Wejście w życie 1 lipca 2023 r. programu "Bezpieczny kredyt 2 procent" spowodował ruch na rynku mieszkaniowym. Po mieszkania ruszyły osoby, które obawiały się wyprzedania tańszych nieruchomości na rynku, oraz te, które zyskały możliwość wzięcia kredyty z rządowym wsparciem - pisze "Gazeta Wyborcza".
Po ogłoszeniu pierwszych planów dotyczących uruchomienia programu rządowego rynek nieruchomości natychmiastowo zareagował uwolnieniem popytu - mówi dziennikowi Piotr Ludwiński, dyrektor sprzedaży w deweloperskiej firmie Archicom. - Do dziś utrzymuje się on na niezmiennie wysokim poziomie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak wskazywał "Puls Biznesu", w drugim kwartale deweloperzy wprowadzili do sprzedaży ponad 10,4 tys. mieszkań. Choć to o jedną czwartą więcej niż jeszcze kwartał wcześniej, to zarazem wciąż jest to o 32 proc. mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Ograniczona liczba mieszkań na rynku i większe możliwości kredytowania inwestycji spowodowały, że zaczęło przybywać osób, które zaczęły rezerwować lokale. Wystartował wyścig po nowe lokale.
Podwód do wzrostu inflacji
Jak mówiła w programie "Newsroom" WP dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW. – To kolejny przykład na to, że rząd nie ma pojęcia, jak rozwiązywać ważne problemy w Polsce. Do tego, by młodym ludziom pomóc z nabyciu mieszkań, potrzebny jest popyt i on oczywiście jest. Ale jest potrzebna także podaż. Mieszkań nie buduje się w jeden dzień - podkreśliła.
Dane GUS mówią jasno: wystąpień o pozwolenia na budowę i rozpoczętych budów jest znacznie mniej niż w ubiegłym roku. - Zatem osoby do 45 roku życia, które mogą zaciągnąć kredyt na preferencyjnych warunkach, nie mają za bardzo, w czym wybierać. Być może dopiero za 2-3 lata ta podaż się poprawi. Efekt programu rządu na teraz będzie zatem taki, że gwałtownie wzrośnie popyt, a wraz z nim ceny mieszkań. Czyli mamy kolejny powód do tego, by rosła inflacja - zaznaczyła.