Były wiceminister sprawiedliwości, obecny poseł PiS, a wcześniej polityk Suwerennej Polski Marcin Romanowski od czwartku jest poszukiwany listem gończym. W ub. poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zadecydował o trzymiesięcznym areszcie polityka, podejrzanego w śledztwie dot. Funduszu Sprawiedliwości.
Od ubiegłego wtorku rano policjanci w celu zatrzymania posła przeszukiwali adresy, pod którymi mógł przebywać. Prokuratura przekazała, że poseł PiS od 6 grudnia nie loguje się do sieci i nie posługuje się żadnym numerem zarejestrowanym na jego dane osobowe.
- Nie wiemy, gdzie w tej chwili przebywa Romanowski - przyznał w sobotę poseł PiS Jacek Ozdoba.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według ustaleń WP stołeczna policja nie ma nowego tropu w sprawie poszukiwań Marcina Romanowskiego. Były wiceminister sprawiedliwości ukrywa się. Źródła WP w służbach twierdzą, że Marcin Romanowski "przepadł jak kamień w wodę" - wynika z informacji Patryka Michalskiego.
O intensywne poszukiwania Marcina Romanowskiego, PAP zapytał przewodniczącego NSZZ Policjantów Rafała Jankowskiego. Odparł, że tylko w samym garnizonie warszawskim liczba osób poszukiwanych "jest większa, niż liczba policjantów, którzy mieliby je zatrzymywać".
- Raczej nie należy spodziewać się spektakularnych pościgów. W warszawskim garnizonie brakuje 25 proc. policjantów, a w innych regionach Polski jest niewiele lepiej stwierdził związkowiec. - Stan zatrudnienia na 1 sierpnia 2024 r. wynosił 94 253 policjantów, natomiast wakat stanowił 14 656 etatów (13,46 proc. stanu etatowego). Gdyby więc nawet za każdym poszukiwanym puścić w pościg jednego policjanta, to zabrakłoby funkcjonariuszy, żeby ich wszystkich "obstawić" - dodał.
Jankowski tłumaczy, że część poszukiwanych jest szukana w celu - jak w przypadku posła Marcina Romanowskiego - doprowadzenia do aresztu, a część w celu ustalenia miejsca pobytu.
Niezależnie jednak od celu, w jakim poszukiwania są prowadzone, jest to długi, żmudny proces, który nie kończy się na wystawieniu listu gończego. Polega on m.in. na sprawdzaniu adresów, pod którymi dana osoba może przebywać, pracy operacyjnej, pozyskiwaniu kontaktów, docieraniu do różnych źródeł informacji.
Szef NSZZ Policjantów: ta nagonka mi się nie podoba
Jednak, jak wskazał szef policyjnych związków, policja ma swoje priorytety i różnych osób będzie poszukiwała z różną intensywnością.
Formalnie rzecz biorąc za wszystkimi, za którymi poszły listy gończe, prowadzone są poszukiwania, ale mamy swoje priorytety - zaznaczył rozmówca PAP. - Jeżeli wiemy, że na wolności przebywają ludzie niebezpieczni z punktu widzenia społecznego, którzy mogą zrobić krzywdę innym osobom - zabójcy, pedofile, gwałciciele czy "rozbojarze" - to naszym nadrzędnym celem jest to, żeby ich wykluczyć z życia społecznego - podkreślił Rafał Jankowski i wskazał, że na tych celach policja powinna się koncentrować.
- Każdy nakaz doprowadzenia, każdy list gończy będzie przez nas zrealizowany, ale nie podoba mi się ta nagonka, która się w tej chwili odbywa - powiedział Jankowski i podał przykłady komentarzy, w których wini się funkcjonariuszy za to, że niby "wszyscy gliniarze wiedzą, kim jest poseł Romanowski, jak wygląda, ale go nie potrafią zatrzymać".
Zaznaczył jednocześnie, że "absurdem jest oczekiwanie, że wszyscy policjanci zostawią to, czym się zajmują i rzucą się w pogoń za posłem".
- Sporo się niedawno mówiło o tym, że policja działa na zlecenie polityczne, więc nie idźmy dalej tą drogą - zaapelował przewodniczący. - Nie chciałbym, żeby teraz któryś z polityków naciskał na Komendanta Głównego bądź Komendanta Stołecznego, aby zatrzymanie Marcina Romanowskiego odbyło się jak najprędzej - podkreślił i dodał, że "to nie tak powinno działać".
