W wyborczej debacie w TVP spotkają się dwaj premierzy, były i obecny. Ich starcie będzie tym ciekawsze, że Mateusz Morawiecki współpracował kiedyś blisko z liderem PO. Zanim został szefem rządu Zjednoczonej Koalicji, przez prawie dwa lata (2010-2012) był doradcą Donalda Tuska. Jako prezes Banku Zachodniego WBK zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze.
Już wiadomo, że w trakcie debaty padną pytania dotyczące gospodarki: o wiek emerytalny - niewygodne zarówno dla Donalda Tuska, jak i Mateusza Morawieckiego, prywatyzację i świadczenia społeczne, a także o migrację, bezrobocie i bezpieczeństwo.
Dziś mało kto pamięta, że jednym z ważniejszych projektów grona ekspertów, do których należał Mateusz Morawiecki, było stworzenie ponadpartyjnego systemu doboru kadr do spółek skarbu państwa i rad nadzorczych. Eksperci, którzy doradzali premierowi Tuskowi, pamiętają, że Morawiecki, jako ówczesny prezes banku BZ WBK, był w to mocno zaangażowany.
Z kolei dziś dziwią się jego przemianie. — Jako szef obecnego rządu dopuścił do upartyjnienia stanowisk w spółkach skarbu państwa, co zaprzecza rozwiązaniom, nad którymi miał sam pracował — mówią.
Morawiecki doradzał Tuskowi. "Był bardzo zaangażowany"
Przypomnijmy, Rada Gospodarcza przy premierze Donaldzie Tusku składała się z wąskiego kilkunastoosobowego grona ekspertów, którzy mieli wpływ na kreowanie przez rząd Platformy Obywatelskiej kluczowych rozwiązań gospodarczych, począwszy od kwestii OFE, po podwyższenie wieku emerytalnego.
W gronie ekspertów doradzających premierowi Tuskowi znaleźli się, poza obecnym premierem, m.in. Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, wówczas ekonomistka Lewiatana, prof. Uniwersytetu Gdańskiego Dariusz Filar (były członek RPP), a także ekonomista prof. Witold Orłowski.
Zapytaliśmy ich o to, w jakich kwestiach gospodarczych obecny szef rządu najchętniej doradzał Donaldowi Tuskowi.
— Nie o wszystkim możemy mówić. Pamiętam jednak, że obecny premier nie należał do osób często zabierających głos. Był raczej "milczkiem", dlatego jego dzisiejsza łatwość wypowiadania się jest dla mnie sporym zaskoczeniem — mówi Dariusz Filar.
Dodaje, że Rada Gospodarcza przy premierze pracowała nad koncepcyjnymi rozwiązaniami w gospodarce. Jednym z jej głównych projektów była, jak już wspomnieliśmy, praca nad stworzeniem ponadpartyjnego systemu doboru kadr do spółek skarbu państwa.
Nasza koncepcja opierała się na tym, aby skończyć z powoływaniem osób z tzw. klucza partyjnego na ważne stanowiska w spółkach skarbu państwa i zacząć powoływać osoby z wysokimi kompetencjami, na wzór skandynawski. To był bardzo ważny projekt, do którego premier Tusk przywiązywał dużą wagę — mówi.
Rada odbyła szereg posiedzeń na ten temat, konsultowała to także z ekspertami z krajów skandynawskich, gdzie istnieje precyzyjny system wyboru kadr do zarządzania w spółkach.
Przygotowany przez nas projekt trafił do Sejmu, jednak zostało to przez ówczesną opozycję całkowicie storpedowane. Tym bardziej dziwię się, że Mateusz Morawiecki jako premier dopuścił do upartyjnienia stanowisk w spółkach skarbu państwa — podkreśla.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Państwo nie może być jednocześnie regulatorem i właścicielem
Prof. Witold Orłowski zdradza więcej szczegółów na temat współpracy z obecnym szefem rządu.
Uznaliśmy, że należy stworzyć odpowiednie zasady doboru kadr w państwowych spółkach, biorąc za przykład dobre praktyki z krajów skandynawskich. Fundamentalnym pomysłem był m.in. sposób wyboru członków rad nadzorczych. Miałaby się tym zajmować, specjalna apolityczna, merytoryczna komisja, która dokonywałaby wyboru na kluczowe stanowiska spośród merytorycznych kandydatów. Ta grupa miała być złożona nie z polityków, tylko osób o niekwestionowanym autorytecie. Premier był gorącym zwolennikiem tych rozwiązań. Jednak, gdy został szefem rządu, nie zrealizował żadnego z tych pomysłów — mówi Witold Orłowski.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, która była członkiem rady przy premierze Tusku z ramienia Lewiatana, mówi, że Mateusz Morawiecki odegrał kluczową rolę w tworzeniu nowych zasad doboru kadr w państwowych spółkach.
