Zdjęcia pustych półek sklepowych, na których stał cukier, podbijają internet. Trzy sieci handlowe: Aldi, Netto i Biedronka podjęły decyzję o wprowadzeniu reglamentacji. Na jeden paragon nie kupimy więcej niż 5-10 kg towaru.
"Cukru nie ma. A i tak podrożał"
UOKiK ostrzega, że bezpodstawna reglamentacja w sklepach jest wykroczeniem. Sieci odpowiadają, że wprowadzenie ograniczeń było konieczne, bo po kilogramy cukru ruszyli nie tylko klienci indywidualni, ale także właściciele małych sklepów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska jest trzecim największym producentem cukru w Europie i w magazynach jest go więcej, niż potrzebujemy. Producenci zapewniają, że go nie zabraknie. Polacy jednak wiedzą swoje i kupują cukier na potęgę. Efekt? Ceny rosną jak szalone.
"Cukru nie ma. A i tak podrożał. Jeszcze trzy dni temu był po 3,50 zł. Tzn. i tak go nie było. Ale nie było go po 3,50 zł. Dziś już go nie ma po 4 zł. Termin 'inflacja ukryta' nabiera nowego znaczenia" – pisze na Twitterze ekonomista Rafał Mundry.
Cukrowemu szaleństwu przyglądają się także psychologowie. Dr Beata Rajba mówi o regule niedostępności.
– Jeśli czegoś może zabraknąć, staje się bardziej pożądane – wyjaśnia. – Na punkcie jednej z najsłynniejszych torebek świata marki Hermes oszalały kobiety na całym świecie. A to dlatego, że trzeba było się na nią zapisywać. Panie czekały na wymarzoną torebkę dwa lata. Mechanizm pogoni za tym, czego jest mało, to jedna kwestia. Natomiast z brakiem cukru w Polsce dzieje się dokładnie to samo, co z paliwem, makaronem i papierem toaletowym w chwili wybuchu wojny w Ukrainie. Kryzysowe sytuacje budzą emocje i napędzają popyt. Gromadzimy zapasy, by przygotować się na gorszy czas. Pamiętamy to z czasów komuny – dodaje nasza rozmówczyni.
Ekspertka w rozmowie z money.pl zwraca także uwagę na inną ważną kwestię – brak zaufania do polityków, który nie tylko przy cukrowym szaleństwie ma niebagatelne znaczenie.
– Na temat drożyzny Polacy dostają sprzeczne komunikaty. Wiele się mówi o szczycie inflacji i padają tu ze strony rządu i NBP różne terminy. To nie pomaga w wyciszaniu nastrojów społecznych – zauważa dr Rajba.
Ministrowie uspokajają, że niczego nie zabraknie, ale nikt im już nie wierzy. Działamy według zasady: umiesz liczyć, licz na siebie. Kupujemy więcej, by zabezpieczyć byt rodzinie. Kupujemy produkty "strategiczne": cukier, makaron, kasze. I ich zaczyna brakować. O tym, że jest kłopot z kupnem jakichś warzyw, nie słyszeliśmy – dodaje.
Efektem wzmożonego popytu będą podwyżki
Według wyliczeń Związku Producentów Cukru, w Polsce mamy nadwyżkę 500-600 tys. ton cukru białego. Jest go na tyle dużo, że część przeznaczamy na eksport.
– Deficyt cukru w znacznym stopniu wynika z zachowań konsumentów – mówił niedawno w rozmowie z Polską Agencją Prasową ekonomista banku Credit Agricole Jakub Olipra. Prognozował, że efektem wzmożonego popytu, a także większych kosztów produkcji będą kolejne podwyżki.
Według eksperta, "żaden system logistyczny nie jest w stanie obsłużyć konsumentów, którzy wykupują cukier w ilościach hurtowych". Wyjaśnił, że sklepy analizują strukturę i ilości zakupów, dostosowując do nich zapasy. Jednak – jak zaznaczył – utrzymanie dużych zapasów jest dla nich kosztem, a często nie jest to możliwe z powodu braku odpowiedniej powierzchni.
Olipra uważa, że to, co dzieje się w marketach, zwłaszcza sieciowych, obsługujących znacznie więcej klientów niż np. małe lokalne sklepy, przypomina to, co działo się na stacjach benzynowych na początku wojny w Ukrainie.
Katarzyna Kalus, dziennikarka money.pl