Polski rynek nieruchomości jest rozgrzany do czerwoności. - W pierwszym półroczu tego roku na sześciu największych rynkach sprzedano blisko 40 tys. mieszkań, niemalże 10 proc. więcej niż w historycznie rekordowym pierwszym półroczu 2017 - mówi money.pl Krzysztof Adamski, ekspert Platformy Mieszkaniowej.
Jak dodaje Adamski, deweloperzy nie nadążają za budowaniem nowych mieszkań, by sprostać gigantycznemu popytowi. A to oczywiście przekłada się na wysokie ceny.
Wbrew "złowieszczym prognozom"
Ekspert uważa, że taniej prędko nie będzie, bo stopy procentowe są nadal niskie, a inwestycje w mieszkania stały się ulubioną formą lokowania posiadanych pieniędzy wśród zamożniejszych Polaków. - Mimo złowieszczych prognoz wielu analityków, deweloperzy nie przestali budować, klienci nie przestali kupować, a banki nie wstrzymały akcji hipotecznej - mówi Adamski.
Jest jeszcze coś, co ma wpływ na rosnące ceny. To aktywność inwestorów zagranicznych, którzy kupują setki mieszkań (zwykle dopiero budowanych), by je później wynajmować. Jak przypomina Adamski, rekordowy był zakup tysiąca mieszkań na Bemowie przez duńską firmę NREP.
- Co istotne, Duńczycy deklarują budżet 500 mln euro i ambitne plany zakupu kolejnych dziesięciu tysięcy mieszkań - mówi Adamski. Również Szwedzi z Heimstaden Bostad kupili w stolicy ok. 650 lokali.
- Dla chcących wynająć to bardzo dobra informacja. Dla tych, którzy planują zakup, już niekoniecznie - mówi ekspert Platformy Mieszkaniowej. I zwraca uwagę na to, że większa aktywność dużych inwestorów to wyższe ceny mieszkań w miastach.
32,2 tys. za metr. Rekord z Mielna
Według serwisu Otodom w Krakowie czy Gdańsku cena ofertowa nowego mieszkania przekracza 10 tys. zł za metr, a w Warszawie zbliża się do 12 tys.
Okazuje się jednak, że najdroższe lokum przez pierwsze 6 miesięcy roku nie zostało sprzedane w żadnym wielkim mieście, lecz w nadmorskim Mielnie. Ktoś kupił tam 143-metrowy apartament za ponad 4,6 mln zł, czyli za 32,2 tys. zł za metr. Dwa kolejne lokale mieszkalne w okolicach 4 mln zł sprzedano w Gdyni.
W Warszawie rekordowy był natomiast 114-metrowy apartament, który sprzedano za 3,1 mln zł. Eksperci z firmy Cenatorium zauważają jednak, że te ceny nie robią wcale takiego wrażenia, jeśli porównać je do transakcji z końcówki ubiegłego roku.
Wtedy apartament znajdujący się na ul. Złotej w Warszawie sprzedano za 13,2 mln zł, czyli za 45,7 tys. zł za metr kwadratowy. W ostatnim kwartale 2020 roku właścicieli zmieniło też kilka mieszkań w cenach od 5 do 7 mln zł.
A jakie były najtańsze mieszkania, zakupione przez ostatnie sześć miesięcy w stolicy? Na Pradze-Północ sprzedano na przykład niespełna 40-metrowe lokum za 220 tys. zł. To znaczy, że nowy właściciel zapłacił ok. 5,5 tys. zł za metr kwadratowy.
300 tys. zł kosztowało z kolei niemal 65-metrowe mieszkanie na warszawskim Ursynowie. Tu metr kosztował 4,6 tys. zł.