Opinia Adama Abramowicza, Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, została napisana przed deklaracją premiera Donalda Tuska ws. pensji minimalnej.
Oto Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk zapowiedziała, że jej resort przygotowuje nowe rozwiązania dotyczące płacy minimalnej. Miałaby ona wynosić 60 procent średniego wynagrodzenia. Oznaczałoby to, że od przyszłego roku wzrośnie ona o blisko 20 procent i będzie znacznie wyższa, niż postulują związkowcy.
Pani minister powołuje się przy tym na dyrektywę unijną, którą Polska powinna wprowadzić w życie w przyszłym roku. Tyle tylko, że dyrektywa rekomenduje, by płaca minimalna wynosiła nie 60, a 50 procent średniego wynagrodzenia. Owszem, alternatywnie dyrektywa mówi o 60 procentach, ale nie średniej płacy, tylko tzw. mediany płacy.
W obu przypadkach unijny poziom wymagań oznacza, że płaca minimalna powinna w przyszłym roku sytuować się na poziomie niemal identycznym jak w roku bieżącym. W dodatku dyrektywa ma w tym przypadku charakter nie sztywnego zobowiązania, lecz miękkiej rekomendacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapowiedź minister pracy to donośny dzwonek alarmowy dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych z sektora MŚP. Pensja minimalna już dzisiaj jest na stosunkowo wysokim poziomie, a jej szybki wzrost w ostatnich latach był przyczyną licznych bankructw czy likwidacji miejsc pracy.
Jeśli rząd przychyliłby się do propozycji minister Dziemianowicz-Bąk, wywołałoby to falę masowych upadłości mikro- i małych firm, analogiczną do tej, z jaką mieliśmy do czynienia po skokowym podniesieniu w ramach Polskiego Ładu składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Można się spodziewać, że tym razem skutki byłyby jeszcze bardziej opłakane.
Potrzebny dialog ws. wynagrodzenia minimalnego
Wysokość płacy minimalnej powinna stać się przedmiotem uczciwego dialogu między rządem, pracodawcami i związkami zawodowymi. Poważnie rozważony powinien być na przykład postulat regionalnego zróżnicowania wysokości wynagrodzenia minimalnego, bo przecież ta sama kwota ma zupełnie inną siłę nabywczą w Warszawie i w Sokółce czy Ustrzykach.
Od dawna postuluję, by wysokość płacy minimalnej ustalić na poziomie 50 procent średniej krajowej, ale z uwzględnieniem czynnika korygującego, jakim jest średnia w mikrofirmach. To nie tylko uczciwe postawienie sprawy, ale też rozwiązanie racjonalne z ekonomicznego punktu widzenia.
W kampanii wyborczej ugrupowania tworzące obecną koalicję rządową złożyły przedsiębiorcom wiele dobrze brzmiących obietnic. Ich realizacja albo jest ułomna (taki charakter ma ustawa o tzw. wakacjach od ZUS), albo odkładana jest na nieokreśloną przyszłość (zmiany dotyczące składki zdrowotnej czy przejęcie przez ZUS wypłaty zasiłku chorobowego od pierwszego dnia zwolnienia pracownika).
Zamiast tego Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wychodzi z inicjatywą, która jest zabójcza dla wielu małych firm i szkodliwa z punktu widzenia makroekonomicznego. Organizacje pracodawców powinny zmobilizować się, by zablokować ten przejaw szczodrości na cudzy koszt.
Adam Abramowicz, Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców