Gdy sześć lat temu entuzjaści bitcoina przekonywali, że będzie kosztował 100 tys. dol., byli w awangardzie. Taka prognoza dla kryptowaluty stworzonej przez anonimowego twórcę i pozbawionej władzy centralnej wydawała się niedorzeczna do czasu, aż tegoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych wygrał Donald Trump.
22 listopada według notowań coinmarketcap.com bitcoinowi do osiągnięcia 100 tysięcy brakowało około 344 dolarów. Przez weekend kryptowaluta nieznacznie straciła na wartości - w niedzielę wieczorem kosztowała około 96 tys. dol., czyli 3,6 proc. mniej niż w piątek. W poniedziałek cena wróciła powyżej 98 tys. dol.
- Według moich założeń do końca tego roku cena bitcoina może wzrosnąć nawet do 120 tys. dol. Natomiast 2025 będzie rokiem próby dla kryptowaluty - prognozuje w rozmowie z money.pl Daniel Kostecki, główny analityk rynków w CMC Markets Polska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprzymierzeniec bitcoina
W przyszłym roku Fed, czyli amerykański bank centralny, zamierza utrzymywać stopy procentowe na relatywnie wysokim poziomie, co zdaniem Kosteckiego może studzić zapał inwestorów z Wall Street. Przeciwwagą dla spadków ceny bitcoina - jak dodaje analityk - może być utworzenie rezerwy strategicznej w kryptowalucie zgodnie z obietnicą wyborczą Donalda Trumpa.
- Pieniądze na zakup bitcoinów państwo będzie musiało pozyskać z emisji obligacji albo z kieszeni amerykańskich podatników, co mogłoby utrzymać popyt na kryptowalutę. Nie wiadomo jednak, jaka będzie reakcja społeczeństwa, gdy państwo faktycznie zechce wydać miliardy dolarów na zakup bitcoinów - twierdzi nasz rozmówca.
Szacuje się, że w zasobach amerykańskiego rządu znajduje się około 200 tys. bitcoinów, pochodzących głowie z konfiskaty. Jak wynika z zapowiedzi Trumpa, w ciągu pięciu lat ma ich być aż milion, czyli około 5 proc. całkowitej podaży kryptowaluty (21 mln sztuk).
W trakcie kampanii prezydenckiej republikanin mówił na wiecach, że chce uczynić Stany Zjednoczone światową stolicą kryptowalut. To wystarczyło, by przyciągnąć na rynek bitcoina duży kapitał, ale rajd zaczął się w momencie, gdy okazało się, że Trump wygrał wybory. W czwartek, 7 listopada, do ETF-ów (Exchange Traded Fund - otwarty program zbiorowego inwestowania) inwestujących w tę kryptowalutę napłynęło rekordowe 1,4 mld dol., z czego aż 81 proc. tej kwoty trafiło do iShares Bitcoin Trust, funduszu prowadzonego przez BlackRock.
Są to fundusze inwestycyjne typu spot, które odzwierciedlają aktualną wartość rynkową bitcoina i umożliwiają inwestorom kupno udziałów za pośrednictwem tradycyjnej giełdy. W ten sposób unika się bezpośredniego zaangażowania w rynek kryptowalut. Pierwsze tego typu ETF-y utworzono w Stanach Zjednoczonych w tym roku, po wieloletnim oczekiwaniu na zgodę amerykańskiego nadzoru.
Szybki rozwój ETF-ów na bitcoina przyczyni się do napływu nowych inwestorów instytucjonalnych. Te czynniki tworzą idealne warunki do osiągania nowych szczytów - uważa pytany przez money.pl Thomas Perfumo, dyrektor strategiczny Krakena - giełdy kryptowalut z San Francisco w Kalifornii.
Kryptosojusz w Biały Domu
Dając zielone światło rynkowi na uruchomienie funduszy spotowych w styczniu 2024 roku szef Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) Gary Gensler podkreślił, że nie oznacza to poparcia dla bitcoina. Rzecz w tym, że jego dni w roli przewodniczącego Komisji są policzone. Przed kilkoma dniami Gary Gensler poinformował, że ustąpi ze stanowiska 20 stycznia, gdy administracja prezydenta-elekta przejmie władzę. Tym samym zakończy kadencję, w której zasłynął z ostrej polityki wobec branży wirtualnych walut i uprzedzając ruch Donalda Trumpa, który odgrażał się go zwolnić, gdy obejmie urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych.
W niespełna trzy tygodnie, licząc od 6 listopada, kapitalizacja rynkowa bitcoina wzrosła ogółem o prawie 600 mld dol., osiągając wartość blisko 2 bln dol. W ostatnich dniach wodą na młyn kursu kryptowaluty były nie tylko informacje dotyczące Genslera, ale także nieoficjalnie doniesienia Bloomberga, że zespół prezydenta-elekta prowadzi z branżą aktywów cyfrowych rozmowy na temat utworzenia nowego stanowiska w Białym Domu, poświęconego wyłącznie polityce dotyczącej kryptowalut.
Według źródeł Bloomberga zaznajomionych ze sprawą osoba na tym stanowisku miałaby kierować niewielkim zespołem i działać jako łącznik między Kongresem, Białym Domem i różnymi agencjami sprawującymi nadzór nad kryptowalutami, jak SEC czy Commodity Futures Trading Commission. W tej sprawie Trump miał spotkać się z byłym dyrektorem Coinbase Global i Binance.US Brianem Brooksem, który jest również potencjalnym kandydatem na przewodniczącego SEC oraz dyrektorem generalnym Coinbase Global Brianem Armstrongiem. Wymienione spółki to giełdy kryptowalut z siedzibami w Kalifornii.
Perspektywa na rok 2025
- Powyborczy rajd na rynku kryptowalut to efekt odroczonego popytu, wcześniej tłumionego przez niepewność i brak jasnej wizji regulacyjnej w Stanach Zjednoczonych. Ten czynnik w połączeniu z pozytywnymi prognozami makroekonomicznymi na 2025 rok stwarza dla kryptowalut bardzo sprzyjające warunki - uważa Thomas Perfumo.
Według niego zawrotne tempo tej hossy nie powinno dziwić.
- Mamy do czynienia z gwałtownym wzrostem popytu na towar, którego podaż jest stała i nie reaguje na sygnały cenowe. W przypadku tradycyjnych surowców, takich jak ropa czy metale szlachetne, firmy wydobywcze i rafineryjne zwiększyłyby produkcję, aby zaspokoić popyt. W przypadku bitcoina jest zupełnie inaczej - przekonuje.
Ponad 94 proc. wszystkich bitcoinów zostało już wydobytych za pomocą mocy obliczeniowej komputerów. Podaż wynosi około 0,8 proc. rocznie i z każdym kolejnym rokiem będzie spadać. Przy tak wysokim popycie na bitcoina jak obecnie, zdaniem Thomasa Perfumo istnieje tylko jedno logiczne następstwo: wzrost ceny.
Nie tylko Kraken jest pełen optymizmu. Konkurencyjny Binance również.
Obserwujemy ogromne zainteresowanie bitcoinem i innymi kryptowalutami. Jest ono napędzane wieloma czynnikami makroekonomicznymi: obniżkami stóp procentowych przez Fed, perspektywą objęcia władzy w USA przez przychylną kryptowalutom administrację Trumpa, niedawnym zatwierdzeniem ETF-ów na bitcoina oraz rosnącym zainteresowaniem korporacji nabywaniem aktywów cyfrowych. Choć nie możemy przewidzieć zachowania rynku, który zawsze działał w cyklach hossy i bessy, pozostajemy długoterminowo optymistyczni - mówi money.pl Natalia Kosińska, marketing managerka w Binance.
Podkreśla, że po każdej korekcie rynkowej bitcoin utrzymywał się powyżej minimum poprzedniego cyklu. Zauważa to również Eryk Szmyd, analityk platformy inwestycyjnej XTB.
- Jeśli poprzednie cykle mogłyby stanowić drogowskaz, hossa powinna zakończyć się mniej więcej w trzecim kwartale przyszłego roku. Nie ma jednak pewności, że wszystko pójdzie zgodnie ze scenariuszem, ponieważ aktywność funduszy ETF w Stanach Zjednoczonych stanowi nowy komponent popytu na bitcoina - zastrzega rozmówca money.pl.
Opierając się na cyklach z poprzednich lat, analityk XTB prognozuje, że cena bitcoina w trakcie tej hossy może wzrosnąć do około 160 tys. dol., zaś cena ethereum - drugiej kryptowaluty pod względem kapitalizacji - do 10 tys. dol. Stawiana w roli głównego konkurenta ethereum solana - według Szmyda - ma szansę przebić poziom 1 tys. dol. Ripple z kolei przy dobrych wiatrach mógłby wzrosnąć do około pięciu dolarów.
Pełen wątpliwości jest natomiast Peter Schiff, amerykański ekonomista, przeciwnik bitcoina i zwolennik złota. W swoim podcaście skomentował gwałtowny wzrost kursu bitcoina, twierdzając, że za pompowanie bańki odpowiada firma technologiczna MisroStrategy.
To spółka giełdowa, która kupuje bitcoiny za pieniądze z papierów dłużnych. W czwartek ogłosiła zakończenie emisji o wartości 3 mld dol. na zwiększenie kryptowalutowej rezerwy. Według Schiffa to właśnie ten zastrzyk kapitału wywindował notowania cyfrowej waluty w ubiegłym tygodniu powyżej 99 tys. dol. To hazardowe podejście może zakończyć się katastrofą. Przynajmniej tak uważa Shiff.
Gra o biliony
Na rynku jest co najmniej kilkanaście tysięcy rodzajów kryptowalut i wart jest około 3,4 bln dol. Udział bitcoina w tej kwocie stanowił 58 proc., a ethereum - 12 proc. Według szacunków Thomasa Perfumo dostęp do kryptowalut ma obecnie około 10 proc. populacji świata, podczas gdy dostęp do internetu ma już dwie trzecie ludzkości. Jeśli tempo rozwoju branży się utrzyma, według przedstawiciela Krakena spodziewa miliarda nowych użytkowników kryptowalut w ciągu najbliższych dwóch lub trzech lat.
Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), podobne jak SEC za rządów administracji Joe Bidena, ma mocno ostrożnościowe podejście do kryptowalut. Wciąż aktualne pozostaje stanowisko polskiego nadzorcy rynku finansowego, zgodnie z którym wirtualne waluty to przede wszystkim wysokie ryzyko kursowe, które może prowadzić inwestorów do nagłych strat i nieprzewidywalnych wyników. Ponadto KNF ostrzega uczestników tego rynku przed hakerami, których celem są giełdy i portfele kryptowalutowy oraz przed oszustami podszywającymi się platformy inwestycyjne, którzy dążą do wyczyszczenia konta ofiary.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl