- Składamy ofertę składającą się z dwóch części. Pierwsza to wcześniejsze zobowiązania, po pierwsze we wrześniu druga już podwyżka. W styczniu było 5 proc., we wrześniu będzie kolejna, łącznie da to 15 proc." - powiedziała Beata Szydło.
Kolejne elementy pierwszej części oferty to "skrócenie stażu, zwiększenie dodatku za wychowawstwo, zmiana w systemie oceniania i redukcja obciążeń w systemie dydaktycznym".
Druga część to - jak powiedziała Szydło - "nowy kontrakt dla nauczycieli, czyli unowocześnienie systemu gwarantującego wzrost wynagrodzeń".
Propozycje rządu dotyczące zarobków brutto nauczyciela dyplomowanego w przypadku pensum wynoszącego 24 godziny tygodniowo to 6335 zł w 2020 roku, 7434 zł w 2021 roku, 7800 zł w 2022 roku i 8100 zł w 2023 roku.
Negocjujące z rządem związki zawodowe jednoznacznie odrzucają rządową ofertę.
Szef ZNP Sławomir Broniarz opuścił salę, w której toczą się rozmowy i powiedział, że "propozycja rządu tylko zaognia sytuację". - Nie zachodzą żadne okoliczności, żadne przesłanki, abyśmy mogli dyskutować o wstrzymaniu akcji strajkowej w poniedziałek - podkreślił.
Relacja NA ŻYWO: Czwarty dzień negocjacji
- Jeśli do strajku w poniedziałek dojdzie, to jest to wina jedynie strony rządzącej. Nie podpiszemy porozumienia, kiedy nauczycielom rzuca się ochłapy. To niepoważne - powiedział z kolei Sławomir Wittkowicz z Forum Związków Zawodowych.
Jak wyjaśnił, "rząd, podnosząc pensum proponuje zwolnienie od 20 do 30 proc. dzisiaj pracujących nauczycieli".
Wicepremier Beata Szydło, która przedstawiła rządowe propozycje, wyjaśniła, że do połowy maja miałyby zostać przedstawione założenia projektu ustawy, a zmiany miałyby zacząć obowiązywać od nowego roku szkolnego.
Na piątkowych negocjacjach nie pojawiła się minister edukacji Anna Zalewska. Według Beaty Szydło "pojechała do ministerstwa i przygotowuje się do rozmów z rodzicami i dyrektorami".
"Nauczyciele mają sami zapłacić za podwyżkę. Rząd zaproponował dziś zwiększenie pensum od 4 do 6 godzin i do 2023 r. wzrost średniego wynagrodzenia nauczycieli (czyli wirtualnego, bo to nie są zarobki)" - napisano na profilu Związku nauczycielstwa Polskiego na Twitterze.
Związkowcy nie akceptują propozycji strony rządowej, która od września chce zwiększyć im liczbę godzin obowiązkowych zajęć dydaktycznych, a podwyżki zasadniczego wynagrodzenia odłożyć na później. Nazywają ten pomysł "Pensum+".
Największy nauczycielski związek zawodowy argumentuje, że "przy takim modelu pensje podstawowe nadal pozostają niskie", a rządowa propozycja oznacza zwolnienia i zwiększenie czasu pracy przy pozostawieniu wynagrodzeń zasadniczych na niskim poziomie.
ZNP podkreśla, ze "to nie rozwiązuje problemów, wokół których toczy się dziś protest".
Poniedziałkowy strajk jest w tej sytuacji niemal pewny. Na taki scenariusz najwyraźniej nastawiony jest MEN, który pełną parą prowadzi awaryjny zaciąg do komisji egzaminacyjnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl