Trzeba ciąć - pomyślało wielu polskich przedsiębiorców, zarówno tych małych, jak i średnich, gdy w końcu przez próg ich biur, zakładów czy sklepów zajrzał kryzys. Jedni cięli w pensjach, inni w zatrudnieniu. Niektórzy szukali oszczędności w ograniczeniu wymiaru pracy. Większość jednak, chcąc najwyraźniej zachować się solidarnie wobec pracowników, wzięła na cel inwestycje.
Jak wynika z raportu Ernst&Young "Rok z COVID-19 oczami polskich przedsiębiorców" blisko 60 proc. polskich firm musiało zrezygnować z inwestycji rozwojowych. Co ważne, chodzi o inwestycje, których realizacji została zaplanowana zanim kryzys dotarł do Polski. Z badania dowiadujemy się też, że w najgorszej sytuacji finansowej są mikroprzedsiębiorstwa.
Podobne wnioski nasuwają się po lekturze raportu Banku Peako i organizacji ITC, czyli ONZ-owskiej agendy zajmującej się handlem międzynarodowym. Bank co roku publikuje badania na temat sektora MŚP. W tym roku, z uwagi na pandemię COVID, do opracowania zaproszono zewnętrznych ekspertów.
Jak czytamy, w 2020 roku w Polsce nastąpił gwałtowny spadek inwestycji wśród MŚP, a około jedna trzecia polskich firm podała zmniejszenie inwestycji jako główny skutek kryzysu COVID-19.
"Jednak polskie firmy wypadły lepiej, jeśli chodzi o wpływ pandemii na ich działalność. 37 proc. polskich MŚP stwierdziło, że epidemia miała głęboki wpływ na ich działalność, w porównaniu z 54 proc. w Europie i 60 proc. na świecie. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest szybkie przestawienie się polskich przedsiębiorstw na telepracę oraz dostosowanie oferty produktów, usług i dostaw do warunków kryzysu" – czytamy w raporcie.
Źle się dzieje od lat
Eksperci zwracają uwagę na pewien niepokojący trend. Pandemia pandemią, ale prawda jest taka, że problem z inwestycjami zaczął się dużo wcześniej. Używając medycznej nomenklatury: pacjent (w tym przypadku mikro-, mała lub średnia firma) choruje już przewlekle.
- Za bardzo bijemy w czarne kolory związane pandemią. Problem z inwestowaniem wśród małych firm obserwujemy od siedmiu lat. Lubimy mieć proste podsumowanie rzeczywistości, ale tu tak nie jest – mówił ostatnio w programie "Money. To się liczy" Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
Powody? Szef banku wymienia wysoki poziom niepewności, niechęć do inwestowania, a także długofalowe planowanie, które – jak podkreśla – niestety nie obejmuje zakupów technologii, które mogłyby zautomatyzować produkcję.
- Polskie firmy budują sobie dużą odległość od technologicznych postępów na świecie. Pewnym uproszczeniem może być pokazanie niewielkiej liczby robotów w fabrykach w stosunku do wielkości produkcji. Odwrócenie tego bardzo by się przydało w tym momencie, tym bardziej, że mamy pewne ograniczenia na rynku pracy – tłumaczył Bartkiewicz.
Jego zdaniem Polsce udaje się wybrnąć z bolesnych skutków braku inwestycji większą konsumpcją, eksportem i inwestycjami publicznymi. Podkreślmy – na razie się udaje.
- To wszystko jest bolesne, ponieważ dzięki inwestycjom moglibyśmy sięgnąć po wyższy wzrost gospodarczy – uważa prezes banku ING.
Bez inwestycji nie ma rozwoju
Taki punkt widzenia potwierdzają eksperci z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Ekonomista Rafał Trzeciakowski zwraca uwagę, że ostatnie dwie dekady charakteryzują Polskę jako kraj, który nie wyróżnia się pod kątem inwestycji na tle innych posocjalistycznych państw, które są członkami Unii Europejskiej.
Zgodnie z projekcjami organizacji międzynarodowych dotychczasowe źródła wzrostu polskiej gospodarki się wyczerpują. Krótko mówiąc: nie będziemy się rozwijać bez inwestycji.
- Kluczową barierą jest skomplikowany, niestabilny i podlegający sprzecznym interpretacjom system podatkowy, który od lat zgłaszany jest przez przedsiębiorców jako główna bariera dla biznesu w Polsce. Przy czym chodzi nie o wysokość podatków, ale właśnie niepewność z nimi związaną. Na ten problem nałożył się sposób uszczelniania systemu podatkowego przez rząd PiS, który oparł się nie tylko na rozwoju narzędzi monitorowania, ale i radykalnym podniesieniu maksymalnych kar za oszustwa podatkowe oraz licznych nowych niejasnych przepisach – tłumaczy Trzeciakowski.
Inwestycje. Jak się rozwijać, to w Europie
A sankcji – jak wymienia ekspert – jest mnóstwo. Maksymalna kara za fałszowanie faktur wzrosła do 25 lat więzienia, wprowadzono zbiorową odpowiedzialność kupującego i sprzedającego za nierozliczenie podatku VAT. Do tego dochodzi tzw. konfiskata rozszerzona, która pozwala prokuratorom na zajmowanie spółek osobowych i maksymalna kara za nieprzestrzeganie reguł raportowania schematów podatkowych, podniesiona do najwyższego poziomu w UE.
- To zwielokrotniło niepewność, do której jeszcze przyczyniła się sytuacja w wymiarze sprawiedliwości. W efekcie w boomie gospodarczym po 2015 roku w innych krajach rosły inwestycje, a w Polsce się załamały. Inwestycje prywatne (sektora przedsiębiorstw i gospodarstw domowych) jeszcze przed pandemią pozostawały wyraźnie poniżej wcześniejszego poziomu w relacji do PKB – podsumowuje ekonomista FOR.
Według danych OECD liczba spraw o przestępstwo karno-skarbowe przekazywanych przez administrację podatkową do prokuratury wzrosła z 45 tys. w 2015 roku do prawie 92 tys. w 2016 roku i prawie 67 tys. w 2017 roku. Jeszcze bardziej wzrosła liczba uzyskiwanych wyroków z 28 tys. w 2015 roku do prawie 82 tys. w 2016 roku i prawie 67 tys. w 2017 roku. Jednocześnie liczba etatów w komórkach zajmujących się dochodzeniami podatkowymi się podwoiła od 2015 do 2017 roku.