Prawdziwą burzę w Brukseli wywołały doniesienia "Politico" o tym, że gaz z Azerbejdżanu de facto jest gazem rosyjskim. Według doniesień, Moskwa wykorzystuje umowę o partnerstwie strategicznym Gazpromu z azerskim gigantem SOCAR dla "prania" swoich surowców i w ten sposób omijania sankcji.
W sprawę włączyła się Komisja Europejska, która stanowczo zaprzeczyła, by umowa z Azerbejdżanem mogła stać się koniem trojańskim Putina. Jak zapewnił Tim McPhie, rzecznik Komisji ds. energetyki, tzw. Południowy Korytarz Gazowy, który zaopatruje kraje UE, połączony jest tylko z polami gazowymi Azerbejdżanu, a nie z szerszym systemem gazu ziemnego Azerbejdżanu, w którym mogłoby dojść do "mieszania" z gazem rosyjskim.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Również prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew dementował sugestie, że reeksportuje rosyjski gaz do Unii. Ważna z punktu widzenia Europy umowa jednak wciąż budzi kontrowersje. Dlaczego? Ponieważ po pierwsze, bardzo trudnym jest prześledzenie każdej cząsteczki gazu w międzynarodowym handlu. Wątpliwości budzą zaś relacje SOCAR z Gazpromem, ale również Łukoilem, który według ustaleń Global Witness posiada 19,99 proc. udziałów w (obsługiwanym co prawda przez BP) morskim złożu Shah Deniz, a to m.in. z niego wydobywa się gaz dla UE.
Po drugie, zakładając nawet, że gaz wysyłany do UE jest "czysto" azerski, nie można wykluczyć, że rosnące zapotrzebowanie na surowce z Kaukazu i tak będzie rekompensowane przez Azerów zakupami w Rosji. W efekcie Moskwa i tak na tym zarobi.
Europa rozbraja imadło Putina
- Znaczenie Azerbejdżanu dla bezpieczeństwa energetycznego państw Unii Europejskiej wzrosło wraz z rozpoczęciem przez Rosję w 2022 r. pełnoskalowej wojny z Ukrainą. Azerbejdżan, zgodnie z porozumieniem z Komisją Europejską, do 2027 r. zobowiązał się zwiększyć eksport surowca do państw UE do 20 mld m sześc. rocznie - wyjaśnia w rozmowie z money.pl dr Michał Paszkowski z lubińskiego Instytutu Europy Środkowej.
Unia od dwóch lat próbuje wyswobodzić się z surowcowego imadła Putina i ostatecznie uniezależnić się od rosyjskich dostaw. Ma to na celu nie tylko zagwarantowanie bezpieczeństwa energetycznego Wspólnoty, ale również pozbawienie Moskwy dochodów ze sprzedaży węglowodorów w Europie.
Dlatego tak ważną była podpisana umowa z Azerbejdżanem, który posiada bogate złoża oceniane na 2 biliony metrów sześciennych. Jak przypomina ekspert, w 2023 r. łączny eksport gazu tego kraju wzrósł o 5,3 proc. przy czym do Europy o 3,5 proc., do poziomu 11,8 mld m sześc. wobec planowanych 12 mld m sześc. w 2024 r.
Obecnie państwo to eksportuje gaz ziemny do dziewięciu państw UE, z czego tym ostatnim stała się Słowacja. W dniu 2 grudnia 2024 r. nastąpiła realizacja dostaw surowca do firmy SPP przez SOCAR z Azerbejdżanu. Jest to efekt umowy zawartej w dniu 12 listopada 2024 r., przy czym brak jest informacji o warunkach umowy - zapewne są to niewielkie dostawy - zaznacza dr Paszkowski.
Jak pisaliśmy w money.pl, premier Słowacji Robert Fico w maju 2024 r. prowadził rozmowy w Baku o dostawach gazu ziemnego. Według różnych doniesień na stole były dwie opcje. Pierwsza zakłada wykorzystanie istniejącej infrastruktury poprzez Bułgarię, druga dotyczy umowy z Rosją i Ukrainą. Druga zastąpienie tranzytu rosyjskiego gazu właśnie azerskim surowcem.
Jak ocenia Marianna Sobkiewicz, starsza analityczka Polskiego Instytutu Ekonomicznego, ta druga alternatywa wydaje się tańsza dla Słowacji, ale znów wracamy do problemu pochodzenia surowca. Oto jak wyglądałby taki układ: Rosja nadal dostarczałaby gaz (oznaczony jako "azerski gaz") na Ukrainę, podczas gdy Azerbejdżan otrzymywałby gaz z Rosji (oznaczony jako "rosyjski gaz").
- Nie zaszłaby wtedy de facto żadna zmiana w przepływach gazu: handlarze z UE kupowaliby gaz od Azerbejdżanu, który kupowałby gaz od Rosji. Takie rozwiązanie nie jest preferowane, biorąc pod uwagę unijny cel całkowitego uniezależnienia od rosyjskich paliw kopalnych. Ponadto umowa z Azerbejdżanem mogłaby stworzyć precedens dla kolejnych tego typu umów w UE - wyjaśnia analityczka PIE.
