Kazimierz Kujda już od ponad 3 lat kieruje Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska, ale na pierwszym planie znalazł się dopiero teraz, po ujawnieniu jego przeszłości jako agent SB.
Sprawa wyszła dość przypadkowo. W jednej z ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" rozmów w sprawie niedoszłej inwestycji w wieżowiec Srebrnej, Kazimierz Kujda był rozmówcą Austriackiego dewelopera Geralda Birgfellnera.
Choć Kujda jako szef NFOŚ podczas rozmowy wypowiada się jako reprezentant spółki Srebrna (którą w przeszłości kierował przez wiele lat), politycy PiS wskazywali, że taśma pokazuje jego uczciwość, ponieważ miał odmówić przyjęcia łapówki.
Potem nastąpił zwrot akcji. W internecie zaczęły pojawiać się informacje, że Kujda jest umieszczony w zbiorze zastrzeżonym IPN jako tajny współpracownik SB.
W piątek napisały o tym "Gazeta Wyborcza" i Onet. Media ujawniły, że Kujda to agent o pseudonimie "Ryszard", który już w 1979 r. został zarejestrowany przez Służbę Bezpieczeństwa.
Część polityków PiS, jak rzeczniczka Beata Mazurek, przekonuje, że informacja o agenturalnej przeszłości Kazimierza Kujdy jest zaskoczeniem, ale inni uważają, że teczka w IPN o niczym nie musi świadczyć.
Według "Gazety Wyborczej" sprawa Kujdy jest dużym problemem dla PiS i mnożą się teorie spiskowe na temat jego roli w PiS i powodach ujawnienia jego przeszłości.
Pierwsza z teorii krąży wokół byłego szefa MON Antoniego Macierewicza. To jego ludzie, którzy mają dostęp do teczek IPN mają stać za ujawnieniem przeszłości Kujdy. Miała by to być zemsta tego środowiska za ostatnie ukorzenia Macierewicza, głównie za zatrzymaniem jego bliskiego współpracownika Bartłomieja M.
- Dla mnie jest jasne, że mamy tu ewidentny przykład gry teczką - mówi "Wyborczej" prof. Antoni Dudek. Historyk i politolog podkreśla, że zbiór zastrzeżony IPN został zlikwidowany już 17 czerwca 2017 r., a teczka Kujdy "czekała na ujawnienie".
Kolejna teoria to zapomniana już nieco sprawa inwigilacji prawicy. W latach 1992-1995 Urząd Ochrony Państwa rozpracowywał środowiska przeciwników Lecha Wałęsy, w tym ówczesną partię Jarosława Kaczyńskiego - Porozumienie Centrum.
Według tej teorii Kujda jako pozytywnie zweryfikowany były agent SB miał już jako agent UOP inwigilować środowisko Kaczyńskiego. - Służby z zasady nie werbują postaci pierwszoplanowych, a w zbiorze zastrzeżonym były osoby, które po upadku PRL kontynuowały współpracę - tłumaczy prof. Dudek.
Trzecia teoria to zemsta funkcjonariuszy służb, w których uderzyła przeprowadzona przez PiS dezubekizacja Znaczne obniżenie emerytur objęło 32 tys. byłych funkcjonariuszy SB. - My zawsze obiecujemy, że teczka jest bezpieczna. Nie dodajemy tylko, że do czasu, aż okaże się potrzebna - mówi "Wyborczej" były oficer ABW.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl