Samorządy skupione w Związku Miast Polskich wydały stanowisko ws. transformacji energetycznej miast. Domagają się konkretnych działań ze strony władz centralnych.
Samorządy chcą zmian w energetyce. Oto czego chcą
Samorządy proponują m.in. zapewnienie maksymalnej ceny energii elektrycznej dla podmiotów wrażliwych, w tym samorządowych, na poziomie uwzględniającym spadki cen giełdowych oraz obniżenie wzrostu opłat dystrybucyjnych do poziomu inflacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chcą także zapewnienia maksymalnych cen gazu dla wszystkich podmiotów wrażliwych, w tym samorządów, na poziomie uwzględniającym spadki cen oferowanych innym podmiotom, np. tym biznesowym.
Proponują również przeznaczenie 100 proc. dochodów budżetu państwa z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji CO2 na transformację energetyczną, ale co ważne, z tego przynajmniej połowa powinna być przeznaczona na energetykę lokalną.
O jakie pieniądze chodzi? Serwis wysokienapiecie.pl informuje, że w 2022 roku Polska sprzedała 62,916 mln ton uprawnień do emisji gazów cieplarnianych, którymi objęta jest m.in. energetyka oraz 109,5 tys. uprawnień, którymi objęte są linie lotnicze. Łączna kwota sprzedaży wyniosła blisko 4,976 mld euro. Na handlu emisjami polski budżet zarobił więc ponad 22 mld złotych.
Dziesiątki milionów z handlu emisjami są "przejadane" w państwie na bieżące wydatki, a transformacja energetyczna nie następuje. W polskich miastach jest wiele ciepłowni i elektrociepłowni, które wymagają przecież modernizacji i płacą za emisje, tylko kompletnie nic z tego nie mają - przekonuje w rozmowie z money.pl senator Zygmunt Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich.
Związek apeluje do rządu także o zmiany w prawie tak, aby umożliwić samowystarczalność gminom.
- Dobrym przykładem są Tychy. Oni mają swoją biogazownię i dzięki wytwarzanej energii zasilają aquapark, ale przez przepisy, nie mogą przekazać nadwyżki energii innym spółkom miejskim. I tak nadwyżkę sprzedają za bezcen, a potem muszą kupić energię z ogromnymi marżami od państwowych monopolistów. To się musi zmienić - przekonuje Zygmunt Frankiewicz.
Redukcja emisji CO2 ma przyspieszyć w UE
Przypomnijmy, że Unijny System Handlu Emisjami (EU ETS) to kluczowe narzędzie polityki klimatycznej Unii Europejskiej, służące ograniczaniu emisji. Od czasu jego wprowadzenia w 2005 r. emisje w UE spadły o 41 proc.
System działa na zasadzie "cap and trade" (ang. ograniczaj i handluj). Tworzy się limit emisji gazów cieplarnianych, który z czasem jest obniżany. Ma to sprawić, by paliwa kopalne były coraz mniej opłacalnym źródłem energii. Podmiot, który zamierza emitować CO2 do atmosfery, musi posiadać do tego uprawnienie. Jedno jest równe jednej tonie CO2 wyemitowanego do atmosfery.
Pod koniec ubiegłego roku osiągnięto porozumienie w sprawie handlu emisjami. Do 2030 r. gałęzie gospodarki objęte ETS muszą zredukować emisje CO2 o 62 proc.
W 2027 roku ma powstać także nowy system handlu emisjami obejmujący mieszkalnictwo i transport.
Te rozwiązania są elementem pakietu "Fit for 55", którego celem jest zredukowanie do 2030 r. emisji CO2 o co najmniej 55 proc. w stosunku do 1990 r. i osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 r. To jeden z kluczowych dokumentów Europejskiego Zielonego Ładu.
"Zmiany są nieuniknione". Samorządy ramię w ramię z Brukselą
Robert Tomaszewski, starszy analityk ds. energetycznych, związany z Polityką Insight w rozmowie z money.pl podkreśla, że propozycje samorządów są racjonalne.
Przeznaczenie wszystkich dochodów z handlu emisjami na transformację energetyczną przyspieszyłoby proces odchodzenia od paliw kopalnych i przechodzenia na alternatywne źródła, które gwarantują tańszą energię - przekonuje ekspert.
I dodaje, że choć obecne przepisy wskazują, żeby połowa dochodów z handlu emisjami była przeznaczana na transformację energetyczną, to w praktyce różnie to wygląda.
- Te pieniądze nie są znaczone. Trafiają tam, gdzie budżet ich potrzebuje. Propozycja miast jest równoległa z planami Brukseli. To ambitne podejście, które mogłoby przyspieszyć cały proces i wpłynąć na rozwój energetyki na lokalnym poziomie - mówi Robert Tomaszewski.
Ekspert zaznacza, że to, czego chcą samorządy wcześniej czy później będzie musiało się dokonać.
- Zmiany związane z handlem emisjami są wymuszone w pakiecie "Fit for 55" i są nieuniknione. Pytanie tylko, jak długo Polska będzie do nich chodziła - zastanawia się Tomaszewski.
On sam jednak uważa za mało prawdopodobne, aby obóz rządzący przekazał co najmniej połowę tych dochodów samorządom.
- Nie łudziłbym się. Samorządowcy z miast, głównie tych większych nie są podlegli obozowi rządzącemu, więc mało prawdopodobne jest, aby rząd wspierał ich działania dodatkowymi pieniędzmi - mówi w rozmowie z money.pl ekspert.
Zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czy weźmie pod uwagę propozycje samorządów? W odpowiedzi usłyszeliśmy, że resort zajmie się sprawą.
W Polsce koszt emisji CO2 trzy razy wyższy od średniej UE
Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) we wrześniu ubiegłego roku wyliczyli, że średnia cena certyfikatów EU ETS w 2022 r. wynosiła niecałe 84 euro (395 zł).
"Przy intensywności emisji związanej z wytwarzaniem energii elektrycznej w Polsce wynoszącej ponad 700 gCO2ekw/kWh przekłada się to na koszt ok. 280 PLN/MWh. To 3-krotnie więcej niż średnia dla krajów UE-27, ponad dwukrotnie więcej niż dla Niemiec i aż 12-krotnie więcej niż dla Francji" - wskazali analitycy w raporcie.
Dodali, że wysoki średni koszt uprawnień wynika z bardziej emisyjnej struktury produkcji energii elektrycznej w Polsce w porównaniu z innymi krajami UE
"Wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej najniższym współczynnikiem intensywności emisji charakteryzuje się Słowacja, w której w strukturze produkcji energii elektrycznej największy udział miały w 2021 r. elektrownie jądrowe (53 proc.), i Łotwa, w której dominują energia wodna (47 proc.) oraz gaz (39 proc.) - przekonują analitycy PIE.
Malwina Gadawa, dziennikarka money.pl