Rola Azerbejdżanu może wzrosnąć
W pierwszym kwartale tego roku około 7 proc. całego gazu przesyłanego rurociągami UE zostało zaimportowane z Azerbejdżanu - wylicza "Politico". Kraj ten sprzedał Europie tylko w tym roku około 10 mld m sześc.
- Azerbejdżan mógłby w teorii odegrać jeszcze większą rolę na rynku energetycznym Europy w momencie wygaśnięcia umowy tranzytowej rosyjsko-ukraińskiej, która kończy się 31 grudnia 2024 r. Niemniej jednak, uwzględniając już istniejące zobowiązania kontraktowe, trudno będzie firmie SOCAR skierować dodatkową ilość surowca do Europy - zaznacza dr Paszkowski.
Szacuje się, że na początku 2025 r. Azerbejdżan mógłby dysponować dodatkową ilością surowca pochodzącą z kilku źródeł:
- zmniejszonego kontraktu pomiędzy AGSI (Azerbaijan Gas SupplyCompany) z Azerbejdżanu a BOTAŞ z Turcji;
- wznowionej umowy typu swap z Turkmenistanem;
- wzrostu produkcji na złożu Shah Deniz;
- wcześniejszej eksploatacji złoża Absheron;
- zwiększonego wydobycia gazu ziemnego na złożu Umid. Szacuje się, że byłaby to wielkość ok. 2-3 mld m sześc. w 2025 r.
- Niemniej nie jest to wielkość, która pozwoliłaby w pełni wypełnić lukę po surowcu z Rosji - zaznacza dr Paszkowski z IES.
Nie tylko gaz, ale ropa
Azerbejdżan to jednak nie tylko gaz, ale też ropa. Ten nieduży kraj nad Morzem Kaspijskim jest wymieniany wśród 30 państw świata najbardziej zasobnych w ropę oraz w pierwszej dwudziestce największych eksporterów tego surowca na świecie.
Według oficjalnych rządowych danych zasoby ropy w tym kraju sięgają 15 mld baryłek.
Azeri Light to ropa typu crude, lekka i czysta, dzięki czemu z jednej baryłki można uzyskać więcej paliwa niż na przykład z rosyjskiego surowca.
To właśnie w Azerbejdżanie swoje udziały w polach naftowych ma węgierski koncern MOL. Węgrzy korzystają z korytarza południowego, aby dostarczać surowiec do kraju, dywersyfikując tym samym import z Rosji.
Ropa wydobywana z pola naftowego Azeri-Chirag-Gunashli (tzw. ACG), którego MOL Group posiada 9,57 proc. udziałów, trafia na Węgry i Słowację przez port w Ceyhan w Turcji do Omisalj w Chorwacji. Następnie 90 tys. ton ropy naftowej transportowane jest do jedynej rafinerii na Węgrzech - w Duna pod Budapesztem oraz do Bratysławy przez rurociąg Adria.
Polska nie importuje, ale przerabia
Polska już dekadę temu poważnie przymierzała się do umożliwienia jej dostaw rafinerii w Płocku. Plany byłby bardzo zaawansowane. Już w 2012 roku powstała spółka Sarmatia, do której przystąpiły Polska, Litwa, Gruzja i Azerbejdżan. Wówczas to Radosław Sikorski prowadził rozmowy w Baku dotyczące zaopatrzenia polskich rafinerii w azerską ropę.
Potrzebne jest jednak połączenie Odessa-Brody z systemem "Przyjaźń" oraz kolejne 270 km ropociągu po stronie polskiej z Adamowa do Płocka, by potem dostarczać ropę dalej choćby do Gdańska. Jak szacowano, ropociąg pozwalałby dostarczać 10 mln ton ropy rocznie z możliwością powiększenia przepustowości do 20 mln ton surowca. Choć wydana w 2013 roku decyzja środowiskowa została przedłużona do 2023 roku, temat zarzucono.
Jak potwierdza dr Paszkowski, Polska obecnie w niewielkim zakresie importuje surowce energetyczne z Azerbejdżanu. W 2023 r. pierwszy raz od kilku lat rafinerie w Polsce przerobiły ropę naftową z tego kierunku, która została zakupiona w hubie ARA (Amsterdam, Rotterdam, Antwerpia - przyp. red.), gdyż nie istnieje infrastruktura, która umożliwiałaby takie bezpośrednie dostawy. Obecne mają miejsce drogą morską. Jak dodaje, udział w przerobie był jednak śladowy i wyniósł 0,4 proc.
Niemniej jednak współpraca z Azerbejdżanem od lat ma miejsce w odniesieniu do importu i przerobu ropy naftowej z tego kierunku w rafinerii w Kralupach spółki ORLEN w Republice Czeskiej - zaznacza ekspert IES.
To dostawy realizowane poprzez terminal naftowy w Trieście, a następnie transferowane do Czech rurociągami TAL i IKL. Przypomnijmy, rafinerie w Kralupach i Litvínovie są jedynymi rafineriami w Czechach. Obie należą do spółki kontrolowanej przez PKN Orlen.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl