Z taką inicjatywą wychodzi Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jak wynika z ustaleń money.pl, szefowa resortu wysłała w piątek wniosek o wpis do wykazu prac rządu projektu nowelizacji Kodeksu pracy.
Resort zakłada, że zmiany prawa zafunkcjonują z początkiem 2026 roku - tak, by pracodawcy zdążyli się do nich przygotować. Jeśli chodzi o tempo przygotowania zmian w prawie, ministerstwo liczy, że po uzyskaniu wpisu będzie możliwe przygotowanie projektu tak, by w sierpniu zajął się nim komitet stały rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dlaczego staż pracy jest tak istotny? Od jego udokumentowanej długości zależy sporo uprawnień i przywilejów pracowniczych.
Przede wszystkim to wymiar urlopu wypoczynkowego (w zależności od przepracowanych lat może to być np. 20 albo 26 dni w roku), determinuje to także długość okresu wypowiedzenia, wysokość odprawy, nagrody jubileuszowej, dodatku stażowego itd. To kwestie istotne zwłaszcza w administracji, gdzie wysokość pensji zależy często od stażu pracy.
Resort chce, by po zmianach, przy obliczaniu stażu pracy były brane pod uwagę m.in.:
- prowadzenie działalności gospodarczej,
- praca na umowie zleceniu,
- umowie agencyjnej,
- okres pełnienia mandatu posła, senatora czy europosła.
Jak jest dziś? Ekspert o dyskryminacji
Obecnie polskie przepisy są tak skonstruowane, że pracodawca wylicza staż pracy wyłącznie na podstawie zatrudnienia na umowę o pracę i stosunków służbowych.
To oznacza np. że jeśli ktoś przepracował ileś lat na jednoosobowej działalności gospodarczej, a następnie został zatrudniony w innej firmie na etat, to wcześniej przepracowane lata w ogóle nie są brane przy obliczaniu stażu pracy w nowej firmie.
- To powoduje nierówne traktowanie pracowników, jeśli chodzi o dostęp do pracowniczych uprawnień i tworzy niesprawiedliwe warunki awansu na stanowiska, gdzie wymagany jest odpowiedni staż pracy - wskazuje rozmówca money.pl z resortu pracy.
Przyznaje, że jest to także problematyczne przy ściąganiu z rynku fachowców do pracy w administracji publicznej. - Przykładowo radca prawny może pracować nie tylko na umowie o pracę, ale także na umowie zlecenie, prowadząc własną jednoosobową firmę czy będąc wspólnikiem spółki partnerskiej. W tych przypadkach zaoferowanie mu etatu w ministerstwie czy innej instytucji publicznej staje się średnio atrakcyjne - przyznaje rozmówca.
Na jeszcze jeden aspekt zwraca uwagę prof. Jacek Męcina, ekspert od prawa pracy.
Często w postępowaniach przetargowych są wymogi odpowiedniego stażu pracy. Podobnie w konkursach - jeśli chodzi o zatrudnienie - także pojawia się takie kryterium. W takim przypadku jeśli ktoś wcześniej prowadził działalność gospodarczą i nie jest mu to zaliczane, jest dyskryminowany - podkreśla ekspert.
Z punktu widzenia administracji wprowadzenie takich zasad na pewno oznacza podwyżki pensji dla takich osób, które przy obliczaniu wynagrodzenia mają dodatki stażowe, a ich staż zostanie wydłużony.
Jak dużej grupy będzie dotyczyć ta regulacja i ile będzie kosztowała, trudno przewidzieć.
Kogo będą dotyczyć planowane przez rząd zmiany?
Z danych ZUS wynika, że osób na umowie zleceniu jest około 1,9 mln, z czego 1,3 mln to takie, od których opłacana jest składka emerytalna i rentowa, a więc nie mają innego zatrudnienia.
Do tego dochodzi około 2,5 mln osób na jednoosobowych działalnościach gospodarczych - JDG, choć w GUS w szerszej kategorii "pracujący na własny rachunek" wskazane jest ponad 3 mln osób.
Tyle że te dane dotyczą obecnej sytuacji, a taka regulacja wydłuży staż pracy osobom, które np. pracują w tej chwili na etacie, ale w przeszłości sporą część kariery zawodowej przepracowały na umowie zleceniu czy prowadziły firmę. Dlatego więc trudno o dokładne szacunki.
Proponowane rozwiązanie nie dotyczy kwestii emerytalnych, co nie musi dziwić, bo oznaczałoby to projekt o zupełnie innej skali i skutkach. Polski system emerytalny oparty jest o opłacane składki, a w tym przypadku nie ma o tym mowy.
Jedynie w przypadku emerytury minimalnej brany pod uwagę jest staż, ale nie staż pracy, którego ma dotyczyć nowelizacja, a staż składkowy wynikający z odprowadzanych do ZUS składek.
- To może być istotne dla urlopu, ale nie dla emerytury. Powinno się zastanowić, dlaczego te osoby nie miały opłacanych składek. W 2011 roku złożyliśmy projekt ustawy, by objąć je ochroną ubezpieczeniową, prawną i społeczną. To 13 lat za późno - mówi Henryk Nakonieczny z "Solidarności".
Włączenie kwestii emerytalnych byłoby niezmiernie kosztowne oraz postawiło od razu na ostrzu noża kwestię tego, kto miałby np. pokryć koszty zaległych składek.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl