Drugi dzień rozmów i wciąż brak porozumienia. Przedstawiciele rządu, reprezentowani przez wicepremier Beatę Szydło, negocują z trzema oświatowymi związkami zawodowymi. Jak dotąd jedynie nauczycielska "Solidarność" zaczyna mówić językiem rządu. Zarówno Forum Związków Zawodowych, jak i Związek Nauczycielstwa Polskiego negują rządowe propozycje.
Relacja z przebiegu porannych negocjacji tu: Strajk nauczycieli. Będzie porozumienie?
Druga już "rozmowa ostatniej szansy" zaczęła się jeszcze w poniedziałek. Po 5 godzinach negocjacje rządu ze związkowcami przerwano. Do stołu wrócono we wtorek po godz. 8:00. Beata Szydło poinformowała, że rząd wyszedł z nową propozycją. Jak twierdzą związkowcy z FZZ i ZNP - nie do zaakceptowania.
Chodzi o wzrost wynagrodzeń od września o 9,6 proc., ale kosztem dodatków nauczycielskich, jak np. za wyróżniającą się pracę. To tzw. nauczycielskie 500+.
Jedynie oświatowa "Solidarność" przychyla się do tego pomysłu. Jednak FZZ i ZNP też zrobiły krok w tył. Już nie żądają 1000 zł podwyżki, a ok. 720-730 zł dla stażystów i 990 zł dla nauczycieli dyplomowanych więcej do zasadniczego wynagrodzenia. Co jeśli nie? 8 kwietnia rozpocznie się ogólnopolski strajk w oświacie.
Rząd liczy na podpisanie się pod porozumieniem przez wszystkie związki - by strajku uniknąć. Powrót do rozmów o godz. 16:00.
MEN grozi
Resort edukacji pogroził chcącym strajkować. Na wniosek MEN, placówki w czasie protestu będą odwiedzać inspektorzy pracy, by ustalić czy strajk jest legalny.
Jeśli szkoła nie zgłosiła sporu zbiorowego do Państwowej Inspekcji Pracy, a jak podaje "DGP", może to być nawet 45 proc. szkół, dyrektorom i nauczycielom będą groziły poważne konsekwencje zawodowe i prawne. Mogą dostać po portfelu, ale w najgorszym przypadku grozi im nawet ograniczenie wolności.
Prezydent wyciąga rękę
Już nie 1751 a 1945 złotych zarobi nauczyciel stażysta, jeśli w życie weszłaby propozycja prezydenta Andrzeja Dudy. Wyższe koszty uzyskania przychodu oznaczają bowiem podwyżki rzędu 200-300 zł miesięcznie - wynika z wyliczeń money.pl.
Ta propozycja będzie szczegółowo przedstawiana związkowcom we wtorek, podczas drugiego tego dnia spotkania z rządem. Prezydent rzucił pomysł w poniedziałek wieczorem. Poinformował wtedy, że zaproponował minister finansów Teresie Czerwińskiej zmiany w przepisach podatkowych dla nauczycieli. Czyli 50 proc. koszty uzyskania przychodu, tak jak w przypadku nauczycieli akademickich i twórców.
Jak twierdzi szef ZNP Sławomir Broniarz, propozycja prezydenta jest ciekawa, ale nie może być jedynym elementem podnoszenia płac nauczycieli.
- Czekamy na skutki formalne wynikające z tej kalkulacji, polegającej na obniżeniu kosztów uzyskania przychodów. To może być jeden z elementów, który wpłynie na to, że będziemy bliżej owego 1 tys. zł - mówił tuż przed wtorkowym spotkaniem ze stroną rządową.
- Z punktu widzenia naszych oczekiwań byłby to zasadny krok. Natomiast pytanie, co na to powie minister finansów? - dodał Broniarz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl