Tabela nie jest podpisana - nie wiadomo, kto ją stworzył. Nie wiadomo też, jakimi kryteriami kierował się autor. Wiadomo, co chciał udowodnić - że pod rządami PiS stać nas na o wiele więcej, niż jeszcze 7 lat temu.
Ale "tabelka grozy" Maliszewskiego zawiera mnóstwo nieścisłości i prezentuje dane niepełne lub podane bardzo wybiórczo. Jakie znaleźliśmy w niej błędy?
Po pierwsze: w zestawieniu porównano pensje minimalne brutto. Nieprawdą jest więc, iż można za nią kupić podane ilości towarów. Obecnie pensja minimalna wynosi 2800 zł, ale pracownik na rękę dostanie ok. 2061 zł. W 2014 roku płaca była faktycznie o wiele niższa - sięgała 1680 zł brutto (1237 zł na rękę według ówczesnych zasad). Ale uznajmy, że to tylko skala porównawcza dla różnych usług i towarów i zostańmy przy tych kwotach.
Kolejne zastrzeżenia budzi poziom cen w tabelce - szczególnie wymienione jako pierwsze spodnie jeansowe. Według autora w 2014 roku kosztowały 70 zł, dziś zaś można je kupić za 65 zł. Skąd ta cena, o jakie jeansy chodzi? To pytanie zadaje sobie mnóstwo osób, które obejrzały tabelkę.
Odpowiedź może przynieść sięgnięcie do źródła danych - Głównego Urzędu Statystycznego. GUS w swoich statystykach dotyczących cen ma jeden tego typu produkt o nazwie "Spodnie (6-11 lat) z tkaniny typu jeans". W tabelce Maliszewskiego chodzi więc de facto o spodnie dziecięce. Ich cena w 2021 roku oscyluje wokół 65 zł.
W tabelce Maliszewskiego możemy znaleźć jedynie kilka pozycji z tabel GUS-u. Na pierwszy rzut oka wybrane są przypadkowo. To tylko wrażenie. Jeśli chodzi o produkty nieżywnościowe (czyli spodnie, półbuty i proszek do prania) to do tabeli trafiły takie, które zdrożały w niewielkim stopniu.
Aby wzmocnić poczucie, że Polacy świetnie zarabiają, można było wybrać kilka innych towarów. Ale najlepszy byłby do tego "telewizor LCD 32 cale". W czerwcu 2014 roku kosztował on 1840,90 zł, w czerwcu tego roku cena takiego odbiornika spadła do niecałych 993 zł. 7 lat temu za pensję minimalną można było więc kupić 0,91 małego telewizora. A dziś? Prawie trzy!
Z tych samych danych GUS można jednak wyciągnąć nieco inne dane i zrobić tabelę pokazującą, że wcale nie stać nas na wiele więcej, niż w roku 2014. Przykład? Lodówka w 2014 kosztowała niecałe 1066 zł. Dziś na taką samą trzeba wydać 1705 zł. 7 lat temu za pensję minimalną można było więc mieć 1,57 lodówki, dziś - 1,64. Pomimo wzrostu pensji minimalnej o ponad 1000 zł.
Zbliżone dane można wyciągnąć również dla innych towarów niekonsumpcyjnych.
Co z żywnością?
Tu w "tabelce grozy" Maliszewskiego zastosowano podobny trik. Różnice w cenach żywności nie są kwotowo spektakularne - warto jednak zwrócić na nie uwagę. W 2014 roku szynka wieprzowa gotowana kosztowała 24,32 zł za kilo, dziś - 32,15 zł. Za pensję minimalną kupilibyśmy wtedy 69 kilo szynki, dziś - 87 kilo. To 26 proc. więcej - w "tabelce grozy" byłaby to wartość najniższa.
Mimo wszystko, ceny artykułów żywnościowych pokazane są dość rzetelnie - faktycznie stać nas na o wiele więcej.
Ile zarabiamy według Maliszewskiego?
Pozostaje za to problem dotyczący danych o wynagrodzeniach. Według danych GUS średnie zarobki Polaków w roku 2014 wyniosły 3783 zł - to dane dla tzw. gospodarki narodowej (firmy pow. 9 osób plus budżetówka).
Według pobieżnych obliczeń, zarobki Polaków w tabelce Maliszewskiego wyniosły 3912 zł. Najbliżej im do zarobków w sektorze przedsiębiorstw (firmy pow. 9 pracowników, bez wliczania budżetówki), które formalnie sięgnęły w 2014 roku 3980 zł.
Z kolei średnie wynagrodzenie za rok 2021 nie jest jeszcze znane. Jeśli przyjąć za średnią wynik z czerwca 2021 roku, to wyniosłoby ono 5802 zł - takie dane podał GUS dla sektora przedsiębiorstw. W tabelce Maliszewskiego wynosi ono ok. 6070 zł. Skąd te dane? To średnie zarobki mieszkańców województwa dolnośląskiego. Jest ono czwarte na liście regionów z najwyższymi zarobkami.
Nieprzypadkowo też w tabelce Maliszewskiego jako pierwsza podana jest płaca minimalna. W stosunku do roku 2014 wzrosła ona o 66 proc. Średnie zarobki w sektorze przedsiębiorstw (nawiasem mówiąc - jest to najlepiej zarabiający sektor) podskoczyły zaś o 45 proc. - co daje mniej spektakularny efekt przy porównywaniu tego, na co nas stać.
Bo - porównując ceny podawane przez GUS - od 2014 roku garnitury zdrożały o 40 proc., lodówki o 60 proc., podobnie jak wizyta u lekarza. A bilety kolejowe aż o 66 proc.