Pod koniec marca, gdy Polska znosiła praktycznie wszystkie restrykcje wymierzone w COVID-19 - nie ma już np. obowiązku noszenia masek w przestrzeni publicznej - Chiny znalazły się w zupełnie innej sytuacji. Tam, w związku z rosnącą liczbą zakażeń wirusem, zaostrzano twardy lockdown m.in. w Szanghaju. Proces ten wciąż trwa.
Sytuacja mieszkańców w 25-milionowym mieście, jak podaje BBC, pogarsza się. Zgodnie ze strategią zerowej tolerancji dla COVID-19 stosowaną w Chinach, zamknięto ludzi w domach. Do spadku liczby zachorowań jednak nie doszło. Zaczęły za to pojawiać się płoty blokujące wejścia do budynków mieszkalnych.
"W ostatnich dniach w chińskich mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia pracowników w białych kombinezonach ochronnych, którzy zamykają wejścia do bloków mieszkalnych i odgradzają ulice zielonymi płotami" - informuje BBC. Dziennikarze dodają, że wiele z ogrodzeń, wysokich na ok. dwa metry, zostało zamontowanych wokół budynków oznaczonych jako "obszary zamknięte", w których co najmniej jedna osoba uzyskała pozytywny wynik testu na obecność COVID-19.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
COVID-19 w Chinach. Szanghaj zamyka mieszkańców
Według BBC mieszkańcy są odgradzani bez ostrzeżenia i w zasadzie bez wyjaśnienia ze strony władz. Jedynie 23 kwietnia poinformowano w internecie o wprowadzeniu "twardej kwarantanny" na niektórych obszarach.
Zaostrzający się lockdown powoduje ogromne problemy dla mieszkańców Szanghaju, o czym - co w Chinach nie jest częste - zaczynają głośno mówić. Rozmówca BBC mówi, że obawia się o własne bezpieczeństwo. Bo co jeśli w zamkniętym na sztywno budynku wybuchnie pożar? Ale powodów do niezadowolenia jest więcej.
"Podczas gdy niektórzy urzędnicy miejscy instalują ogrodzenia, inni zajęci są próbami zablokowania popularnego filmu wideo, który pokazuje, jaki wpływ na mieszkańców ma zamknięcie miasta. Sześciominutowy montaż zawiera niezweryfikowane nagrania audio, na których lokalna ludność krytykuje niewystarczające zapasy żywności i skarży się na stan zdrowia" - informuje BBC.
Twardy lockdown w Chinach: płoty, alarmy, przymusowa ewakuacja
Na wspomnianym filmie słychać, jak jedna z osób błaga: "Od kilku dni nic nie jemy". Mieszkańcy zamkniętych dzielnic Szanghaju mówią bowiem, że muszą czekać, aż rząd dostarczy warzywa, mięsa i jaja. Nie idzie to tak sprawie, jakby chcieli.
Inne środki "zapobiegawcze" rozprzestrzenianiu się koronawirusa w Szanghaju to elektroniczne alarmy w drzwiach, które mają uniemożliwić zarażonym opuszczenie miasta. Do tego dochodzą przymusowe ewakuacje w celu przeprowadzenia dezynfekcji budynków.
W niedzielę w mieście odnotowano 39 zgonów spowodowanych wirusem COVID-19, a także ponad 21 tys. nowych zakażeń.