W trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister przemysłu Marzena Czarnecka potwierdziła, że Skarb Państwa jest zainteresowany wydzieleniem wytwórczych aktywów węglowych z grup energetycznych. Jeszcze w ub. tygodniu Ministerstwo Aktywów Państwowych rozpoczęło tworzenie zespołu, który ma przygotować ten proces.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes Tauron Polska Energia powiedział, że w pracy związanej z przygotowaniem transformacji energetycznej, w tym z procesem wydzielenia aktywów węglowych, ma poczucie zespołowości zarówno po stronie spółek, jak i nadzoru właścicielskiego: rozmowy są dobre i prowadzone w atmosferze otwartości - a kwestią nie jest, czy wydzielać, tylko jak.
- To są trudne rzeczy, bo transformacja ma charakter zawsze dynamiczny. Zmiany wywołują naprężenia, decyzje do podjęcia są często ryzykowne, aczkolwiek bardzo potrzebne. Jesteśmy w momencie, kiedy jest bardzo wiele niewiadomych, także musimy pewne rzeczy zakładać i później z konsekwencją realizować. Dla mnie krytyczny czynnik sukcesu to być konsekwentnym, w realizacji tego co się ustaliło - zaznaczył Lot.
Czuję i słyszę na spotkaniach, w których uczestniczę, że wszyscy są zdeterminowani, żeby tę transformację zrealizować. Bo 2050 r. to jest moment, kiedy mamy mieć 100 proc. produkcji z OZE, a w 2040 90 proc. produkcji. Czyli nie ma czasu do stracenia - stwierdził.
Podkreślił, że jeśli takie spółki, jak Tauron czy jego konkurenci z udziałem Skarbu Państwa mają być silnym graczem na przyszłym rynku energii elektrycznej, muszą wydzielić aktywa węglowe i skupić się na rozwoju: na dostarczeniu nowych źródeł OZE i rozwoju dystrybucji. Jednocześnie tymczasowo muszą zostać utrzymane aktywa węglowe, które w okresie transformacji będą bardzo potrzebne.
Prezes Taurona przypomniał, że grupa ta ma w swoich zasobach 10 bloków węglowych klasy 200 megawatów, z których dwa mają wsparcie, tzw. rynek mocy, do 2028 r., a cztery do 2025 r. Ponieważ wiadomo, że jednostki te będą potrzebne, żeby zapewnić stabilność działania systemu, do 2028 czy 2030 r., lepiej wcześniej dyskutować nad rozwiązaniem ich wsparcia, niż to robić na ostatni moment.
- Jestem tu dosyć dużym optymistą i myślę że znajdziemy rozwiązanie, które z perspektywy Unii Europejskiej będzie akceptowalne ze względu na kierunek działania. Czyli jeżeli my wydzielimy te aktywa, pokażemy mapę inwestycyjną OZE, pokażemy determinację w jej realizacji, będziemy wiarygodni mówiąc, że musimy mieć system wsparcia, żeby stabilizować rynek - uściślił.
Cel: budowa efektywnego miksu energetycznego
Pytany przez PAP o zakładane kierunki przyszłych inwestycji w OZE, prezes Lot zadeklarował klasyczne podejście do zarządzania. - Czyli nie ma jednego rozwiązania idealnego, trzeba być mądrym w wyborze. Robimy swoje projekty, szukamy akwizycji, rozmawiamy z inwestorami, którzy mają swoje projekty na różnym poziomie zaawansowania - tu nie ma jednoznacznej definicji sukcesu - wskazał.
- Druga kwestia, to budując czy kupując trzeba zbudować taki miks energetyczny, który będzie najbardziej efektywny, czyli mówimy o słońcu, mówimy przede wszystkim o wietrze, mówimy o kwestii związanej z wodą. Mamy dużo elektrowni wodnych, to jest trudny segment. Ciągle myślimy, jak wejść w biomasę, która też ma swój potencjał, głównie przy zazielenieniu ciepła - wymienił
Wysokie zwały węgla. "Sytuacja jest fatalna"
- Źródła OZE, kwestia związana z tym miksem energetycznym, to pierwszy poziom optymalizacyjny. Drugą rzeczą są magazyny energii: wielkoskalowe dla poszczególnych źródeł; mówimy tu też o magazynach ciepła, bo możemy w nich alokować energię w momentach, kiedy będzie ujemna cena energii. A także magazyny rozproszone: sześć milionów klientów przyłączonych do sieci, to potencjalnie partnerzy i partnerki do budowania magazynów rozproszonych - i to jest druga pętla optymalizacyjna. I wodór, który wydaje się bardzo ciekawym rozwiązaniem - uznał.
Zdaniem prezesa Taurona, trzeci poziom, który jest superistotny, to kwestia alokacji energii finalnej do klienta. - Dysponując dużą bazą klientów o różnej charakterystyce zużycia energii elektrycznej, różnych profilach, można budować fajne modele, które alokują energię z konkretnych źródeł, nawet z konkretnych farm, do konkretnej grupy klientów - wyjaśnia.
"Nie sztuką jest ciągłe dorzucanie pieniędzy"
Pytany o inwestycje w dystrybucję prezes Lot przypomniał, że firma wydaje rocznie ok. 3 mld zł (z czego ponad 60 proc. na inwestycje w nowe przyłącza), planując dalszy wzrost w miarę potrzeb.
- Ale, żeby to było możliwe, trzeba mieć dobre finansowanie; zapewnić, że każdy biznes w grupie jest rentowny. Promujemy wolny rynek, zmniejszenie regulacji, bo dzięki temu mamy "stand alone businesses", z których każdy musi walczyć o swój wynik, o klienta - to jest taka bardzo zdrowa konkurencja, warunki rynkowe, które bardzo lubimy. Wtedy wartość ekonomiczna tworzona przez dystrybucję, może być realokowana z powrotem - zobrazował.
- Natomiast nie sztuką jest dorzucanie kolejnych pieniędzy do dystrybucji. Większe inwestycje to większe koszty utrzymania i wyższa taryfa. Sztuką jest to, żeby dystrybucja była niezawodna, efektywna, dostępna dla klienta, bezpieczna, ale w rozsądnych cenach - bo na końcu są klienci. Klienci potrzebują energii bezpiecznej, energii w dobrej cenie i energii zielonej. To trzy kryteria, których klienci dzisiaj od nas wymagają i musimy to zrealizować - skonkludował Grzegorz Lot.