Pewne jest, że jeszcze przez tydzień hotele w Polsce pozostaną zamknięte. Co dalej? To zależy od sytuacji epidemiologicznej, na podstawie której rząd podejmie kolejne decyzje. Tymczasem przedsiębiorcy szukają sposobów na przetrwanie. Jedni zaciskają pasa, inni kombinują. Rynek zaczął huczeć od plotek o tym, że magnat hotelarski – Tadeusz Gołębiewski – otrzymał propozycję odsprzedaży swojego imperium za ułamek wartości.
- Bez przerwy są jakieś telefony. Przynajmniej raz w tygodniu dostajemy pytanie, co zamierzamy zrobić, czy chcemy sprzedać hotele lub wejść do spółki. Przyzwyczailiśmy się do tego, nie bierzemy tego na serio pod uwagę. To są takie różne dziwactwa. Ale kto wie. Może w przyszłości będziemy naprawdę potrzebować takiego telefonu – przyznaje Tadeusz Gołębiewski w rozmowie z money.pl.
Ostatnio coraz śmielej na rynku hotelarskich nieruchomości rozpycha się Polski Holding Hotelowy – państwowe przedsiębiorstwo, które skupia 28 obiektów, m.in. hotele wokół warszawskiego lotniska Chopina: Renaissance i Courtyard by Marriott Warsaw Airport. Holding planuje kupić kolejny 5-gwiazdkowy hotel – Regent Warsaw.
- Nikt ze spółek Skarbu Państwa czy obozu władzy nie kontaktował się z nami. Można jednak zaobserwować, że Polski Holding Hotelowy ma apetyt na przejmowanie podobnych biznesów. Wnioskuję tak na podstawie doniesień medialnych oraz dotychczasowych działań spółki. Niektórzy nazywają to próbą ratowania hoteli, które sobie nie radzą. Według mnie jest to tendencja do centralizacji. Jest to niepokojące – komentuje Gołębiewski.
Nasz rozmówca przyznaje, że sytuacja w jego obiektach nie jest najlepsza. Hotele w Wiśle, Mikołajkach, Karpaczu czy Białymstoku stoją puste. Z powodu koronakryzysu nowa inwestycja w Pobierowie tymczasowo nie jest rozbudowywana.
- Prognozy są słabe, udało się uregulować bieżące zobowiązania, w szczególności pensje. Nie wiem, jak będzie z pensjami później. Oczywiście, podejmujemy różne kroki. Piszemy pisma do ZUS-u czy do banków, aby odroczono nam płatności. Liczymy na takie rozwiązania – wyjaśnia przedsiębiorca.
- Liczę, że zdobędę jakiś kredyt. Na tym mój optymizm się opiera. Bez kredytu czy bez innej pomocy, rzeczywiście może okazać się, że część pracowników będzie w lutym bez pensji – dodaje.
Nasz rozmówca wskazuje, że względny spokój w branży powinien nastać wraz ze wzrostem liczby zaszczepionych. Sam – jak przyznaje – jeszcze nie przyjął lekarstwa chroniącego przed COVID-19.
- Moja kolejka do szczepienia będzie dopiero po 15 stycznia. Wprawdzie jestem wiekowy, ale na swoją kolej muszę poczekać. Jak zostanie mi wyznaczony termin, to z pewnością się zaszczepię – wyjaśnia Gołębiewski.
- Moi pracownicy bardzo się martwią o to, że mogą nie mieć pracy. Widzę, że ogromnie przeżywają to. Ja zapewniam ich, że robimy wszystko, aby poprawić tę sytuację. Pandemia nie może wiecznie trwać – puentuje.