Kosiniak-Kamysz na konferencji w Łodzi ocenił, że obecna sytuacja w ratownictwie medycznym jest tragiczna.
– Kilka godzin temu w Warszawie dochodzi do zdarzenia, gdzie 150 metrów od pogotowia ratunkowego jest udzielana pomoc. Jedno podniesienie śmigłowca to miesięczne wynagrodzenie ratownika medycznego – powiedział.
Jego zdaniem zastępowanie służby medycznej wojskiem i LPR pokazuje skalę zaniedbań w tym obszarze.
– Dzieje się tak nie dlatego, że ratownicy nie chcą wykonywać swoich działań, czy ich nie ma. Oni nie są w stanie fizycznie i psychicznie i mówię to jako lekarz, który pracował z nimi na oddziale covidowym. Oni mają serdecznie dość nadmiernej biurokracji; oszustw tej władzy wobec nich, bo podpisuje się porozumienia, a potem się ich nie spełnia; takiego traktowania jako zło konieczne; dość pomiatania – mówił Kosiak-Kamysz.
– W wielu gminach w pasie przygranicznym jest wprowadzany stan wyjątkowy, a stan wyjątkowy w polskim pogotowiu trwa od dawna. To jest stan wyjątkowego zagrożenia dla pacjentów – dodał.
Wskazał, że rozwiązaniem sytuacji jest proponowane przez PSL inne finansowanie ochrony zdrowia, m.in. z akcyzy na alkohol i papierosy. Jak wyjaśnił, "miliardy złotych, które zbiera rząd z akcyzy powinny iść na ochronę zdrowia".
Ratownicy medyczni od dawna walczą o wyższe wynagrodzenia, nie zgadzają się też na wyjątkowo trudne warunki pracy. Od 1 września rozpoczęli ogólnopolski protest. Część z nich nie przyszła do pracy lub wzięła minimalną liczbę godzin podczas dyżurów. Ratownicy zapowiadają, że 11 września chcą wziąć udział w dużej manifestacji pracowników ochrony zdrowia, która ma odbyć się w stolicy.
Ratownicy medyczni masowo wypowiadają umowy z pogotowiem. Powodem są niskie stawki za ciężką i odpowiedzialną pracę. Kierownik zespołu wyjazdowego ujawnił na Twitterze swoje zarobki za ostatni miesiąc. Zarobił niecałe 3,2 tys. złotych za wyjazdy do pacjentów z zawałami, udarami, po wypadkach, czy potrzebujących reanimacji.
Minister zdrowia, Adam Niedzielski był pytany w TVN24 - w kontekście protestu ratowników - czy wie, ile karetek w Polsce nie miało w piątek załogi. Przyznał, że w piątek nie wyjechała jedna czwarta z nich.
- To jest bardzo dużo, to jest informacja bardzo niepojąca, ale również chcę wszystkich państwa zapewnić, że dojazd i bezpieczeństwo karetek jest zapewnione, bo obserwujemy też równolegle jak wyglądają czasy dojazdu zespołów ratownictwa medycznego i one, póki co, się nie zmniejszyły - zapewnił Niedzielski.
Na sugestię, że problem chyba jest poważny, skoro wojewoda mazowiecki zażądał od ministra obrony oddelegowania żołnierzy do pracy w karetkach, Niedzielski odparł, że wynika to z "przygotowywania się na wszystkie scenariusze".