Perspektywa tak wyrównanego wyścigu o Biały Dom niepokoi wielu Amerykanów, bo nie chcą powtórki sprzed lat, gdy natychmiast pojawiły się teorie spiskowe o tym, że głosowanie nie odbywa się w sposób uczciwy. Im dłużej trwa liczenie głosów, tym większa szansa, że cały proces zacznie być poddawany w wątpliwość.
Amerykańskie media, obserwatorzy sceny politycznej i politycy już przygotowują się na to, że Donald Trump i jego zwolennicy - jeśli wynik nie będzie znany szybko lub jeśli nie będzie dla niego pozytywny - podobnie jak w 2020 r. - rozpęta szeroko zakrojoną akcję podważania wyników.
A wiele wskazuje, że walka o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych może trwać długo po wyborach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bezprecedensowa zamiana kandydata
Eksperci zwracają uwagę, że w przypadku wygranej Kamali Harris, sztab Donalda Trumpa może zalać sądy pozwami wskazującymi, że Harris w ogóle nie powinna kandydować.
Już pojawiają się głosy, że Donald Trump i jego sztab będą podważać sam fakt powołania Kamali Harris na kandydatkę Partii Demokratycznej. Jak pamiętamy, Joe Biden zrezygnował już po wyborach na poziomie delegatów i jeszcze przed konwencją Demokratów w Chicago. Sytuacja jest bezprecedensowa, bo Kamala Harris jest pierwszą od 200 lat kandydatką na prezydenta Stanów Zjednoczonych, która nie wygrała prawyborów - tłumaczy prof. Łukasz Korporowicz z WPiA Uniwersytetu Łódzkiego w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Jego zdaniem jest tutaj ewidentna luka prawna. Nie ma regulacji, które by wprost wyjaśniały, czy to jest dopuszczalne.
Wyjątkowo wyrównany wyścig
Przemysław Piotr Damski z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ zwraca uwagę, że paradoksalnie burza Republikanów wokół domniemanej rezygnacji Joe Bidena przyniosła korzyści Demokratom.
- Cały czas byli obecni w mediach. Mówiło się o kandydacie Demokratów, naciskano na zmianę, a kiedy doszło do tej zmiany, kampania rozkwitła powiewem optymizmu, świeżości. Harris tchnęła świeżość w kampanię. Rozbrzmiewają tu echa wcześniejszej kampanii wyborczej Baracka Obamy, a wprowadzenie byłego prezydenta do walki o poparcie dla Kamali Harris wzmocniło ja tylko wśród osób, które pamiętają pozytywny przekaz Obawy - słynne "Yes, we can" - podkreślił dr Damski.
Zwraca uwagę, że - jak wskazują sondaże - wybory są tak wyrównane, że niemożliwe jest nie tylko by przewidzieć ich wynik, ale także nie sposób odpowiedzialnie wskazać faworyta, a nawet lidera w kampanii.
- W sondażach raz jeden, raz drugi kandydat prowadzi, ale to wszystko są wyniki w granicach błędu statystycznego. W amerykańskim systemie prawnym mówienie, że któryś z kandydatów na prezydenta ma 1 pkt proc. przewagi w sondażach, jest nieporozumieniem - podkreśla ekspert.