Australijski Senat przyjął ustawę, a w środę 27 listopada zgodę wyraziła Izba Reprezentantów. "Za" zagłosowała przytłaczająca większość (102 głosów do 13). Za nieprzestrzeganie zakazu platformom takim jak Facebook, Instagram, TikTok czy X będzie groziła grzywna w wysokości 33 mln dolarów (50 mln dolarów australijskich). Giganci cyfrowi będą mieli rok na opracowanie systemu weryfikującego wiek użytkowników przed wprowadzeniem kar. W styczniu 2025 roku rozpocznie się testowanie metod egzekwowania tego zakazu, który w pełnym wymiarze ma wejść w 2026 roku.
Australijscy politycy tłumaczą, że wprowadzenie ustawy jest konieczne, bo media społecznościowe mają negatywny wpływ na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Reuters zaznacza, że to pierwszy tego typu zakaz na świecie.
Facebook, Tiktok, Instagram nie dla dzieci? "Potrzebny krok"
- To potrzebny, nieradykalny krok. Potrzebujemy prawa, które by chroniło zwłaszcza dzieci przed zapędami big-techów. U nas w Polsce mamy "wolną amerykankę" w tej sprawie - mówi money.pl Wojciech Kardyś. I zaznacza, że sam Facebook przyznał w jednym ze swoich raportów, że platforma stosuje algorytmy, które mogą uzależniać od niej użytkowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytany o to, czy można mówić o bardziej szkodliwych "społecznościówkach" ekspert zaznacza, że wszystkie czołowe platformy oparte są na podobnym, mogącym uzależniać mechanizmie. - W USA ruszył temat zakazania TikToka, ale wyłącznie dlatego, że jako jedyny w gronie gigantów jest on chiński - komentuje Wojciech Kardyś.
Na początku listopada, gdy było już wiadomo, co planuje australijski parlament, Kardyś przywołał słowa premiera tego państwa: "Ciężar nie będzie spoczywał na rodzicach ani młodych ludziach, a na technologii". Jak Australijczycy zamierzają kontrolować wiek użytkowników mediów społecznościowych? "Obecnie testowana jest weryfikacja wieku poprzez biometrię (rozpoznawanie twarzy) oraz identyfikacja rządowa (na wzór polskiego mObywatela)" - wyjaśniał Kardyś.
Niektóre kraje, w tym Francja i część stanów USA, przyjęły przepisy ograniczające dostęp dla nieletnich bez zgody rodziców. Całkowity zakaz dla dzieci poniżej 14. roku życia wprowadzony w marcu 2024 r. na Florydzie jest kwestionowany w sądzie ze względu na wolność słowa. - Niemcy i państwa Skandynawii wyegzekwowały od big-techów zobowiązanie do reakcji na zgłoszenie hejtu w ciągu 24 godzin. A u nas wciąż mamy "wolną amerykankę" - dodaje Kardyś.
W kontekście tego, jak na psychikę i poczucie własnej wartości u dzieci wpływają obecnie media społecznościowe, ekspert ocenia, że inne kraje powinny pójść drogą Australii. Zupełnie inaczej na sprawę patrzą przyparci do ściany cyfrowi giganci.
Giganci cyfrowi reagują na ruch Australii
Rzecznik Meta powiedział, że właściciel Facebooka będzie dalej przestrzegał australijskiego prawa, ale "zaniepokoiło go przyspieszone ustawodawstwo, które nie wzięło pod uwagę należycie dowodów tego, co branża już robi, aby zapewnić doświadczenia odpowiednie do wieku, oraz głosy młodych ludzi". Właściciel serwisu X Elon Musk jeszcze przed decyzją w parlamencie Australii dał do zrozumienia, że inicjatywa wydaje się dla niego "sposobem na kontrolowanie dostępu wszystkich Australijczyków do internetu".
"Jest całkiem prawdopodobne, że zakaz zepchnie młodych ludzi do ciemniejszych zakątków internetu, gdzie nie obowiązują żadne wytyczne społeczności, narzędzia bezpieczeństwa ani środki ochrony" – przekazał natomiast rzecznik TikToka. W oświadczeniu z 29 listopada zapewnił lakonicznie, że "będziemy nadal ciężko pracować, aby egzekwować nasze wysokie standardy bezpieczeństwa". Jeszcze przed decyzją TikTok krytykował pomysł władz Australii, jakoby nowe prawo tworzyło mechanizm, w którym Australijczycy potrzebują "licencji na bycie online".
Ministerstwo Cyfryzacji przygotowuje nowe regulacje
Ministerstwo Cyfryzacji podkreśla, że analizuje ruchy innych państw w zakresie bezpieczeństwa dzieci w sieci, niemniej na razie nie planuje wprowadzać przepisów, które zakazałyby dzieciom i młodzieży korzystania z mediów społecznościowych. Urzędnicy dostrzegają jednak problem, jaki wynika z łatwego dostępu młodych do szkodliwych treści.
- W kwietniu 2024 r. powołano grupę roboczą ds. ochrony dzieci w internecie. W jej skład weszli eksperci z uczelni, administracji i organizacji pozarządowych. [...] Jedną z rekomendacji grupy roboczej było stworzenie bezpiecznego mechanizmu weryfikacji wieku, aby dzieci nie mogły korzystać z nieodpowiednich treści. Obecnie Ministerstwo Cyfryzacji – w oparciu o analizy grup roboczej – pracuje nad regulacjami, które mają zapewnić dzieciom większe bezpieczeństwo w sieci - przekazał nam Mateusz Pawłowicz z Biura Komunikacji MC.
Co dalej? Resort odpowiada, że założenia projektu przedstawione zostały 13 grudnia w Krakowie podczas Kongresu Ogólnopolskiej Sieci Edukacyjnej. "Projekt przyszłej ustawy ma zwiększyć odpowiedzialność dostawców usług internetowych za treści szkodliwe publikowane na ich stronach" - zaznacza urzędnik Ministerstwa Cyfryzacji.
Na pytanie, czy wchodzę w grę mocniejsze naciski na gigantów cyfrowych pokroju Mety, czy TikToka, słyszymy, że krajowe regulacje w tej sprawie "muszą być zgodne z działaniami realizowanymi na poziomie europejskim". Resort podkreśla, że należy odróżniać w "społecznościówkach" treści szkodliwe od treści nielegalnych. "W przypadku treści nielegalnych, czyli takich, których rozpowszechnianie jest zabronione przez prawo unijne lub krajowe, dostawca platformy ma obowiązek je usunąć po odpowiednim zgłoszeniu" - dodaje Mateusz Pawłowicz.
Resort Cyfryzacji widzi problem w tym, że wiele zależy od dobrej woli platform, ale brakuje też systemowych rozwiązań, które skutecznie motywowałyby je do szybkiej moderacji treści. "CSIRT-y (Zespół Reagowania na Incydenty Bezpieczeństwa Komputerowego - red.), NASK czy KNF regularnie monitorują i zgłaszają do usunięcia złośliwe treści, takie jak reklamy promujące fałszywe inwestycje czy prowadzące do stron z malware podszywającym się pod legalne serwisy. Choć sytuacja poprawiła się w porównaniu z ubiegłym rokiem, wciąż nie osiągnięto zadowalającego poziomu skuteczności" - wyjaśnia urzędnik MC.
I zaznacza, że skutecznym rozwiązaniem mogą być "kary finansowe za zbyt wolne usuwanie treści cyberprzestępczych". "Każda minuta wyświetlania takich treści może oznaczać kolejne ofiary. Kary musiałyby być wyższe niż zyski platform z reklamowania takich materiałów, aby rzeczywiście motywować do szybkiej reakcji" - wyjaśnia Pawłowicz.
Smartfony w szkołach. MC nie planuje zakazów i ograniczeń
Ministerstwo Cyfryzacji zaznacza, że "nie planuje obecnie wprowadzać zakazów ani ograniczeń w korzystaniu ze smartfonów przez dzieci i młodzież" w szkołach. Podano, że takie decyzje wymagałyby wcześniejszego zebrania badań, które wyraźnie wskazywałyby, że korzystanie z urządzeń elektronicznych prowadzi do problemów, takich jak gorsza koncentracja czy słabsze wyniki w nauce.
Resort podkreśla, że smartfony są obecnie ważnym narzędziem do komunikacji i nauki, a umiejętność wykorzystania ich w odpowiedni sposób staje się coraz ważniejsza w szkole i w pracy. "Dlatego każde rozwiązanie powinno chronić dzieci przed wykluczeniem cyfrowym" - podsumowuje MC.