Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Tak drogo nie było od roku. Europa szuka dostawców gazu. Oczy na Trumpa i Ukrainę

Podziel się:

Europa potrzebuje gazu. Niskie poziomy zapasów w magazynach i niesprzyjające warunki pogodowe wywindowały ceny błękitnego paliwa na niespotykane od ponad roku poziomy. Ofertę dla UE ma Ukraina, ale to nie rozwiąże całego problemu. Europa patrzy więc na USA.

Tak drogo nie było od roku. Europa szuka dostawców gazu. Oczy na Trumpa i Ukrainę
Na zdjęciu przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prezydent USA Donald Trump (Getty Imeges, Getty Images)

Na europejskich rynkach ceny gazu sięgnęły poziomów niewidzianych od października 2023 roku. Choć wydawało się, że zmory kryzysu gazowego Unia za już sobą, koszt błękitnej energii znów wrasta, przekraczając 50 euro za megawatogodzinę. To wciąż daleko od najgorszych momentów kryzysu energetycznego, kiedy w 2022 roku ceny ocierały się o 300 euro, ale już znacznie drożej niż na przykład w marcu 2024 roku, gdy za błękitne paliwo płaciło się 29 euro.

Europa korzysta więc z rezerw i wstrzymuje się z ich uzupełnianiem. W efekcie, jak oceniają eksperci firmy Energy Aspects, do końca marca poziom zapasów może spaść do 30-35 proc. Zgodnie z raportem Gas Infrastructure Europe, poziom zapełnienia magazynów gazu w Europie spadł z 70 proc. na początku stycznia do 56,1 proc. obecnie. Dla porównania - rok wcześniej na początku stycznia magazyny zapełnione były w 86 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ujawniono plan Trumpa. "Dosyć trudna rola ukraińskich polityków"

Do tego dochodzi czynnik pogodowy. Niskie temperatury na niektórych obszarach USA i Europy, notowane na przełomie roku, doprowadziły do zwiększonego zużycia gazu na potrzeby grzewcze. W poprzednich dwóch latach to zapotrzebowanie było sporo mniejsze.

- Europa wykorzystała duże ilości gazu na początku zimy i najprawdopodobniej będzie chciała zrezygnować z rosyjskich dostaw - komentuje w rozmowie z money.pl Michał Stajniak, wicedyrektor działu analiz XTB. Przypomnijmy, że UE nadal kupuje skroplony gaz LNG z Rosji, za to od inwazji Putina na Ukrainę stopniowo wygasał przesył rosyjskiego błękitnego paliwa gazociągami. - Gaz w Europie będzie wciąż potrzebny, biorąc pod uwagę pojawiające się znaki zapytania dotyczące Zielonego Ładu oraz ostatnią sytuację związaną z mocnym spadkiem zapasów - zwraca uwagę.

Dodatkowo po wygaśnięciu z końcem roku 2024 rosyjsko-ukraińskiej umowy tranzytowej na gaz z Rosji (który docierał głównie na Słowację i Węgry) powstaje luka, którą muszą wypełniać dostawy z innych kierunków.

Ukraina składa ofertę

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zadeklarował, że jego kraj jest gotowy zwiększyć tranzyt gazu z Azerbejdżanu do Europy. Jak pisaliśmy w money.pl, sam Azerbejdżan ma teoretycznie możliwość eksportu 25 mld m sześć. surowca. To mniej więcej półtora raza tyle, ile zużywa w ciągu roku Polska (około 17 mld m sześć.) i nieco ponad jedna trzecia tego, ile zużywają Niemcy (około 80 mld m sześć.).

Jednak oferta Ukrainy nie rozwiązuje gazowego problemu Europy. Po pierwsze, wciąż pojawiają się wątpliwości dotyczące wykorzystania tego jako furtki dla Gazpromu, bo azerski SOCAR ma umowy z rosyjskim gigantem. Po drugie, możliwy do sprowadzenia wolumen nie pokryje w całości luki.

Zwiększenie eksportu gazu przez kraje Unii Europejskiej z Azerbejdżanu poprzez system gazociągów m.in. na terytorium Ukrainy nie rozwiąże pełnego problemu ograniczonej dostępności gazu. Obecnie ilość gazu ściąganego do Europy z Azerbejdżanu to ok. 5-7 proc. potrzeb - wylicza w rozmowie z money.pl Michał Stajniak.

Jak przypomina analityk XTB, szefowa Komisji Europejskiej Usula von der Leyen już w 2022 roku podpisała porozumienie z Azerbejdżanem o dwukrotnym zwiększeniu eksportu do Europy do 2028 roku. Zatem nawet jeśli obecny import na poziomie 5-7 proc. wzrośnie do 10-14 proc., to tylko w niewielkiej części mógłby zastąpić droższy LNG, który dziś stanowi 40-50 proc. całego importu do krajów UE.

- Niemniej należy pamiętać, że ceny gazu z rurociągu są zdecydowanie niższe, jeżeli w grę wchodzi dobra infrastruktura przesyłowa. Budowa nowych rurociągów i całej infrastruktury jest oczywiście bardzo kosztowna. W przypadku importu gazu rurociągami, sprzedaż gazu następuje poprzez długoterminowe kontrakty, natomiast w przypadku gazu LNG można kupować taki gaz nawet w krótkim terminie - podkreśla Stajniak.

Unia chce więcej gazu z USA

Rozwój infrastruktury do obioru skroplonego gazu otworzył Europie szereg możliwości importu surowca z różnych kierunków. Gaz sprowadzany jest do UE m.in z Kataru, Algierii, ale także z USA i Rosji.

Kolejne pakiety sankcji ograniczają jednak rosyjskie dostawy, a w perspektywie Bruksela zakłada całkowite zastąpienie gazu z Rosji surowcem z innego kierunku. Powrót Donalda Trumpa do Białego Domu skłonił Europę do zadeklarowania większych zakupów w USA, aby zredukować potężny deficyt handlowy i ugłaskać nieco Trumpa. Gaz ma stać się kartą przetargową UE i zabezpieczeniem przed zapowiadanymi przez amerykańskiego prezydenta cłami wysokości 10-20 proc. na europejskie produkty.

Szefowa KE miała już rozmawiać z Trumpem o zastąpieniu rosyjskiego gazu skroplonego gazem amerykańskim. Z podobnych pobudek do terminali Trumpa już ustawia się kolejka chętnych. Nie tylko Europa, ale i Azja zadeklarowały, że są skłonne zwiększyć zakupy z USA.

Aby zaspokoić stymulowany przez Trumpa popyt na amerykański gaz, republikański prezydent zapowiedział zniesienie barier dla większego wydobycia i produkcji w jego kraju. Jeszcze w kampanii wyborczej zapowiedział zwiększenie eksportu amerykańskiego LNG na skalę większą niż dotychczas planowane podwojenie do 2030 r.

Pozostaje pytanie, czy USA będą w stanie pokryć rosnące zapotrzebowanie na LNG. - Obecne programy ekspansji USA w LNG pokazują, że te możliwości będą znacząco rosły. Nawet liberalizacja prawa do wydobycia, budowa kolejnych pól i terminali to nie jest perspektywa jednej kadencji. Udział USA w produkcji gazu jednak stale rośnie - ocenia w rozmowie z money.pl Szymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych.

Po rewolucji łupkowej USA stały się poważnym graczem na rynku LNG, w 2024 roku eksport tego surowca z USA sięgnął 88,3 mln ton. Dla porównania rok wcześniej wynosił on 84,5 mln ton.

Jak jednak zauważa ekspert XTB, większy potencjał eksportowy USA może ograniczyć dostępność gazu na rynku lokalnym. I choć potencjał do wzrostu produkcji wciąż jest, to jednocześnie sam popyt w USA może rosnąć.

- Jest to związane z rozwojem infrastruktury do sztucznej inteligencji. Trump mówił, że potrzeby energetyczne w USA w najbliższych latach mogą ulec podwojeniu, a należy podkreślić, że ponad 40 proc. elektryczności w USA pochodzi z elektrowni gazowych. Wobec tego można zauważyć potencjał ograniczenia dostępnej podaży lokalnie w USA przy jednoczesnym prawdopodobnym wzroście popytu. To musi oznaczać wzrost cen - ocenia Stajniak.

Do tego tegoroczne lato może być bardzo gorące, a to także podniesie potrzeby energetyczne w USA w związku z używaniem klimatyzacji. Efektem może być mniejszy przyrost zapasów przed kolejnym sezonem grzewczym. - Wobec tego możemy zadać sobie pytanie: czy nie jest to już koniec okresu taniego amerykańskiego gazu? - zastanawia się analityk.

Szymon Pastucha zauważa jednak, że odbiorcy z Europy czy Azji i tak są gotowi zapłacić więcej za amerykański LNG w zamian za inne korzyści gospodarcze. - Warto zwrócić uwagę na to, że gaz amerykański jest wciąż relatywnie tani, nawet przy uwzględnieniu wszelkich kosztów związanych ze skropleniem oraz transportem. Duże zapotrzebowanie Europy powoduje, że amerykańscy importerzy są mocno zainteresowani naszym rynkiem - dodaje Michał Stajniak.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl