż oczekiwano poparcie społeczne po rozpoczęciu inwazji, uzyskał odpowiedź, że Putin nie potrzebuje w tej chwili dodatkowych powodów do nerwów" - czytamy.
Mechanizm konstruowany przez lata
Jednym z komentarzy zawartych w artykule jest ten Borysa Bondariewa - wieloletniego doradcy w stałej misji Rosji przy ONZ. Jak przekonuje dyplomata, system samooszukiwania powstawał na Kremlu przez dziesięciolecia. Według niego dyplomaci w ramach misji przy ONZ nauczyli się karmić Putina historiami, które chciał usłyszeć.
"Młodsi urzędnicy i wyżsi dyrektorzy wiedzieli, że aby zdobyć pochwały i awanse, powinni wyolbrzymiać dobre wieści i bagatelizować złe, z obawy przed zmartwieniem 'Papy', jak przezywano Putina" - twierdzi Bondariew.
Putin jak Piotr Wielki
"WSJ" pisze także, że amerykańscy urzędnicy mają coraz większe trudności ze znalezieniem przedstawiciela Kremla, który zarówno ma wpływ na Putina, jak i nie jest uwikłany w jego narrację. "Prezydent coraz częściej mówi o Rosji w kategoriach niemal religijnych, jako o 1000-letniej cywilizacji toczącej świętą walkę, która naprawi historyczne krzywdy i wyniesie go do panteonu zdobywców carskich przywódców, takich jak car Piotr Wielki" - donosi dziennik, powołując się na głosy m.in. z Pentagonu, amerykańskich ambasad czy CIA.
24 lutego Władimir Putin wydał rozkaz przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej w Donbasie, której celem miała być "demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy". Wojska rosyjskie rozpoczęły inwazję na pełną skalę, atakując terytorium Ukrainy od północy, wschodu i południa. Tego samego dnia prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił stan wojenny, zerwał stosunki dyplomatyczne z Rosją i podpisał dekret o powszechnej mobilizacji wszystkich ukraińskich mężczyzn w wieku od 18 do 60 lat.