- Był jednym z współtwórców wyjściowej koncepcji zmian w tej kwestii. Zgadzał się również z tym, że niezbędne jest oddzielenie kwestii właścicielskich od stanowienia prawa. W momencie, gdy państwo jest jednocześnie regulatorem i właścicielem w spółkach, zachodzi obawa, że prawo może być stanowione w taki sposób, aby spółki, których jest właścicielem państwo, miały z tego korzyść. Morawiecki bardzo dobrze to rozumiał — podkreśla.
Morawiecki był za podniesieniem wieku emerytalnego
Zdaniem naszych rozmówców Mateusz Morawiecki w momencie, gdy zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze, opowiadał się również za podniesieniem wieku emerytalnego. Przypomnijmy, w 2010 roku Morawiecki publicznie wyrażał swoje poparcie dla planu reformy emerytalnej, zapowiedzianej przez Donalda Tuska.
Mam nadzieję, że rząd będzie z determinacją działał w celu podniesienia i zrównania wieku emerytalnego, wprowadzenia kryterium dochodowego w KRUS i likwidacji przywilejów służb mundurowych — mówił w jednym z wywiadów Mateusz Morawiecki.
Eksperci dodają, że podczas dyskusji, nie zawsze byli zgodni, mimo to wypracowywali wspólnie rozwiązania, które potem przedstawiali premierowi Tuskowi. - Chodziło o to, aby mógł naszymi oczami ocenić związane z tymi propozycjami szanse i ryzyka — mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek. Dodaje, że na co dzień Donald Tusk chętnie korzystał z opinii niezależnych doradców.
Dziś piłka w grze jest głównie po stronie opozycji
Obecnie premier Morawiecki również korzysta z opinii ekspertów, ale wśród nich są głównie politycy. Przypomnijmy, w powołanej dwa lata temu Radzie Doradców Politycznych przy Prezesie Rady Ministrów, liczącej 21 osób, znaleźli się wyłącznie działacze PiS.
Z kolei w tym roku premier powołał także 13-osobową Radę Dyrektorów złożoną prawie wyłącznie z szefów instytucji rządowych, m.in. Głównego Urzędu Statystycznego, CBOS, Ośrodka Studiów Wschodnich, Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych i instytutów, w tym Polskiego Instytutu Ekonomicznego, czy Instytutu Strat Wojennych im. Jana Karskiego.
— Poleganie wyłącznie na opiniach polityków i ekspertów z rządowych instytucji pokazuje, że w ostatnim czasie polityka zwyciężyła nad kwestiami merytorycznymi - słyszymy od naszych rozmówców.
Czy polityka zdominuje również poniedziałkową debatę? Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że w tego typu spotkaniach zawsze najbardziej liczą się kwestie programowe.
Pytanie, jak dalece PiS będzie starał się kontynuować strategię z ostatnich tygodni, która polegała wyłącznie ma powracaniu do przeszłości i atakowaniu Tuska. Takie kwestie, są zawsze z reguły łatwiejsze "do ogrania". Jednak debata to głównie gra osobowości. Morawiecki ma opinię technokraty, tymczasem debata bazuje również na podgrzewaniu emocji — mówi.
Według niego sztabowcy PiS starają się dziś je osiągać głównie powracając do przeszłości i kierując atak na rządy Donalda Tuska. Jarosław Kaczyński swoją decyzję o nieobecności w poniedziałkowej debacie również wykorzystał do tego celu. Jak tłumaczył, nie chce rozmawiać z liderem PO "bo z kłamcą się nie debatuje".
Według Jarosława Flisa przeszłość zamiast merytorycznej rozmowy o przyszłości raczej zdominuje wyborczą debatę w TVP. A w tej kwestii PiS ma wciąż sporo amunicji. Sztabowcy PiS mogą tradycyjnie wyciągnąć kwestię podniesienia wieku emerytalnego, wzrostu podatków, czy "zamachu" na pieniądze Polaków z OFE.
Ciągłe ogrzewanie przeszłości zaczyna jednak nudzić Polaków. Dlatego dziś piłka w grze leży po stronie opozycji, która przejęła inicjatywę w tej kampanii, jednak warto pamiętać, że w każdej debacie można się łatwo potknąć — podsumowuje politolog.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl