Organizacja pracodawców podkreśla jednak, że same dążenia nauczycieli do wyższych płac popiera.
"Nauczyciele mają w procesie edukacyjnym kluczową rolę, dlatego za bardzo ważne uznajemy, by byli wynagradzani stosownie do niej. Ze smutkiem zauważamy, że w tej chwili tak się nie dzieje" - czytamy w stanowisku ZPP.
Związek podkreśla, że obecnie młodzi nauczyciele zarabiają na poziomie 2 tys. zł netto. "Z tego też powodu, uznajemy wyższe oczekiwania płacowe nauczycieli za uzasadnione".
O ile więc pomysł się przedsiębiorcom podoba, to już na pewno nie popierają oni formy tego protestu.
"Uważamy, że niedopuszczalne jest traktowanie dzieci jako zakładników określonej grupy interesu i pośrednie grożenie im, choćby brakiem promocji do następnych klas, w celu uzyskania podwyżek" - pisze ZPP. "ZNP wykazał się daleko posuniętym brakiem odpowiedzialności, co pod znakiem zapytania stawia deklarowaną troskę o stan polskiego szkolnictwa i dobro uczniów".
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców podkreśla, że żądania podwyżki w kwocie 1000 zł nie rozwiązuje problemu. "Dopiero w sytuacji, w której rzeczywistą kontrolę nad szkolnictwem przejmą przedstawiciele lokalnych społeczności i rodzice, a pensje nauczycieli będą podlegały regularnym rynkowym zasadom, najlepsi będą wynagradzani adekwatnie do wysiłku, który ponoszą" - czytamy w komunikacie.
Rozwiązanie? Zniesienie Karty Nauczyciela, która - zdaniem ZPP - "krzywdzi tych najambitniejszych, z mocy prawa zrównując ich wynagrodzenia ze wszystkimi pozostałymi pedagogami z tej samej kategorii, ograniczając jednocześnie możliwe ścieżki awansu".
"Pomysł strajku, zarówno pod kątem jego formy, jak i terminu, uznajemy za nieakceptowalny. Jednocześnie, dostrzegamy istotny problem niskich wynagrodzeń pedagogów" - puentuje Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl