Wiceprezes zarządu Gazpromu w liście do szefa koncernu, oligarchy Aleksieja Millera, zaapelowała o ograniczenie zatrudnienia w centrali z 4100 osób do 2500. Wskazała w piśmie, że od 20 lat liczba pracowników w administracji firmy wzrosła kilkakrotnie. Dziś fundusz płacowy pochłania 50 mld rubli rocznie.
A Gazprom wskutek wojny w Ukrainie znajduje się w fatalnej sytuacji, co wynika z utraty europejskiego rynku zbytu i sankcji, co Iljuchina sama przyznaje w piśmie.
W okresie przejściowym po rozpoczęciu inwazji przez wojska Władimira Putina, gdy ceny surowca drastycznie wzrosły, a wiele krajów Unii Europejskiej wciąż kupowało gaz z Rosji, Gazprom nie mógł narzekać. Rok 2022 koncern skończył z zyskiem 1,23 bln rubli.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od tego momentu jest jednak dużo gorzej z perspektywy koncernu. W 2023 r. Gazprom zanotował stratę - pierwszą od 23 lat - w wysokości 629 mld rubli. Ubiegły rok natomiast spółka zakończyć miała 309 mld rubli na minusie.
Sytuacja Gazpromu jeszcze się pogorszy
Waszyngton kolejny cios w rosyjskiego giganta wymierzył w ubiegły piątek. Głównie USA uderzył w przemysł naftowy, ale nie tylko. Departament Stanu USA poszedł o krok dalej, blokując dwa aktywne projekty LNG oraz działalność podmiotów z państw trzecich wspierających rosyjski eksport energii.
Tankowce z rosyjską ropą utknęły u wybrzeży Chin
Różnego rodzaju efekty już widać. Masowiec Cool Rover, wypełniony rosyjskim skroplonym gazem, utknął u wybrzeży Hiszpanii. Od piątku surowiec, który transportuje, jest "skażony" sankcjami ogłoszonymi przez USA. Teoretycznie nikt nie powinien go kupić.
Sankcje mają też drugą stronę. Prezydent USA Joe Biden mówił, że to bolesny cios dla Rosji, ale skutki restrykcje odczuje nie tylko ona. Ceny ropy naftowej wzrosły i osiągnęły najwyższy poziom od ponad czterech miesięcy, gdyż kolejna fala sankcji USA przeciwko rosyjskiemu przemysłowi energetycznemu zagroziła ograniczeniem dostaw na i tak już zacieśniającym się rynku światowym - podał Bloomberg w poniedziałek rano.