- Romanowski zostanie zatrzymany - obiecał szef policyjnych związków i powtórzył, że "jeżeli mamy na liście osoby, które stanowią zagrożenie dla ludzi, to one powinny być priorytetem, a nie poseł Romanowski, którego z przyczyn wizerunkowo-politycznych niektórzy politycy jak najszybciej chcieliby widzieć w więzieniu".
Rafał Jankowski przyznał, że często się zdarza, iż osoby poszukiwane z różnych, nie najbardziej priorytetowych przyczyn, "wpadają" przez przypadek - np. zostają zatrzymane przez drogówkę, bo przekroczyły dozwoloną prędkość, albo podczas rutynowego legitymowania.
W przypadku posła Marcina Romanowskiego także może się tak wydarzyć, choć Jankowski zapewnił PAP, że wobec jego osoby "będą prowadzone czynności inne, niż te najprostsze".
Myślę, że ten człowiek się gdzieś solidnie zaszył - stwierdził przewodniczący NSZZ Policjantów dodając, że warszawscy policjanci i bez szukania posła mają co robić. - Oni każdego dnia mają ponad dwa tysiące interwencji, które często ratują ludzkie życie i zdrowie, ratują mienie mieszkańców stolicy, więc to jest priorytetem, a nie rzucenie wszystkiego i ściganie posła - oznajmił Rafał Jankowski.
"Romanowski to nie gangus, który umie się ukryć"
Zapytany przez PAP o to, czy ścigany poseł działa sam, czy może ktoś mu pomaga, odpowiedział, że jego zdaniem Marcin Romanowski ma pomagierów.
- To nie gangus, który wie, jak się ukrywać - ocenił Jankowski. Jego zdaniem już samo to, że pozbył się kart telefonicznych może świadczyć o tym, że ktoś mu podpowiada.
Dopytywany o to, czy Marcin Romanowski, jako członek Opus Dei (powiedział o tym w wywiadzie dla "Do Rzeczy") może ukrywać się na terenie klasztoru czy innej nieruchomości będącej własnością Kościoła Katolickiego, nie wykluczył takiej opcji.
- Myślę, że zatrzymanie posła Romanowskiego jest kwestią czasu, ale - powtórzę to - oczekiwanie, że policja rzuci wszystko, aby go ścigać w myśl powiedzenia wszystkie ręce na pokład, jest nieuprawnione - wskazał Jankowski.
Długa lista zarzutów dla byłego wiceministra sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa zarzuca Marcinowi Romanowskiemu, który jako polityk Solidarnej Polski (a następnie Suwerennej Polski) był w latach 2019-2023 wiceszefem MS nadzorującym Fundusz Sprawiedliwości - popełnienie 11 przestępstw m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu.
Przestępstwa te miały polegać m.in. "na wskazywaniu podległym pracownikom podmiotów, które powinny wygrać konkursy na dotacje z Funduszu Sprawiedliwości". Polityk miał też zlecać poprawę błędnych ofert przed ich zgłoszeniem oraz dopuszczał do udzielenia dotacji podmiotom, które nie spełniały wymogów formalnych i materialnych. Zarzuty wobec Romanowskiego dotyczą również "przywłaszczenia powierzonego podejrzanemu mienia w postaci pieniędzy w łącznej kwocie ponad 107 mln zł oraz usiłowania przywłaszczenia pieniędzy w kwocie ponad 58 mln zł".
Nadzorował wielki fundusz. Jaki majątek zgromadził?
Prokuratura wnioskowała o areszt wobec Romanowskiego ze względu na uzasadnioną obawę matactwa i utrudniania przez niego śledztwa, a także ze względu na realną groźbę wymierzenia mu surowej kary - nawet do 25 lat pozbawienia wolności.
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar powiedział w sobotę, że "podstawa prawna do pozbawienia wolności pana Marcina Romanowskiego zaistniała wtedy, kiedy sąd wydał postanowienie o tymczasowym areszcie - wcześniej nie było możliwości, aby pana Romanowskiego pozbawić tej wolności".
- To, że Romanowski się ukrywa i nie chce stawić się przed wymiarem sprawiedliwości, jest najlepszym podsumowaniem roku rządów - ocenił szef MS.