Piotr Misztal, biznesmen z Łodzi, grozi Zespołowi Szkół Ekonomiczno-Turystyczno-Hotelarskich imienia Władysława Grabskiego pozwem. Przedsiębiorca zastrzega, że pójdzie do sądu, jeśli w szkole nie odbędą się matury. Nauczycieli, którzy chcą podwyżek, zaprasza do pracy w swojej firmie. Ewentualnym zainteresowanym obiecuje pensję w wysokości 8 tys. zł na rękę. Pytamy go, co mieliby robić nauczyciele w jego firmie oraz o szczegóły planowanego pozwu.
Krzysztof Janoś: Nauczyciele czekają na kolejne rozmowy z rządem. Nic w sprawie matur nie jest jeszcze przesądzone. Dlaczego pan tak zdecydowanie dociska protestujących?
Piotr Misztal: Liczymy z synem na to, że matura dojdzie jednak do skutku. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której ten ważny egzamin by się nie odbył. Jeżeli nie teraz to kiedy? Jeżeli mają do tego podchodzić za rok, to przecież połowa dzieci, zapomni czegoś się nauczyła.
Rozumiem, że nauczyciele strajkują, chcą polepszyć sobie poziom życia. Nie mogą jednak terroryzować dzieci. Tego się nie robi. Podobnych rzeczy tak się nie załatwia. Nauczyciele, którzy brali swoje pensje przez cały rok, uczyli dzieci, przygotowywali do matur, nie mogą teraz powiedzieć: nie ma matury. Jeżeli jednak tak się stanie, powinni oddać swoje pensje za cały rok szkolny. Mówię krótko. Oddajcie pensje, które wzięliście.
Z tego milionów nie będzie.
Bo powinni też oddać wszystkie koszty związane z tym, ile zainwestowaliśmy w naukę w tym roku. Oddajcie za paliwo, korepetycje, stracony czas. Niech sąd to przeanalizuje, dokładnie policzy i zadecyduje, ile nas to kosztowało.
To dość niespotykana reakcja. Jest pan pewien, że w takiej sytuacji, rzeczywiście rodzicom i uczniom należy się odszkodowanie?
Z całą pewnością. Jeżeli nie dojdzie do matur, to nie mam tu żadnych wątpliwości. Ja na pewno wystąpię na drogę sądową. Zresztą nie jestem sam. Takich rodzin będzie dużo więcej. Mam już mnóstwo zgłoszeń w tej sprawie i ludzie mnie popierają.
Co na to szkoła syna?
O moich planach poinformowałem również wychowawczynię mojego syna z technikum. Wiadomość o tym, że jeżeli nie dojdzie do matury, to podejmę kroki prawne, wysłałem sms-em. Zrobiłem to, żeby wiedzieli, co może się zdarzyć, że możemy wejść na drogę sądową. Co więcej, może też być tak, że to będzie pozew zbiorowy.
Dostał pan jakąś odpowiedź?
Odpowiedziano mi, żeby kontaktować się w tej sprawie z sekretariatem szkoły, ale sekretariat nie odpowiada na telefony. Zatem nadal jesteśmy w rozkroku, nie wiemy co dalej. Tymczasem syn ma już zaplanowane praktyki w USA, w zawodzie, w którym się kształci, czyli w hotelarstwie.
Przez wakacje miał tam pracować w hotelu, aby zdobywać doświadczenie i w przyszłości iść na studia w tym kierunku. Teraz jednak to wszystko stoi pod znakiem zapytania, stoi na głowie, a i tu też ponieśliśmy koszty.
Ile pan dokładnie zażąda?
Będziemy to jeszcze dokładniej liczyć. Na razie mogę powiedzieć tylko, że w grze są miliony.
Kto miałby zapłacić?
Żeby sprawa była jasna. Ja nie chce pieniędzy z ministerstwa, z budżetu państwa. To będzie oskarżenie prywatne, a pozwane będą osoby pracujące w szkole i odpowiedzialne za tę sytuację.
Mówię oczywiście o kierownictwie szkoły. Niech się wytłumaczą dlaczego podjęli decyzje, która skutkuje nie dopuszczeniem mojego syna do matury, nie z jego winy i kompletnie bez merytorycznych przyczyn.
Nie zgadza się pan z postulatami nauczycieli? Oni naprawdę mają świadomość, że jeśli teraz nic w oświacie się nie zmieni, to drugiej szansy nie będzie. Może zatem warto ich popierać również dla dobra dzieci?
Z zawodu jestem technikiem samochodowym. Jak skończyłem szkołę, zdałem sobie sprawę, że chcę być bogatym człowiekiem, a byłem biedny. To było moje marzenie, które zderzyłem z możliwościami. Okazało się, że jako mechanik tego nie osiągnę, dlatego zacząłem robić inne rzeczy.
Jeśli ktoś chce więcej zarabiać, to ma alternatywę. Są inne zawody, w których można to osiągnąć. Tak to się dzieje w krajach zachodnich i USA, gdzie mieszkałem przez 20 lat.
Tyle, że jak nauczyciele dalej będą tak słabo opłacani, to odbije się to też na kształceniu dzieci. Do zawodu nie będą przychodzić najlepsi z najlepszych. Przecież o dobro dzieci panu również chodzi. Zmiana zawodu nie zmieni systemu edukacji w naszym kraju.
Oczywiście, że nie. Jestem za nauczycielami, powinni zarabiać więcej za swoją pracę. Uważam też, że każdy może strajkować. Nie można jednak przy okazji terroryzować dzieci. Dobrze im radzę, żeby zorganizowali matury. Potem mogą przystąpić do rozmów i jeżeli one nic nie dadzą, mogą wrócić do protestu.
Jeżeli jednak nie zorganizują matur, to większość społeczeństwa będzie przeciwko nim. Będą nielubiani i nieszanowani przez wiele lat.
Ja im dobrze życzę, ale nie mogą przystawiać pistoletu do głowy dzieci. To terroryzm.
Zapewnia pan, że dla nauczycieli, którzy jednak chcieliby odejść z zawodu za lepszą pensją, znajdzie pan pracę. Co nauczyciele mogliby robić w pańskiej firmie z branży budowlanej?
- Dwa miliony Ukraińców pracuje w naszym kraju. Ciągle jednak brakuje rąk do pracy. Ludzie, którzy teraz budują ten kraj, przyjechali z Ukrainy. To kuriozum. Może po prostu za dużo mamy studentów i ludzi z innymi fachami. Potrzebujemy brukarzy, kafelkarzy, tynkarzy. To są naprawdę dobre zawody.
Ile można w tym fachu u pana zarobić?
8 tys zł to netto jest osiągalne i to bez problemu. Można dobrze zarobić za dobrą pracę. Budujemy setki mieszkań rocznie i dalej potrzebujemy rąk do pracy. Ostatnio szukałem stróży nocnych. Płacę po 3,2 tys zł na rękę i nie ma chętnych. Jak już jednak ktoś się znajdzie, to śpi albo pije. Problem z pracownikami fizycznymi jest naprawdę poważny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl